reklama
reklama

Wszedł do karetki w pełni sił, a do szpitala trafił w śpiączce, bez szans na wybudzenie...

MAGAZYN, Wiadomości, 23.06.2023 18:00, eł

Co wydarzyło się po drodze?

Wszedł do karetki w pełni sił, a do szpitala trafił w śpiączce, bez szans na wybudzenie...

Pan Artur z Zatora od dzieciństwa choruje na padaczkę, ma też schizofrenię paranoidalną, która zwykle dawała mu się we znaki dwa razy do roku. Miał wtedy stany lękowe, ale po dwóch lub trzech tygodniach leczenia farmakologicznego w szpitalu wszelkie objawy znikały bez śladu i mężczyzna znów mógł normalnie funkcjonować i chodzić do pracy. Tym razem jednak stało się coś strasznego. Na skutek wypadku w drodze do lecznicy, dotarł do niej w śpiączce. Lekarze mówią, że już się z niej nie wybudzi...

Jego siostra Monika opowiada, że w czasie ostatniego ataku schizofrenii po Artura przyjechali ratownicy z Kęt, którzy nie znali jego przypadku. Widząc, że pacjent porusza się o własnych siłach, początkowo nie chcieli zabrać go do szpitala. - Stwierdzili, że karetka to nie taksówka, a kiedy mama powiedziała, że nie mamy samochodu, to usłyszała, że brat może pojechać busem... Nie wyszli nawet z ambulansu. Ratownicy z Zatora lub Oświęcimia, którzy zawsze dotąd po niego przyjeżdżali, wiedzieli, jak z nim postępować. Na początek zawsze podawali mu zastrzyk z relanium na uspokojenie. Gdy tym razem o to poprosił, powiedzieli że nie mają tego leku, ale jak chce jechać, niech wsiada i zapnie się pasami. Przez cały ten czas obaj ratownicy siedzieli z przodu ambulansu, żaden nie wstał do brata – mówi pani Monika.

Po drodze doszło do tragicznego w skutkach wydarzenia. Pani Monika nie wie, co się naprawdę stało, ale wzburzył ją bardzo opis sytuacji przedstawiony przez ratownika. Napisał on: „(pacjent) nagle dostaje napadu szału. Leżąc na noszach rozpina się z pasów bezpieczeństwa. Wstaje z noszy, mimo próśb i nalegań nie uspokaja się. Podczas jazdy odpycha ratownika i otwiera drzwi jadącego ambulansu. Wyskakuje z samochodu na asfalt, upada na lewą stronę ciała, zaczyna uciekać w kierunku Zatora”.

Pani Monika uważa, że ten opis jest co najmniej dziwny. - Brat, który sam wsiadł do karetki i usiadł w fotelu, nagle znajduje się na noszach troskliwie przypięty przez ratowników pasami? Jakim cudem? Robi się agresywny, odpina z pasów, odpycha ratownika (który, z tego, co wiem, wcale nie siedział z Arturem z tyłu), a karetka jedzie dalej, zamiast natychmiast stanąć... Nie są blokowane drzwi, żeby zapobiec wyskoczeniu w trakcie jazdy. Chyba to nie jest normalne zachowanie ,,profesjonalistów”? Skoro brat upadł na lewą stronę, to prawdopodobnie otworzył boczne drzwi, a nie tylne. To sugeruje jednak, że siedział w trakcie jazdy, a nie leżał na noszach – twierdzi pani Monika. - Myślę też, że do tej tragedii by nie doszło, gdyby brat w porę dostał zastrzyk uspokajający. Stres, nerwy, obcesowe zachowanie ratowników, to wszystko mogło sprawić, że postanowił wydostać z karetki.

Z dokumentacji wynika, że pan Artur został w chwilę po ucieczce złapany z pomocą policjanta, który zauważył zdarzenie przejeżdżając prywatnym autem. Następnie ratownicy „przytrzymywali” go do czasu przyjazdu policji. Ratownik napisał: „Po przyjeździe patrolu przetransportowany do ambulansu, położony na noszach - stracił przytomność. Rozpoczęto badanie pacjenta. Stwierdzono zatrzymanie akcji serca”.

- Co ciekawe, zaznaczył na karcie ,,bez obrażeń”, a brat trafił do szpitala ze zwichniętym lewym nadgarstkiem oraz dużym otarciem prawej skroni i prawego policzka oraz krwiakiem potylicy, co wynika z opisu sporządzonego przez lekarza przy przyjęciu na Oddział Anestezjologii i Intensywnej Terapii. Czyli upadł na lewą stronę, ale obrażenia potylicy i twarzy ma po prawej stronie? - dziwi się siostra pana Artura.

Na portalu oswiecim112.pl, gdzie ukazał się krótki opis zdarzenia, zamieszczono wypowiedź kierownika Pogotowia Ratunkowego w Oświęcimiu Piotra Dźwigońskiego, z której wynika, że po ucieczce mężczyzny z karetki miało dojść u niego do „nagłego zatrzymania krążenia z nieznanych jak dotąd przyczyn”. Lekarz z SOR-u w wypisie szpitalnym napisał: „Interwencja policji, po której w karetce NZK (nagłe zatrzymanie krążenia) w asystolii”.

- Te słowa lekarza sugerują związek przyczynowo-skutkowy pomiędzy interwencją policjantów a stanem zdrowia brata i można odebrać je jako próbę obarczenia interweniujących funkcjonariuszy za zatrzymanie krążenia u brata. Ale to wszystko działo się w obecności i za przyzwoleniem personelu medycznego, którego rolą jest ochrona zdrowia i ratowanie życia. To ratownicy, a nie policja, zabrali brata z domu na własnych nogach! - podkreśla pani Monika. - Co więcej, brat, który nigdy nie chorował na serce, nagle traci przytomność i doznaje zatrzymania krążenia. Według ratowników resuscytacja trwała czternaście minut, a w szpitalu wszędzie podają, że dziesięć. To w końcu ile?

Choć do zdarzenia doszło 7 czerwca, do dziś pan Artur się nie wybudził ze śpiączki. Lekarze nie ukrywają, że nie ma szans na zmianę tego stanu rzeczy. Podejrzewają u niego „ciężką encefalopatię anoksemiczną”, czyli uszkodzenie mózgu przez niedotlenienie. - To dla nas wielka tragedia. Brat ma dopiero 41 lat. Mama doznała stanu przedzawałowego, gdy dowiedziała się, w jakim stanie trafił do szpitala – nie kryjąc łez mówi pani Monika.

Kobieta skontaktowała się po tym wydarzeniu z panią adwokat, ta zaś skierowała do prokuratury zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez ratowników medycznych. Uważa bowiem, że doszło w tym przypadku do niedopełnienia obowiązków, a przez to narażenie człowieka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Znajoma lekarka napisała też pismo w tej sprawie do Rzecznika Praw Pacjenta. Do sprawy powrócimy.

News will be here

Zobacz także

Napisz komentarz

Redakcja mamNewsa.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy Internautów. Prosimy o kulturalną dyskusję i przestrzeganie regulaminu portalu. Wpisy niezgodne z regulaminem będą usuwane. Dodając komentarz, akceptujesz postanowienia regulaminu. Wszelkie problemy z funkcjonowaniem portalu, usterki, uwagi, zgłoszenia błędów prosimy kierować na: [email protected]

Musisz być zalogowany, aby dodawać komentarze.

Czesia, 24.06.2023 13:28

Ktosiu oczywiście że jest ryzyko obrażeń jak pacjent jest pobudzony. No ale w tej sytuacji powinni ratownicy o tym napisać w karcie a nie ze - bez obrażeń. Czytając co napisała siostra na 112pl to jednak ma bardzo konkretne dowody .Poza tym jak można uciec z karetki w trakcie jazdy ?????

Koniczynka, 24.06.2023 12:35

Jedno jest pewne że narazie nic w tej sprawie nie wiadomo. Słowo przeciwko słowu. Więc nie osądzajmy zanim dokładnie nie pozna się dokładnych wyjaśnień... Życie ludzkie jest bardzo kruche i krótkie... W jeden dzień człowiek żyje, na drugi dzień jest w trumnie a na trzeci w grobie... No chyba że jest kremacja wtedy grobu brak a ciało zostaje w spalarni. Ja bym nawet psa nie spaliła a co dopiero człowieka... Wyrok bardzo łatwo wydać, ale często są to wyroki niesprawiedliwe i zbyt pochopnie wydane. A z drugiej strony mówi się że karetka bez lekarza jest tyle warta ile samolot bez pilota.

Ktos, 24.06.2023 08:56

Nie pisałem że podali relanium tylko pani Monika chciała by tak zrobili . Napisałem że jak by podali w domu i doszło by wtedy do nzk to były by pretensje że podali. Co do obrażeń to jeśli pacjent był pobudzony to zawsze jest ryzyko jakiś obrażeń . Uciekając wpadł by pod inne auto też by była nagonka że jak to możliwe że go auto potrąciło. Chodzi o to że można oczywiście napisać artykuł ale nie obciążający żadna ze stron . Ale oczywiście lepiej coś komuś zarzucić bez konkretnych dowodów.

Czesia, 23.06.2023 22:43

Ktosiu ! A skąd ty wiesz ze ratownicy podali relanium ? W artykule nie pisze przecież. Poza tym chyba nie czytales treści- wszedł sam a wyjechał ze zwichnietym lewym nadgarstkiem , krwiakiem potylicy i dużym otarciem na twarzy. Jak to wytłumaczysz?

Ktos, 23.06.2023 20:56

Wiem że wydarzyła się tragedia ale pewne rzeczy mogą się zdarzyć podczas transportu. Dali by relanium pacjentowi i zatrzymał by się w domu to rodzina by miała pretensje że po leki doszło do nzk. Skoro chorował na padaczkę to mógł mieć różne ukryte choroby ( krwiaki w głowie itp. ) . Pacjent miał schizofrenię i rozumiem że po każdym wyjściu ze szpitala skoro był całkowicie zdrowia nie musiał brać leków i w wypisie pisali pacjent brak chorób przewlekłych poza padaczką bo tak pani Moniko opisuje pani sytuację . Rozumiem że mama po informacji o synu i mając stan przedzawałowy wylądowała w szpitalu jeśli nie to kolejne sformułowanie które nie ma podparcia. Czemu pani nie napiszę do ministra że są zespoły dwuosobowe a jak by było trzech ratowników to może brat miał by lepsza opiekę. Dlaczego się robi artykuł gdzie jeszcze sprawa się nie zaczęła nie ma nikt zarzutów itd. A czy pani Monika przeprosi publicznie jak sprawa zostanie wyjaśniona i umorzona. Wiem że dla rodziny jest szok , płacz i smutek ale życie ludzkie jest nie obliczalne ale po co poczekać na wyjaśnienia jak można innych oskarżyć , zarzucić wiele rzeczy bez wyjaśnień .