W pierwszej połowie listopada napisaliśmy o czteroletnim Alanku Bialiku z Wadowic, który potrafi tak skutecznie zamknąć się we własnym świecie, że jego bliscy w żaden sposób nie mogą do niego dotrzeć. - Izoluje się od otoczenia, jakby był zamknięty w szklanej kuli – mówi jego mama, pani Katarzyna.
Chłopczyk z błahych powodów wpada w panikę albo niepohamowaną złość, a jego rozwój psychoruchowy jest wyraźnie opóźniony. Już trzy lata temu jego mama zaczęła z nim jeździć na konsultacje do różnych specjalistów, ale do dziś nie wie, co jest przyczyną jego zaburzeń. Gdy jeden lekarz postawił diagnozę, inny ją podważał... Ostatnia to autyzm atypowy. Z powodu tych różnic zdań między specjalistami, wciąż nie wiadomo, w jaki sposób pomóc Alankowi. Od ponad roku chłopiec nie robi żadnych postępów.
Jedyną nadzieją na dotarcie do sedna sprawy jest wykonanie chłopczykowi badań genetycznych WES. Ich wyniki mogą naprowadzić lekarzy na najlepszy kierunek terapii. - Problem nie polega tylko na tym, że mój synek zamyka się we własnym świecie, jest nadmiernie nerwowy i rozwija się wolniej niż inne dzieci. Alanek jest też agresywny względem swej młodszej siostrzyczki, a nie mam możliwości, by cały czas izolować ich od siebie. Amelka lgnie do niego i nie rozumie, dlaczego braciszek ją odpycha - wyznaje mama Alanka.
Pani Katarzyna samotnie wychowuje dwójkę dzieci, więc trudno jest jej udźwignąć koszty opieki nad synkiem, który ma specjalne potrzeby i wymaga różnych rodzajów terapii. Nie jest w stanie sama uzbierać pieniędzy na nierefundowane badania genetyczne. - Po artykule na portalu MamNewsa zbiórka na ten cel ruszyła z kopyta, ale kilka dni temu stanęła w miejscu i kwota zebrana na subkoncie Alanka utrzymuje się na tym samym poziomie – martwi się kobieta.
Zbiórka odbywa się tutaj.
Brak komentarzy