reklama
reklama

Przez lata apelowała o respektowanie praw pacjenta. Na próżno....

MAGAZYN, Wiadomości, 14.07.2022 20:30, eł

Szokujące przeżycia lekarki z zespołu ratownictwa medycznego.

Przez lata apelowała o respektowanie praw pacjenta. Na próżno....

Lekarka Maja Berezowska wiele lat przepracowała w Pogotowiu Ratunkowym, działającym przy Zespole Opieki Zdrowotnej w Oświęcimiu. Przez cały ten czas żywiła idealistyczne przekonanie, że dla osób zatrudnionych w tej placówce dobro pacjenta powinno być na pierwszym miejscu. Raz po raz zderzała się jednak z brutalną rzeczywistością, niewiele mającą wspólnego z jej przekonaniami...

Maja Berezowska to anestezjolog, a także specjalista chorób zakaźnych. Wśród pacjentów cieszy się opinią lekarza z powołania, obdarzonego ogromną empatią, cierpliwego, życzliwego dla ludzi, a przy tym bardzo kompetentnego. Wystarczy poczytać dostępne w Internecie komentarze na jej temat – praktycznie wszystkie są bardzo pozytywne, w większości wręcz entuzjastyczne. Jednak jej wiara w to, że praca lekarza to misja, a nie tylko jeden ze sposobów na zarabianie pieniędzy, nie spotykała się z należytym uznaniem wśród przełożonych. Wręcz przeciwnie.

- Podpadłam jeszcze za czasów poprzedniej pani dyrektor Zespołu Opieki Zdrowotnej, z racji tego, że zawsze uważałam, że dobro pacjenta jest dobrem najwyższym i nie wszystkie pomysły co poniektórych osób mogłam zaakceptować. A człowiek, który się stawia, ma z reguły przechlapane. Gdy byłam na pełnym etacie, to napisałam do dyrekcji kilkanaście pism o różnych błędach i cudach, które się działy. Wszystko jednak zamieciono pod dywan. Na swoje pisma dostałam raptem trzy odpowiedzi – wtedy, kiedy żywcem trzeba było jakoś zareagować. Nawet gdy pisałam, że postępowanie danej osoby zagraża czyjemuś życiu lub zdrowiu, nie interesowało to nikogo, prócz mnie samej– relacjonuje lekarka. Jak czuła, jej zwierzchnicy robili wszystko, by zrezygnowała z pracy. I w końcu rzeczywiście ją do tego doprowadzili. Złożyła wypowiedzenie, a w jakiś czas później podanie o powołanie komisji antymobbingowej w jej sprawie.

- Jego wynik okazał się kompletną kpiną. Pan kierownik pogotowia mówił zupełnie co innego niż było w papierach, a oni to wszystko podbili. Na koniec napisali, że nie było żadnego mobbingu, a wyłącznie błędy merytoryczne ratowników i brak reakcji kierownika na nie. Proszę sobie wyobrazić, że dyrektor podpisał się pod tym, że przez osiem lat łamano prawa pacjenta, krzywdzono ich i nic z tym nie zrobiono... Kierownik pracował dalej – mówi Maja Berezowska. - Ostatnio jednak, jak słyszałam, Narodowy Fundusz Zdrowia nałożył wysoką karę finansową na ZOZ za to, że ratownicy nie podjęli resuscytacji i pacjentka zmarła.


W czerwcu Maja Berezowska złożyła do Rady Powiatu Oświęcimskiego skargę o mobbing, którego była ofiarą przez lata pracy w zespole ratownictwa medycznego. Ale nie dlatego, by uzyskać jakieś zadośćuczynienie za wszystko, czego tam doznała, lecz żeby zwrócić uwagę na funkcjonowanie pogotowia i uchybienia względem pacjentów, prowadzące do pogorszenia stanu ich zdrowia, a w drastycznych przypadkach nawet śmierci. Skarga nie została jeszcze rozpatrzona i pewnie nieprędko to nastąpi, bo jej przeanalizowanie wymaga czasu. Cała jej treść razem z załącznikami zajmuje kilkadziesiąt kartek formatu A4 (obustronnie zadrukowanych) i zawiera między innymi wszystkie pisma, które Maja Berezowska kierowała do dyrekcji ZOZ oraz kierownika pogotowia. Przytoczymy tutaj tylko niektóre przypadki, które opisała w niej lekarka.

Jednym z najczęściej powtarzających się uchybień były pomyłki w lekach podawanych przez ratowników, mogące mieć tragiczne konsekwencje dla chorych. Maja Berezowska, nauczona złymi doświadczeniami, zaczęła sprawdzać, co każdy z nich nabiera do strzykawki i podaje pacjentom, by być pewna, że nie narazi ich życia na niebezpieczeństwo... Mało tego, jeden z ratowników w czasie udzielania pomocy nieprzytomnej pacjentce nie tylko mylił się w medykamentach i ich stężeniu, ale też obsypał panią doktor najgorszymi epitetami, jakie można skierować pod adresem kobiety...

Innym bulwersującym przypadkiem było zostawienie przez ratowników w domu pacjenta z zawałem serca. Choć jego stan wynikał z wykonanego mu EKG, obsada karetki nie uznała za stosowne zabrać go do szpitala. Chory trafił tam dopiero, gdy w kilkanaście godzin później przyjechał do niego zespół Mai Berezowskiej. Nie była to jedyna tego typu sytuacja, że pacjent uzyskał zbyt późno właściwą pomoc, bo ratownicy nie docenili powagi sytuacji. Kiedyś zdarzyło się również, że „przegonili na nogach do karetki” (jak to ujęła doktor Maja) mężczyznę po urazie czaszkowo-mózgowym, z kręgosłupem złamanym w odcinku szyjnym. Innym razem ratownik siedzący w ambulansie obok pacjentki nie zauważył nawet, że kobieta zmarła...

Doktor Maja często też zgłaszała kierownikowi pogotowia, iż leki w ambulansie są przeterminowane, medyczne odpady zakaźne przechowywane zbyt długo, a karetka rzadko jest myta. To wszystko również ma niebagatelny wpływ na bezpieczeństwo pacjentów, ale apele lekarki pozostawały bez jakiegokolwiek odzewu...

Jak na jej pismo zareaguje Rada Powiatu Oświęcimskiego, napiszemy, gdy skarga lekarki zostanie już rozpatrzona.


Foto: Edyta Łepkowska

reklama
News will be here

Zobacz także

Napisz komentarz

Redakcja mamNewsa.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy Internautów. Prosimy o kulturalną dyskusję i przestrzeganie regulaminu portalu. Wpisy niezgodne z regulaminem będą usuwane. Dodając komentarz, akceptujesz postanowienia regulaminu. Wszelkie problemy z funkcjonowaniem portalu, usterki, uwagi, zgłoszenia błędów prosimy kierować na: [email protected]

Musisz być zalogowany, aby dodawać komentarze.

mirko2006, 15.07.2022 08:34

Oto najlepiej opisany obraz naszej służby zdrowia nie obrażając tych którzy solidnie wykonują powierzone obowiązki. Ale niestety tych aroganckich niemiłych pracowników służby zdrowia jest bardzo dużo. Opisana ekipa powinna zostać wyrzucona z pracy natychmiast bez możliwości wykonywania kiedykolwiek pracy związanej z pomocą komukolwiek. Wielu ludzi będzie śledzić tą sprawę ponieważ ten przypadek to nie jest jedynym w innych jednostkach występują podobne problemy tyko każdy boi się ruszać tego problemu.