Małgorzata Kwarciak z Andrychowa często obcowała z ludzkim cierpieniem i starała się je złagodzić. Jak wyznaje, dużą część swego czasu poświęcała na wspieranie osób w trudnej sytuacji. Sądziła, że wie, jak jest im ciężko, ale dopiero, gdy jej samej przydarzyło się nieszczęście, zrozumiała, iż żyła dotąd pod kloszem, chroniona przed złem tego świata...
Gdy to się zmieniło, poczuła się jak w koszmarze, z którego nie sposób się obudzić. Dwa lata temu dowiedziała się, że choruje na złośliwy nowotwór piersi. - Okazało się, że mój stan jest paliatywny i nie ma dla mnie żadnej szansy. Straciłam wszelką nadzieję i pogrążyłam się w najmroczniejszych myślach. Czułam, że ciąży nade mną widmo choroby, z którym nie sposób walczyć, bo karty zostały już rozdane – ewidentnie na moją niekorzyść. W tamtym momencie uratowały mnie moje dzieci. Jakkolwiek traumatyczna nie byłaby moja sytuacja, miałam przy sobie trzy osoby, dla których warto było podjąć każdą próbę, nawet jeśli działania te były z góry skazane na porażkę – opowiada andrychowianka.
Dzięki pomocy córki rozpoczęła leczenie w jednym z krakowskich szpitali. Rokowania nie były zbyt optymistyczne. Lekarze nie ukrywali przed nią, że jej guz jest nieoperacyjny. Mało tego, powiększał się jego rozmiar. Jedyne, co medycyna mogła jej zaoferować, to radioterapia i chemioterapia. Małgorzata Kwarciak bała się, że ta druga forma leczenia odbierze jej resztki energii, mimo to podjęła twardą decyzję i zdecydowała się jej poddać. Tak naprawdę, nie miała przecież wyboru...
Chemioterapia sprawiła, że pojawiła się możliwość operacyjnego usunięcia guza. Kobieta bez wahania zdecydowała na zabieg. Niestety, jego efekty okazały się zatrważające. - Po operacji pielęgniarka znalazła mnie pod szpitalnym łóżkiem. Zrealizował się najczarniejszy z możliwych scenariuszy - doszło do pęknięcia tętnicy. Umierałam... Teraz już wiem, że uratowała mnie tylko błyskawiczna reakcja lekarzy – relacjonuje Małgorzata Kwarciak.
Kobieta przeżyła, a nowotwór pozostaje od tamtej pory w uśpieniu. Ale walka z nim osłabiła jej organizm. Andrychowianka do dziś zmaga się ze skutkami ubocznymi radioterapii i chemioterapii. To między innymi rozległe zmiany skórne oraz pękanie żył, zwłaszcza tych w nogach. Bodaj najgorszą przypadłością pani Małgorzaty jest jest neuropatia, przez którą straciła czucie w stopach. Kobieta cały czas pozostaje pod opieką fizjoterapeuty oraz lekarzy różnych specjalności.
Czasami trudno jest jej nie nie pogrążać się w desperacji i nie poddawać się dręczącemu ją bólowi. Ale wciąż nie straciła resztek optymizmu i ciągle jeszcze wierzy, że może wyrwać się ze szponów cierpienia. Niestety, walka o powrót do zdrowia okazała się dla niej zbyt kosztowna. Wyczerpała jej własne oszczędności, a pomoc bliskich też już nie jest wystarczająca. Ostatnią szansą jest dla niej internetowa zbiórka pieniędzy, którą pani Małgorzata założyła tutaj. Można jej też podarować 1,5 % podatku. Szczegóły na poniższym plakacie.
Brak komentarzy