Niedługo minie 9 miesięcy od chwili, gdy mieszkańcy pogranicza Wadowic, Tomic i Choczni dowiedzieli się o planowanej budowie Punktu Selektywnej Zbiórki Odpadów Komunalnych w pobliżu ich domów. Mimo działań, które podjęli, by nie dopuścić do realizacji tej inwestycji w wyznaczonej lokalizacji, burmistrz najwyraźniej nie zamierza przenieść jej w inne miejsce.
O sprawie planowanej budowy PSZOK-u w Wadowicach pisaliśmy już wielokrotnie (ostatnio tutaj). Ludzie z okolicznych domów najpierw wszczęli szeroko zakrojoną akcję protestacyjną, a gdy zorientowali się, że nie przynosi to oczekiwanych rezultatów, postanowili skorzystać z innej możliwości – inicjatywy uchwałodawczej mieszkańców. Napisali projekt uchwały w sprawie przystąpienia do zmiany studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego gminy dla obszaru, gdzie ma powstać PSZOK. Chodzi im o to, by teren oznaczony obecnie jako przemysłowy, zyskał inne przeznaczenie - pod usługi sportu i rekreacji. Mieszkańcy chcieliby bowiem, aby powstał tam wyczynowy tor rowerowy – tak zwany pumptrack. Pod projektem zebrali około 420 podpisów i danych osób, które popierają ich pomysł. Złożyli go w urzędzie 24 października, ale do tej pory nie trafił on na sesję wadowickiego samorządu i nie został poddany głosowaniu.
Tymczasem burmistrz Wadowic Bartosz Kaliński kontynuuje działania, które mają zaowocować powstaniem PSZOK-u przy skrzyżowaniu ulic Łazówka w Wadowicach i Rzyczki w Tomicach. Pozwolenie na budowę obiektu w tym miejscu wydane zostało już 3 października. W listopadzie odbyła się inwentaryzacja drzew przeznaczonych do wycinki. - Projektant inwestycji oraz rzeczniczka prasowa Urzędu Miejskiego przekazywali, że tylko trzy zostaną usunięte. A teraz okazuje się, że na działce zaznaczono pomarańczowymi numerami aż 248 drzew do wycięcia! – denerwuje się Robert Rychlik z Tomic, który mieszka w bezpośrednim sąsiedztwie planowanej inwestycji.
W ubiegłym miesiącu mieszkańcy dostali też od Bartosza Kalińskiego pismo nawiązujące do ich inicjatywy uchwałodawczej. Burmistrz poinformował ich, że budowa pumptracku planowana jest w innej części Wadowic, na miejskich terenach sportowo-rekreacyjnych. Jak już pisaliśmy, ma on powstać w sąsiedztwie miejskiego boiska Orlik. „W związku z powyższym nie ma możliwości przeniesienia zamierzenia budowlanego na inną działkę, tj. w miejsce planowanej budowy Gminnego Punktu Selektywnego Zbierania Odpadów Komunalnych” - skonkludował burmistrz.
Gdyby jednak radni przegłosowali przygotowany przez mieszkańców projekt uchwały, powstanie PSZOK-u przy granicy Wadowic, Tomic i Choczni stanęłoby pod znakiem zapytania. Wszystko zatem jest w rękach samorządowców. Mieszkańcy wierzą, że mogą na nich polegać, bowiem kilka miesięcy temu radni jednogłośnie podjęli rezolucję, w której zaapelowali do burmistrza o zmianę lokalizacji planowanego PSZOK-u.
- Oczywiście, wiedzieliśmy już wcześniej, że w Wadowicach ma powstać pumptrack, ale uważamy, że w mieście takiej wielkości potrzebne są przynajmniej trzy takie obiekty. Tamten, który jest już zaplanowany, będzie znajdował się na drugim krańcu Wadowic, co nas nie satysfakcjonuje. Naszą propozycję przedstawimy burmistrzowi w trakcie sesji Rady Miejskiej, która odbędzie się 21 grudnia – mówi Robert Rychlik.
Mieszkańcy chcą też wyjaśnienia rozbieżności dotyczących ilości drzew przeznaczonych do wycięcia. Treść pisma, które w tej sprawie wysłali do magistratu, publikujemy poniżej. A przewodniczący Komitetu Obywatelskiej Inicjatywy Uchwałodawczej Sławomir Karelus apeluje do wszystkich zainteresowanych „zamianą” PSZOK-u na pumptrack, by uczestniczyli w obradach Rady Miejskiej w Wadowicach, zaplanowanych na 14 i 21 grudnia.
Brak komentarzy