Nie żyje druh Artur Miłoń z Zatora, poszkodowany w zdarzeniu, o którym pisaliśmy w artykule „Wszedł do karetki w pełni sił, a do szpitala trafił w śpiączce, bez szans na wybudzenie...”. Zmarł w wieku zaledwie 41 lat.
Pan Artur na co dzień pracował zawodowo, a prócz tego działał w Ochotniczej Straży Pożarnej w Zatorze. Choć cierpiał na schizofrenię paranoidalną, nie utrudniało mu to funkcjonowania w społeczeństwie. Choroba przejawiała się stanami lękowymi, które ogarniały go średnio dwa razy w roku. Gdy do nich dochodziło, mężczyzna zgłaszał się do szpitala i po dwóch lub trzech tygodniach leczenia farmakologicznego wszystkie objawy znikały, a on znów wracał do dobrej formy.
Zdawało się, że tym razem będzie tak samo, ale w drodze do lecznicy doszło do tragicznego w skutkach zdarzenia. Pan Artur w pewnym momencie wyskoczył z ambulansu. Kiedy został w nim ponownie umieszczony, stracił przytomność. Wkrótce stwierdzono u niego zatrzymanie akcji serca. Do szpitala dowieziono go pogrążonego w śpiączce, z której już się nie wybudził. Dziś (2 lipca) odszedł na wieczną służbę.
– Nie miał łatwego życia. Od dzieciństwa chorował na padaczkę, a w wojsku był ofiarą fali, co zostawiło ślady w jego psychice. Mimo to pozostał uczynnym, życzliwym i wrażliwym człowiekiem, zawsze skorym do pomocy innym – podkreśla jego siostra, pani Monika.
Również w komentarzach pod informacją o jego śmierci na stronie OSP w Zatorze można przeczytać wiele ciepłych słów na jego temat. „Na co dzień służył pomocą innym, a gdy on jej potrzebował, to wyszło, co wyszło…”, „Niósł pomoc innym, sam jej nie otrzymał” – pisali internauci.
Foto: OSP Zator
Czesia, 07.07.2023 20:58
Ktosiu na bank rodzina nie będzie nikogo przepraszać.
Ktos, 03.07.2023 06:25
„Niósł pomoc innym, sam jej nie otrzymał” co za bzdury napisane jakiej pomocy nie otrzymał. Był w szpitalu na pewno miał pełną diagnostykę zrobioną , zatrzymanie krążenia było przy zespole ratownictwa medycznego gdzie od razu były za pewne procedury wdrożone ( leki, tlen, monitor itp. ) na pewno lepsze było to niż jak by doszło do nzk w domu i rodzina pewnie nic by nie zrobiła, a zapewne sytuacja z ucieczką z karetki nie miała wpływ na jego stan zdrowia. Niech rodzina przedstawi dokumentację medyczną z ostatnich badań ze szpitala przed śmiercią zanim będzie oczerniać i zarzucać służbie zdrowia pewne niedociągnięcia.Niech Pani Monika powie co było przyczyną takiego a nie innego stanu zdrowia brata , ale zapewne to nie zrobi bo by pewnie wyszło wiele innych spraw ze strony zmarłego.Nikt od tak nie umiera w takim wieku więc zapewne miał jakieś choroby o których i pewnie rodzina nie wiedziała a teraz wie ale do tego się nie przyzna, bo łatwiej zrzucić winne na innych i obarczyć innych śmiercią brata.Oczywiście jest to tragedia dla ludzi i rodziny , ale czy nie można pierwsze wyjaśnić wszystkie okoliczności , przyczyny śmierci czy sytuacji z karetki a później informować media, nie bo nasze społeczeństwo woli robić szum i aferę ale żeby później się przyznać, że jednak nie miało się racji to już nie ma kto i pewnie w tym przypadku rodzina nawet wiedząc, że przyczyna śmierci jest inna niż sugerując pewnie nie przeprosi służbę zdrowia za oszczerstwa pod ich kontem.