We wtorek (21 czerwca) pisaliśmy o pożarze w Domu Nauczyciela w Tomicach, w którym ucierpiała jedna osoba. Została poparzona, a prócz tego zatruła się dymem. Ale strażacy nie tylko ją uratowali. Wynieśli z pogorzeliska jeszcze jedną żywą istotę, choć z początku nie wiedzieli nawet, czy faktycznie jest nadal żywa.
Był to piękny rudy, długowłosy kot, który leżał zupełnie bezwładnie. Mógł być martwy lub tylko nieprzytomny. Lecz tomiccy strażacy nie zastanawiali się, czy warto go ratować. „Czego trzeba w takiej sytuacji? A no, odpowiedniego sprzętu i odpowiednich ludzi, których nadzieja nie zna granic. Efektem są łzy płynące po policzkach, ale to te łzy z iskrą radości i dumy, że się udało, że życie uratowane, nieważne, jakie i czyje, ale URATOWANE” - napisali druhowie z Ochotniczej Straży Pożarnej w Tomicach na swojej facebookowej stronie.
Ktoś pomyśli, że może nie warto było zachodu, bo to przecież tylko kot. Jednak dla wielu osób czworonożny pupil to pełnoprawny członek rodziny, o którego troszczą się nie mniej niż o własne dzieci. Dbają o to, by był dobrze odżywiony, zdrowy i szczęśliwy. Jego śmierć byłaby dla nich niezwykle bolesną stratą. Zaś jego ocalenie ze śmiertelnego zagrożenia to niewyobrażalna radość.
Foto: OSP Tomice
***** ***, 23.06.2022 11:14
Brawo, brawo, brawo :)