Dwuipółletnia dziewczynka z Andrychowa pochorowała się w czasie weekendu. Tata zabrał ją do ambulatorium nocnej i świątecznej opieki zdrowotnej w Wadowicach, gdzie – ku jego niemałemu zdziwieniu – dyżurował... ginekolog. Przepisany przez niego antybiotyk nie pomógł małej i po upływie tygodnia mężczyzna znów – z braku laku – musiał zabrać ją w to samo miejsce. Opuścił je totalnie zniesmaczony...
Gdy w poprzedni weekend zachorowała dwuipółletnia córeczka pana Michała z Andrychowa, okazało się, że mężczyzna musi zabrać ją do Wadowic, bo tylko tam, w jednym z budynków Zespołu Zakładów Opieki Zdrowotnej, świadczona jest nocna i świąteczna opieka medyczna. - Zdziwiłem się, że dyżuruje tam akurat ginekolog, choć większość pacjentów to dzieci. Ale cóż, nie miałem wyboru. Lekarz stwierdził zapalenie migdałków, przepisał antybiotyk i wróciliśmy do domu. Córeczka miała go zażywać przez tydzień. Niestety, gdy lek już się kończył, nadal nie było poprawy – opowiada pan Michał. Rodzice uznali, że natychmiast trzeba ponownie zabrać dziecko do lekarza, a ponieważ znowu była sobota, po raz kolejny pojechali z nią do Wadowic.
- Tym razem trafiliśmy na innego lekarza, wyjątkowo niesympatycznego. Gdy zapytał, co jest mojej córeczce, powiedziałem, że ma kaszel i podwyższoną temperaturę, wspomniałem też, jaki antybiotyk brała. On na to: „Trujecie te dzieci, potem są blade, mają anemię. Już wypisuję kolejny antybiotyk”. Poprosiłem go, żeby najpierw ją osłuchał, a kiedy to zrobił, stwierdził: „Nic tutaj nie ma, proszę podawać prawoślaz”. Cały czas był zdenerwowany i mega niemiły – twierdzi pan Michał.
Po powrocie do domu dziewczynce wzrosła gorączka, toteż zdesperowani rodzice jeszcze tego samego dnia zabrali ją prywatnie do pediatry. - Jak się okazało, mała ma zapalenie płuc, a dawka antybiotyku, którą przepisał jej ginekolog, była za słaba – żali się andrychowianin. Mężczyzna jest zbulwersowany niekompetencją lekarzy, którzy przyjmowali jego córeczkę w ramach całodobowej opieki zdrowotnej. - To nie do pomyślenia, że na dyżurze nie ma pediatry, skoro 3/4 pacjentów to dzieci – uważa.
Dyrektorka Zespołu Zakładów Opieki Zdrowotnej w Wadowicach Barbara Bulanowska w pisemnej odpowiedzi na nasze pytania wyjaśniła: „Warunki udzielania świadczeń z zakresu nocnej i świątecznej opieki zdrowotnej określa rozporządzenie Ministra Zdrowia z dnia 24 września 2013 r. (...), które mówi, że do personelu udzielającego świadczeń w ramach nocnej i świątecznej opieki zdrowotnej należą lekarze posiadający prawo wykonywania zawodu oraz pielęgniarki posiadające prawo wykonywania zawodu. W ramach nocnej i świątecznej opieki zdrowotnej dyżurują lekarze pierwszego kontaktu. ZZOZ w Wadowicach podkreśla, że lekarz pierwszego kontaktu to określenie funkcji, a nie specjalizacji. Lekarzem pierwszego kontaktu udzielającym świadczeń w nocnej i świątecznej opiece zdrowotnej może więc być, jak wynika z rozporządzenia – lekarz posiadający prawo wykonywania zawodu, zatem przykładowo internista, pediatra, ginekolog, chirurg, a nawet lekarz po ukończonych studiach medycznych bez specjalizacji”.
Jak dodaje dyrektorka, obsadzenie dyżurów opieki całodobowej przez lekarzy różnych specjalizacji jest powszechną praktyką w placówkach udzielających tego typu świadczeń. „Należy zwrócić uwagę, że lekarz udzielił pomocy i zaordynował leczenie na podstawie badania fizykalnego, nie miał jednak wglądu w pełną dokumentację medyczną i historię chorób dziecka. Dlatego tak ważne jest, by w przypadku zachorowania u dziecka zgłaszać się do lekarza medycyny rodzinnej lub pediatry, do którego dziecko zostało zdeklarowane i przez którego jest prowadzane. Lekarz znający historię chorób dziecka, który może posiłkować się zleconymi wcześniej badaniami, mający wiedzę na temat np. alergii dziecka, jego systemu odpornościowego oraz wcześniejszego leczenia, jest w stanie szybciej i trafniej postawić diagnozę oraz zaordynować skuteczne leczenie” - napisała Barbara Bulanowska.
Skrytykowała powtórne zabranie dziecka do punktu nocnej i świątecznej opieki zdrowotnej. Jak uznała, w razie braku poprawy rodzice powinni byli zawieźć córeczkę do pediatry lub swojego lekarza rodzinnego. „Warto zwrócić uwagę na to, iż kilkukrotne udawanie się z dzieckiem na dyżury całodobowe celem kontynuacji leczenia oraz próba zastępowania w ten sposób funkcji przypisanej POZ przez nocną i świąteczną opiekę zdrowotną zmusza innych pacjentów do oczekiwania w kolejce. Niestety zauważamy, że jest to częsta praktyka. Większą korzyścią dla dziecka jest badanie u lekarza pediatry, który zna małego pacjenta, może porównać i sprawdzić, co się zmieniło od ostatniej wizyty. Leczenie dziecka w opiece całodobowej, za każdym razem trafiając na dyżur innego lekarza, nie jest właściwym ani z medycznego, ani organizacyjnego punktu widzenia, postępowaniem. Nocna i świąteczna opieka zdrowotna pełni funkcję pomocy doraźnej w przypadkach nagłych” - podkreśliła dyrektorka.
Poniżej pełna treść odpowiedzi.
Foto: Edyta Łepkowska
Marcysia, 18.11.2022 11:12
Mówicie tu o PISach i odpowiedzialności rodziców..ja tez nie mam dobrych doświadczeń jeśli chodzi o przychodnię całodobową w Wadowicach i nie chodzi tu o kompetencje lekarzy ale o ich podejście do chorego. Może ze dwa razy byłam z dzieckiem w tej przychodni, a jadę wtedy, kiedy naprawdę muszę..Z reguły kiedy dzwonię do swojej przychodni o 8 rano to nie ma już miejsc. Ostatnim razem z tego co pamiętam Pani doktor przyjmująca pacjentów na Całodobówce stwierdziła, że po co ja przyjechałam, skoro córce nic nie ma..aż do momentu kiedy to córkę z temp. zaczęła dławić flegma z którą nie mogła sobie poradzić..mimo to że przed weekendem byłyśmy u pediatry i na tamten moment nie było nic niepokojącego.I po co te komentarze z jej strony?Ja wiem, że różni są pacjenci i panuje taka znieczulica, ale jeśli lekarz się nie spełnia w tym co robi, jest opryskliwy a wręcz niegrzeczny w stosunku do pacjentów, to myślę, że na jego miejsce znajdzie się ktoś kto potrafi pracować z drugim człowiekiem - dla obopólnej korzyści
cath, 17.11.2022 16:40
@madzia To Radziwiłł Konstanty swoją siecią szpitali zlikwidował obowiązek zapewnienia przez poz nocnej opieki cedując ja na szpitale.Podobno miało być lepiej i bezpieczniej .Jak zwykle nie wyszlo
Łukasz , 17.11.2022 09:23
Nie będę już się zagłębiał tutaj w politykę kto powinien pełnić dyżur a kto nie, ale jeżeli w nocy pełnił dyżur ginekolog posiadający inną specjalizację to czy po jego diagnozie nie warto było w poniedziałek odwiedzić swojego lekarza rodzinnego i potwierdzić czy oby diagnoza ginekologa była prawidłowa? Oczywiście takie zalecenie ten ginekolog też powinien dać rodzicowi dziecka bo z doświadczenia wiem bo też jestem rodzicem i korzystałem kilka razy z takich wizyt i zawsze takie zalecenie otrzymałem.
Kola, 17.11.2022 09:07
tomekx bredzisz jak alkoholik. Za czasów platfusów trzeba było płacić pod stołem.
tomekx, 17.11.2022 08:52
A co mnie to obchodzi co było za PO.PISowcy rządzą już 7 lat i jest gorzej.Świetnie za to funkcjonują prywatne przychodnie
Kola, 17.11.2022 08:50
Pan Grodzki chce zamykać szpitale dla dobra Polaków.
madzia, 17.11.2022 08:09
Dokładnie tak samo na sorach było za PO... Przez osiem lat rządów PO. Zanim następnym razem coś walniesz Tomku sprawdź czy walisz w swoich
tomekx, 17.11.2022 06:30
państwo pis = państwo z kartonu.Tutaj ginekolog leczy chore dzieci
beskidmaly, 17.11.2022 05:58
Brawo ,brawo,brawo!
Koniczynka, 16.11.2022 22:32
Dziwny ten tatuś który w weekendy wędruje po przychodniach w Wadowicach. Czemu dziecka już w środę, czwartek czy nawet w piątek nie zabrał do swojego lekarza??? Na to nie ma odpowiedzi poza jednym, tatuś jest nieodpowiedzialnym rodzicem i to nie podlega żadnej dyskusji!!!
cath, 16.11.2022 20:55
A normalne to leczyć dziecko na całodobowce?Niesamowity przypadek dziecko choruje i pogarsza się w soboty.Jak dziecko nie poprawia się dwa -trzy dni po antybiotyku to trudno oczekiwać by po tygodniu się poprawiło.