Od początku nowego roku zespoły ratownictwa medycznego z Kęt, Zatora i Oświęcimia będą jeździły do pacjentów w okrojonym, dwuosobowym składzie. Ratownicy alarmują, że to sytuacja, która może negatywnie odbić się na pacjentach. - Wielu rzeczy fizycznie nie da się wykonać równie szybko w dwójkę, jak w trójkę, a - jak wiadomo - czas tutaj ma duże znaczenie. Nie wspominając o obciążeniu fizycznym pracowników w związku z brakiem jednej pary rąk do pracy – twierdzi jeden z nich.
Wieść o redukcji obsad karetek pogotowia spadła na pracowników pogotowia jak grom z jasnego nieba. Dowiedzieli się o niej z nieoficjalnego komunikatu dyrekcji Zespołu Opieki Zdrowotnej w Oświęcimiu. - Do tej pory dwuosobowe składy w Kętach, Zatorze i Oświęcimiu funkcjonowały tylko w godzinach nocnych. Jedynie w Brzeszczach cały czas jest taka okrojona obsada. Straszono nas od lat, że u nas też tak będzie i teraz wreszcie ma to nastąpić. Nie jest to decyzja dla dobra pacjentów i pracowników. Jedyna korzyść z niej płynąca to finansowa dla szpitala – twierdzi jeden z ratowników, proszący o anonimowość.
Oczywiście, zmiana wiąże się również ze zmniejszeniem zatrudnienia. Jak się dowiedzieliśmy, do zwolnienia wytypowano już 9 osób, pracowników kontraktowych. - Dla dyrekcji ZOZ są to po prostu firmy, które można wywalić jak z placu budowy. Wśród nich są osoby świadczące usługi dla szpitala od wielu lat. Gdy były potrzebne, dyrekcja cieszyła się, że ma fachowych pracowników. A teraz są oni traktowani jak śmiecie i wyrzucani bez konkretnego powodu – żali ratownik.
Czarę goryczy przelewa fakt, że w pogotowiu pozostaną cztery nowe, niedoświadczone osoby, zatrudnione dopiero w tym roku. Jak twierdzą ratownicy, najmłodsi stażem pracownicy są znajomymi kierownika pogotowia i dlatego nie grozi im zwolnienie...
Redukcja obsad uzasadniona jest oszczędnościami. - Obniża się stan osobowy w pogotowiu, a w tym samym momencie dyrekcja robi remont łazienek w budynku administracji – mówi z goryczą jeden z ratowników. Zarówno on, jak i jego koledzy zaznaczają, że dwuosobowa obsada karetek jest wprawdzie zgodna z obowiązującymi przepisami, ale gdy do chorych i poszkodowanych w wypadkach jadą tylko dwie osoby, nie zawsze są one w stanie działać równie szybko jak trzy.
- Proszę sobie wyobrazić sytuację, że jeden ratownik zajmuje się pacjentem, a za kierownicą siedzi młody człowiek, świeżo po szkole, bez doświadczenia, nie znający terenu. W dodatku nie mający pojęcia o jeździe pojazdem uprzywilejowanym, bo uprawnienia ma od zaledwie kilku dni. Od nas, starszych pracowników było wymagane przynajmniej trzyletnie doświadczenie w jeździe pojazdem uprzywilejowanym, a w tym momencie bierze się kierowców po prostu z łapanki – podkreśla doświadczony ratownik.
Pracownicy pogotowia mają też żal o to, że nie zostali wcześniej uprzedzeni o planowanych redukcjach. - W ogóle nie było żadnej rozmowy z nami, dostaliśmy tylko zdjęcie listy osób do zwolnienia. A dzisiaj kadrowa jeździ po domach i wręcza wypowiedzenia. Nawet nie samym pracownikom, tylko członkom ich rodzin... – mówi jeden z ratowników.
Nie udało nam się dodzwonić do dyrektora ZOZ w Oświęcimiu Edwarda Piechulka, który ponoć jest dzisiaj przez cały dzień bardzo zajęty. Tak twierdzi pani z sekretariatu. Ratownicy medyczni, z którymi rozmawialiśmy, mówią natomiast, że ma akurat urlop... Wysłaliśmy zatem pytania e-mailem i czekamy na odpowiedź.
O opinię, czy dwuosobowe obsady karetek gwarantują bezpieczeństwo pacjentom zapytaliśmy lekarkę Maję Berezowską, która wiele lat przepracowała w Pogotowiu Ratunkowym, działającym przy Zespole Opieki Zdrowotnej w Oświęcimiu. - Ustawa o Państwowym Ratownictwie Medycznym podaje, że minimalny skład zespołu P to dwie osoby. Więc to jest pomysł konsultantów, ludzi zorientowanych w temacie. W całej Polsce trzyosobowe zespoły to obecnie ewenement. Przecież nocki wszystkich naszych karetek są dwuosobowe, a w Brzeszczach jest tak cały czas. Jakość pracy nie zależy od ilości osób w karetce, lecz od ich umiejętności organizacyjnych oraz wiedzy - tylko i wyłącznie. Przecież teraz ci sami, którzy pracują w trójkę na dniówce, w nocy są we dwóch. A gdy był COVID, to do pacjenta jechało dwóch, a trzeci zostawał w stacji – tłumaczy Maja Berezowska.
Foto: Edyta Łepkowska
Zakolog, 30.11.2022 10:19
@FeelFree -po wezwaniu naszych radnych przez radnych z Tomic, trapie genowe są passé i dlatego nie wzywaj tomekxa nadaremno. Szczególnie, że tomekx na szczęście nie wie, iż finansowanie ratownictwa medycznego jest w gestii wojewodów, a terapie genowe Ministerstwa Zdrowia na podstawie rekomendacji Agencji Oceny Technologi Medycznych. Tak samo jak nie wie, że składki ubezpieczeniowe nie pochodzą od firm, tylko od konkretnych ubezpieczonych z ich krwawicy. I niech tak zostanie, bo jak przewodniczący Roman się o tym dowie, to kolejny raz będziemy mieli na sesji półgodzinny wykład o wyższości urzędu gminy i burmistrza nad rządem polskim.
FeelFree, 30.11.2022 09:12
@tomekx - NFZ ma co prawda 10 mld nadwyżki, ale całe szczęście pozwala nam nadal wpłacać pieniądze na terapię genową dzieci... Dzięki temu pracownicy NFZ-tu będą mogli sobie z "czystym" sumieniem wypłacić nagrody roczne za "oszczędne" gospodarowanie naszymi składkami. I od nowego roku będą pracować jeszcze "wydajniej".
hebes1125, 29.11.2022 23:17
Po pierwsze primo nie obrażaj budowlańców " drogi ratowniku" . Po drugie primo bierzesz kasę za dwóch to rób za dwóch. Po trzecie primo rób za dwóch patrz wyżej to tak jak by was było czterech.
tomekx, 29.11.2022 21:42
W tvpis mówili ostatnio że nfz ma miliardy nadwyżek ze składek od firm które w tym roku zostały drastycznie podwyższone a od nowego roku jeszcze bardziej pójdą w górę.tak się niszczy polskie firmy kosztwm lidlów i innych kauflandów.Brawo pis dzięki wam ludzi za chwilę nie będzie miał kto ratować