Cztery dni temu (7 marca) na drzewie za blokiem nr 25 przy ulicy Lenartowicza w Andrychowie utknął rudy kot. Z początku mieszkańcy sądzili, że siedzi tam dlatego, by mieć dobry widok z góry na okolicę. I może faktycznie z taką intencją rudzielec się tam wspiął, jednak najwyraźniej nie umiał potem zejść na ziemię.
Siedział na drzewie tak długo, aż w końcu jedna z mieszkanek zawiadomiła straż pożarną, która przyjechała i zdjęła go stamtąd. Zwierzak był bardzo głodny i wyziębiony. Pani Agata, która się nim zaopiekowała, rozwiesiła w okolicy ogłoszenia o jego znalezieniu, licząc na to, że zgłosi się jego właściciel. Zamieściła też anonse w mediach społecznościowych. Mruczek nie zachowuje się bowiem jak zdziczały. Istniej spore prawdopodobieństwo, że ma swój dom.
Być może to kot wychodzący, który zapuścił się w nieznaną sobie okolicę. Albo typowy kanapowiec, wypuszczany tylko na zabezpieczony siatką balkon, które jednak zdołał jakoś wymknąć się z mieszkania. Może skorzystał z niedomkniętych drzwi albo uchylonego okna, a na wolności – przerażony ogromem świata, ilością dźwięków, obcych zapachów i innych bodźców, schronił się na drzewie. Nigdy wcześniej nie był widywany w okolicy, w której go znaleziono.
Obecnie Miodek (bo tak został nazwany) przebywa w domu tymczasowym w Bielsku-Białej. To młody kocurek, około roczny, bardzo grzeczny i towarzyski. Jeśli ktoś rozpoznaje go na zdjęciach, może się skontaktować z panią Agatą pod nr tel. 516 488 831, albo z panią Olą, u której obecnie Miodek przebywa: 500 141 184.
Foto: Facebook/Zwierzaki zagubione/znalezione Andrychów i okolice / Koty u Oli - dom tymczasowy
Brak komentarzy