Krystian Ziętek z Zatora i jego kolega Vladislav Drobysh przeszli Drogę św. Jakuba (Camino de Santiago), by zdobyć środki na leczenie sześcioletniego Adasia, który cierpi na dystrofię mięśniową Duchenne'a. Mężczyźni wybrali trasę uznawaną za najtrudniejszą, ale bez problemu ją pokonali. Cel charytatywny również udało im się w pełni zrealizować. Ba, zebrali nawet więcej pieniędzy niż się spodziewali!
Szlak pielgrzymkowy Camino de Santiago nie jest bynajmniej jedną trasą. To w istocie wiele dróg, które mają swój początek w różnych miejscach, a prowadzą do jednego celu - katedry w hiszpańskim mieście Santiago de Compostela. Jak już pisaliśmy, Krystian Ziętek i Vladislav Drobysh wybrali trasę bardziej wymagającą od innych, zwaną Camino Primitivo (gal. Droga Pierwotna). Wiedzie ona przed górzyste tereny, stąd też dla większości pielgrzymów jej pokonanie jest zbyt dużym wyzwaniem. Ale nie dla naszych bohaterów, którzy przeszli ją do samego końca. 320 km przebyli zgodnie z planem, a nawet nieco szybciej. Zakładali, że dotrą do celu w dwa tygodnie. Szli dokładnie 13 dni.
Najnudniejszym i pod pewnymi względami najtrudniejszym odcinkiem podróży było dla nich 31 km, które przeszli dziewiątego dnia wyprawy. Trasa wiodła głównie przez lasy i łąki, z dala od zabudowań, a na domiar złego cały czas padał deszcz. Przez 23 km piechurzy ani razu się nie zatrzymali, bo po drodze nie było żadnego miejsca, gdzie mogliby to zrobić. Ani altany czy ławki z zadaszeniem, ani tym bardziej baru lub kawiarni, gdzie mogliby się napić, osuszyć i coś przekąsić. Choć zatem ten odcinek trasy nie miał stromych podejść, mocno dał im w kość. Do miasta Lugo, gdzie mieli zaplanowany nocleg, dotarli wściekli i przemoczeni.
Tego dnia nie uświadczyli ani pięknych widoków, ani ciekawych spotkań. Ale reszta trasy obfitowała w zachwycające krajobrazy i nie brakowało przy niej miejsc, gdzie można wypocząć i się posilić. Krystian i Vladislav spotkali po drodze wielu pielgrzymów z różnych krajów, nawiązali ciekawe znajomości i generalnie dobrze się bawili. A co najważniejsze, sukcesem zakończyła się ich zbiórka pieniędzy na leczenie Adasia Śliwy z Jaśkowic. Planowali, że uzbierają 5 tys. zł, tymczasem do ich skarbonki na portalu siepomaga.pl wpłynęło dokładnie 5705 zł.
Adaś zmaga się z dystrofią Duchenne'a, straszną chorobą o podłożu genetycznym, która deformuje jego ciało i osłabia mięśnie. Chłopiec już teraz nie może biegać ani skakać, a z czasem przestanie chodzić. Straci też możliwość samodzielnego oddychania... Choroba jest nieuleczalna, ale można łagodzić jej objawy i opóźniać jej rozwój. Leczenie pozwoli dłużej zachować Adasiowi sprawność i przedłużyć jego życie. Bez niego odejdzie bardzo wcześnie...
Foto: Facebook/Vladislav Drobysh
Brak komentarzy