reklama
reklama

Spółdzielnia mieszkaniowa umywa ręce i nie dba o mieszkańców? Tak twierdzi jeden z nich

Gospodarka, Wiadomości, 11.12.2022 17:37, eł

Uważa, że w bloku jest niebezpiecznie i ubolewa nad podwyżką czynszu.

Spółdzielnia mieszkaniowa umywa ręce i nie dba o mieszkańców? Tak twierdzi jeden z nich

Jeden z mieszkańców Kęt jest zbulwersowany warunkami i wysokością czynszu w bloku zarządzanym przez tamtejszą Spółdzielnię Mieszkaniową Lokatorsko-Własnościową. Jak twierdzi, opłaty za ogrzewanie drastycznie w tym roku wzrosły, klatka schodowa od lat nie była remontowana, a w budynku jest niebezpiecznie, ponieważ z braku domofonu drzwi wejściowe cały czas są otwarte.

Od początku października zaliczka za centralne ogrzewanie, którą mężczyzna płaci, podskoczyła o 2 zł (z 4,25 na 6,25 zł za m kw. powierzchni mieszkania). Była to jedyna w tym roku podwyżka za ciepło, więc choć wzrost wydaje się duży, w porównaniu z innymi miastami nie jest szokujący. W Andrychowie stawka wzrosła od stycznia już trzy razy. Ale podniesienie zaliczki jednorazowo o 2 zł musiało zaboleć mieszkańców. Tym bardziej, że w tych kęckich blokach, którymi zarządza Przedsiębiorstwo Komunalne Komax, stawka jest zdecydowanie niższa i – jak twierdzi nasz czytelnik – pozostaje na tym samym poziomie od początku roku.

- Na rachunku z jednego z takich mieszkań, o niemal identycznej powierzchni, co moje, miesięczna zaliczka za centralne ogrzewanie jest o ponad 180 zł niższa niż u mnie. Wartość ogrzania mojego mieszkania o pow. 47,9 m kw. równa jest już 3592,56 zł w skali roku. Można śmiało stwierdzić, że za taką kwotę można by było ogrzać sporej wielkości dom jednorodzinny w czasie całego sezonu grzewczego. A uwzględniając różnego rodzaju dodatki od rządu, te koszty pewnie byłyby jeszcze niższe - twierdzi kęczanin. - Spółdzielnia „umywa od wszystkiego ręce”, nie dbając o najmniej zamożnych mieszkańców i nie podejmując żadnych działań zmierzających do tego, aby poprawić stan rzeczy, na przykład poprzez zmianę dostawcy ciepła.


Jak podkreśla mężczyzna, sposób rozliczania kosztów centralnego ogrzewania nie jest transparentny, a przy tym wydaje się niesprawiedliwy dla osób, które starają się dbać o oszczędzanie ciepła w mieszkaniach i częściach wspólnych budynku. - Wystosowałem pismo do spółdzielni z propozycją założenia podzielników ciepła lub wprowadzenia jakichś innych sposobów rozliczania mieszkańców, lecz spotkało się to z negatywną odpowiedzią – podkreśla kęczanin. - Tymczasem w innych miastach, na przykład w Pszczynie na osiedlu Kazimierza Wielkiego, dzięki takim podzielnikom mieszkańcy płacą kilkanaście procent mniej za CO w skali całego roku.

Gdy mężczyzna dostał w styczniu roczne rozliczenie opłat za media, był zaskoczony, że za ogrzewanie musi dopłacić 166 zł. - Gdy w osobistej rozmowie z panią wiceprezes spółdzielni zadałem pytanie, skąd ta kwota i jak jest naliczana, odpowiedź brzmiała „Płaci pan za kogoś” - relacjonuje.


Mężczyzna uważa też, że spółdzielnia nie dba o estetykę i bezpieczeństwo w blokach. Na dowód załącza zdjęcia spękanej, odpadającej farby i zabrudzeń na ścianach oraz wiecznie otwartych skrzynek z licznikami prądu. - Według wywiadu z sąsiadami ostatni remont naszej klatki schodowej przeprowadzany był około 15 lat temu. Główne wejście do piwnic nie jest zamykane, bo zdaniem spółdzielni mieszkańcy takie rzeczy powinni zapewniać sobie we własnym zakresie, podobnie jak dbać o części wspólne. Ważną rzeczą jest też to, że większość klatek nie posiada domofonu. Niejednokrotnie przebywały w nich osoby niepożądane, między innymi bezdomni, a w czerwcu 2022 roku miało miejsce włamanie do komórek lokatorskich. Od około trzech lat mieszkańcy proszą spółdzielnię o założenie domofonu na naszej klatce. Odpowiedź pani wiceprezes brzmi: „fundusz remontowy nie obejmuje zakładania domofonów, proszę chodzić po sąsiadach, zebrać zgody i odpowiednie środki”. A nie każdego stać na jednorazowy wydatek około 500 zł na montaż tego urządzenia, a potem jeszcze ponoszenie kosztów jego konserwacji, z tego względu, iż bardzo dużo lokatorów to osoby samotne lub emeryci - podkreśla nasz czytelnik.

Prezes zarządu Spółdzielni Mieszkaniowej Lokatorsko-Własnościowej w Kętach Salwina Szymaniuk wyjaśnia: - W tym roku była tylko jedna podwyżka opłat za ogrzewanie dla mieszkańców, natomiast my mieliśmy w tym czasie bodajże pięć od wytwórcy i dystrybutora ciepła. Jego koszty wzrosły grubo ponad 100 procent. Myśmy ludziom finansowali różnicę, czyli tak jakby udzielaliśmy im pożyczki. Podwyżka zaliczek za ogrzewanie, którą wprowadziliśmy od października, nadal nie pokrywa pełnych jego kosztów, dopiero przy rozliczeniu rocznym to wyrównamy. Wtedy znowu się zaczną pretensje. Ale do mieszkańców nie dociera, że powinni oszczędzać ciepło. Prosimy, by to robili, zamykali drzwi wejściowe do bloków i okna na klatkach schodowych, jednak nie brakuje osób, które tego nie przestrzegają. Nie możemy za nich oszczędzać, choć po części próbujemy to robić. W tym roku na osiedlu Nad Sołą zdjęliśmy głowice i zakręciliśmy ogrzewanie na klatkach schodowych – mówi pani prezes.

Twierdzi, że niemożliwe jest, aby w blokach zarządzanych przez Komax ciepło był tańsze, ponieważ pochodzi od tego samego dostawcy. - Tylko zaliczka jest mniejsza, bo widocznie boją się ją zmienić... Nawet pytałam prezesa, gdy my podnosiliśmy wysokość zaliczek, dlaczego oni tego nie robią. Odparł: „aaa, przy rozliczeniu rocznym damy” - podkreśla.


Jak tłumaczy, spółdzielnia wykonała obliczenia, czy opłacalny byłby montaż podzielników ciepła, jednak okazało się, że nie. - Wręcz odwrotnie. Spółdzielnia musiałaby dołożyć dużo pieniędzy (a spółdzielnia to przecież mieszkańcy) do montażu podzielników. Sama wprawdzie jestem za ich założeniem, ale obawiam się, że wtedy zaczną się problemy pomiędzy mieszkańcami. Jedni będą płacić dużo mniej ze względu na położenie mieszkania i tak zwany współczynnik lat, a inni więcej – wyjaśnia Salwina Szymaniuk.

Jeśli chodzi o domofony, pani prezes zapewnia, że spółdzielnia nigdy ich nie montowała, natomiast przejęła konserwację tych, które mieszkańcy przed laty sami sobie założyli. - Uważam, że wszyscy powinni być traktowani jednakowo. Skoro część mieszkańców sama poniosła koszty instalacji domofonów, to i reszta powinna w ten sposób postąpić – podkreśla.

Zapewnia, że malowanie klatek schodowych odbywa się najrzadziej co 8-10 lat, w zależności od ich stanu. - Nie ma klatki niemalowanej od 15 lat. Ale uszkodzenia zdarzają się czasem nawet na krótko po remoncie. Byłam niedawno w bloku niedaleko siedziby spółdzielni, gdzie malowanie było w 2020 roku i widziałam spory ubytek nad futryną. Odpadło to, co tam było zalepione. Takie rzeczy się zdarzają. Jeśli chodzi o skrzynki z licznikami prądu, myśmy je wszystkie pozamykali, ale ludzie je pootwierali. Dostali pisma z powiadomieniem, że powinni zwracać uwagę na to, by były zamknięte. Lokatorzy odpowiadają za część wspólną, czyli klatkę schodową i to, co tam jest – wyjaśnia.





reklama

Zobacz także

Napisz komentarz

Redakcja mamNewsa.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy Internautów. Prosimy o kulturalną dyskusję i przestrzeganie regulaminu portalu. Wpisy niezgodne z regulaminem będą usuwane. Dodając komentarz, akceptujesz postanowienia regulaminu. Wszelkie problemy z funkcjonowaniem portalu, usterki, uwagi, zgłoszenia błędów prosimy kierować na: [email protected]

Musisz być zalogowany, aby dodawać komentarze.

dekar, 11.12.2022 19:17

To czytelnik pewnie jeszcze nie wie , że płaci dwa razy za kablówkę ponad 7 zł za każdy w domu odbiornik telewizyjny miesięcznie Jedynie w Komaxsowskim bloku mogą zrezygnować z tej opłaty w przypadku podsiania umowy osobnej z kablówką lub mają wykupioną umowę z innym dostawcą telewizji . Spółdzielnia mieszkaniowa prowadzi sobie jakiś cichy biznes z kablówką opłaty te nie są wyszczególnione w rachunkach za mieszkanie