Na jednej facebookowych grup pewien mieszkaniec Kęt pochwalił się, że przez dwa lata pisał pisma z prośbą o wycinkę drzew rosnących przy jednym z parkingów na osiedlu 700-lecia w swoim mieście. „Prace postępują, w końcu będzie bezpieczniej’ – obwieścił z zadowoleniem. Inni członkowie grupy nie zostawili na nim suchej nitki.
„Jakie zagrożenie te drzewa stwarzały? Za dużo cienia dawały?” – zapytał z przekąsem jeden z grupowiczów. Odpowiedź była zaskakująca. Okazuje się, że nie chodziło o spróchniałe pnie, które mogły grozić zawaleniem drzew, ani o spadające na ziemię suche gałęzie. Zawiniło coś lekkiego i eterycznego.
„Na przełomie maja pełno było białego puchu na parkingu, kiedyś właśnie musiałem zwrócić uwagę dzieciakom, gdyż podpalały ten puch między samochodami. Gdyby choć jeden pojazd miał wyciek z baku, kto by za to odpowiadał? Myślę, że obrońcy drzew umyliby ręce” – napisał mężczyzna, który walczył o wycinkę.
Jedna z kobiet rozsądnie stwierdziła, że zagrożenie spowodowały dzieci, a nie drzewa. Inna zapytała: „Teraz, gdy przyniosą papier i go podpalą, też będą winne drzewa?”. Z kolei jeden z mężczyzn napisał: „Jesienią suche liście również dość dobrze się palą. Wychodzi na to że trzeba by było wyp....... wszystkie drzewa? Ręce opadają”.
Nie zabrakło też głosów ludzi, którzy mieszkają w tamtej okolicy i którym bardzo żal wyciętych drzew. „Były tam, odkąd pamiętam i nikomu nie przeszkadzały” – napisała jedna z mieszkanek. Inna wspominała zabawy na kocu rozłożonym w ich cieniu, a mężczyźni przypomnieli sobie, że właśnie pod nimi grali w piłkę jako chłopcy.
Mieszkańcy podkreślali, że drzewa dawały możliwość zaparkowania w cieniu i zapewniały także trochę wytchnienia od upału, gdy wyszło się na spacer z psem. „Czy teraz w Polsce wrogiem społecznym są drzewa? Może powinniśmy też przestać oddychać, bo za niedługo nie będzie czym” – dodał jeden z mężczyzn.
Foto: Facebook/Mieszkańcy Gminy Kęty
Brak komentarzy