Przez lata nowotwór zaatakował już kilka organów Agnieszki Kierczak z Inwałdu. Tym razem guz okazał się zbyt rozległy, by można go było łatwo usunąć operacyjnie. Ktoś inny w jej sytuacji mógłby się załamać. Ona jednak wierzy, że jeszcze czeka ją szczęśliwa przyszłość. - Nie poddam się, chcę wierzyć, że te wszystkie lata walki oraz bólu miały i mają sens – twierdzi.
Pierwszą dramatyczną diagnozę pani Agnieszka usłyszała 8 lat temu. - To było jak wyrok – złośliwy nowotwór. Mój świat się zawalił. Przeszłam skomplikowaną operację całkowitej resekcji jelita, a po dwóch miesiącach następną, która była konieczna z powodu zapalenia otrzewnej… W trakcie drugiego zabiegu doszło u mnie do niewydolności oddechowo–krążeniowej. Lekarzom cudem udało się uratować moje życie… - relacjonuje kobieta.
Ale to był dopiero początek jej zmagań z nowotworem, które zaczęły się, gdy pani Agnieszka miała zaledwie 30 lat. Przeszła 12 cyklów chemioterapii, a potem długotrwałą rehabilitację. Przez kilka następnych lat nowotwór pozostawał w uśpieniu, jednak w końcu znów dał znać o sobie. Tym razem zaatakował macicę. Okazało się, że trzeba ją w całości usunąć.
- Załamało mnie to, bo jako młoda mężatka bardzo chciałam mieć dzieci. Ale to jeszcze nie wszystko. Po długotrwałej walce o zdrowie, gdy wszystko było już na dobrej drodze, a ja wraz z mężem snułam plany na przyszłość, jesienią 2023 roku musiałam zmierzyć się z kolejną zwalającą z nóg diagnozą – nowotwór trzustki. Mam do czynienia z najskuteczniejszym zabójcą – wyznaje pani Agnieszka.
Została zakwalifikowana do leczenia operacyjnego, ale okazało się, że jeden zabieg nie wystarczy. - Nowotwór jest w tym momencie zbyt rozległy i nie da się skutecznie pokonać go podczas jednej operacji. Aby móc liczyć na kolejną, muszę poddać się długotrwałemu leczeniu, w pierwszej kolejności ustabilizowaniu wszystkich chorób współistniejących, co pozwoli zakwalifikować mnie do chemioterapii – podkreśla pani Agnieszka.
Lata walki o zdrowie wyczerpały ją nie tylko fizycznie, ale i finansowo. Dojazdy do szpitali, konsultacje lekarskie, plastry przeciwbólowe i leki – to wszystko bardzo dużo kosztuje. - Choroba odebrała mi możliwość pracy. Nie jestem już w stanie sama pokrywać kosztów leczenia. Chce się cieszyć życiem, rodziną, każdą chwilą spędzoną z bliskimi. Nie uda mi się to bez Państwa pomocy. Błagam, nie pozwólcie mi przegrać. Mam dla kogo żyć – apeluje kobieta.
Zbiórkę na jej leczenie prowadzi Fundacja Siepomaga. Odbywa się ona TUTAJ.
Brak komentarzy