W połowie października w Brzezince koło Brzeźnicy opinię publiczną zszokowała wieść o niespodziewanej śmierci 34-letniego strażaka. Jego ciało naznaczone było licznymi śladami pobicia. Dla wielu oznaczało to jedno – że mężczyzna zginął na skutek doznanych obrażeń. Jednak dla Prokuratury Rejonowej w Wadowicach sprawa nie jest bynajmniej taka oczywista.
Długo trzeba było czekać na wynik dodatkowych badań prowadzonych na materiale pobranym w czasie sekcji zwłok 34-latka. Niestety, okazało się, że nie jest on jednoznaczny. – Prawdopodobnie doszło także do wcześniejszych urazów w ciele zmarłego, w związku z czym mogły się one nawarstwić. Dlatego dalej będziemy drążyć temat, pogłębiać badania medyczne. Nadal trwa również przesłuchiwanie świadków w celu ustalenia charakteru tej śmierci. W oparciu o otrzymany wynik nie możemy wykluczyć, że zgon nastąpił z przyczyn naturalnych. Nie wskazuje on, iż od danego typu narzędzia powstało obrażenie, które jednoznacznie wskazuje na to, że z jego powodu nastąpiła śmierć – mówi prokurator rejonowa w Wadowicach Marta Łuczyńska. Jak się okazuje, 34-latek miał wiele różnych urazów, ale nie wszystkich doznał w tym samym czasie. Część z nich pochodziła z wcześniejszego okresu.
Dlatego nadal nie postawiono w tej sprawie żadnych zarzutów, choć prokuratura ma na oku podejrzanych. - Są osoby, na których koncentruje się nasza uwaga. Ale wciąż pozostaje kwestia ustalenia rzeczywistego przebiegu tego zdarzenia – co tam się de facto stało i w jakich okolicznościach – podkreśla Marta Łuczyńska.
Brak komentarzy