Rankiem 9 października osoby przechadzające się nad stawem w andrychowskim Parku Miejskim zobaczyły drastyczne widoki – dwie martwe, zakrwawione kaczki. Trzecia, ranna błąkała się po ulicach miasta. Aby ochronić ptactwo przed ewentualnymi dalszymi atakami drapieżnika, już następnego dnia zapadła decyzja o tym, by wcześniej niż zwykle przenieść je do miejsca, w którym co roku spędzają one zimę – Minizoo w Inwałdzie.
„Złoczyńcą” podejrzanym o napaść na ptactwo była wydra, widziana w tym czasie na terenie Andrychowa. Co prawda nikt nie złapał jej na gorącym uczynku, ale jest ona najbardziej prawdopodobną sprawczynią krwawej „zbrodni”. Krzysztof Tokarz, komendant Straży Miejskiej w Andrychowie mówił nam wtedy, że już wcześniej wydra siała spustoszenie w populacji ptactwa wodnego w parku.
Mimo iż 10 października zapadła decyzja, by w tym roku wcześniej umieścić je w zimowisku, na stawie nadal widać bardzo dużo kaczek. Zaniepokojeni mieszkańcy dopytują się, dlaczego pozostawiono ptaki na pastwę drapieżnika.
Ewa Rohde-Trojan, kierowniczka Wydziału Ochrony Środowiska Rolnictwa i Leśnictwa Urzędu Miejskiego w Andrychowie informuje: - Nasze ptactwo zostało wyłapane i przeniesione. To wszystko, co teraz widać na stawie, to są dzikie kaczki, które tam przyleciały, bo mają w parku dobre warunki do bytowania. Ludzie je dokarmiają, dlatego chętnie tam przebywają. Ewa Rohde-Trojan podkreśla, że po opisywanym przez nas październikowym ataku na kaczki nie zdarzył się już kolejny.
Foto: Edyta Łepkowska
Brak komentarzy