Twórczość Zbigniewa Burego z Roczyn, tworzącego też pod pseudonimem artystycznym Alex Johanson, można było już podziwiać na niejednej wystawie w kraju i za granicą. Teraz część z jego rzeźb jest prezentowana w Galerii Platan działającej przy Instytucie Polskim Lengyel Intézet w Budapeszcie.
Zbigniew Bury dziś jest uznanym malarzem i rzeźbiarzem, ale na początku jego drogi życiowej nikt nie wróżył mu kariery artystycznej. Nie należał bowiem do tych cudownych dzieci, które już w wieku przedszkolnym zdradzają wyraźny talent plastyczny. Jego matka chciała, by syn poszedł do pierwszej klasy jako sześciolatek, lecz pani psycholog, która oceniała predyspozycje malca do rozpoczęcia nauki w szkole, uznała, że nie jest jeszcze na to gotowy.
– Nie przeszedłem egzaminu z rysowania, ale mama się uparła i mimo wszystko zapisała mnie do podstawówki – śmieje się artysta. Dopiero w następnych latach malunki Zbyszka zaczęły wyróżniać się spośród prac rówieśników. Do tego stopnia, że szkolna plastyczka nie dowierzała, by wychodziły spod jego ręki i ich autorstwo przypisywała matce chłopca. Dlatego przeważnie dostawał za nie dwóje, które w tamtych czasach były ocenami niedostatecznymi...
Niezrażony brakiem uznania, Zbyszek z zapałem pokrywał kartki z bloku farbami. I stopniowo nauczyciele przestali wątpić w uzdolnienia artystyczne chłopca, zaś jego dzieła zaczęły przynosić mu sukcesy w konkursach. Bez trudu dostał się do liceum plastycznego, aczkolwiek niewiele później je opuścił. – Jeden z profesorów stwierdził, że nie bardzo się tam nadaję, bo za rzadko chodzę do szkoły. Więc postanowiłem odejść – wyznaje Zbigniew Bury.
Choć ostatecznie ukończył andrychowską „bawełniankę”, malować nigdy nie przestał. Robił to nawet w wojsku, gdzie poznał młodego malarza Piotra Jargusza. Ów artysta namówił Zbyszka, aby zrobił maturę i spróbował dostać się na akademię sztuk pięknych, którą on sam miał już wtedy za sobą. – Posłuchałem jego rad. I nawet zdałem na akademię w Krakowie, ale byłem pod kreską i mnie nie przyjęli. Dowiedziałem się jednak, że powstaje wydział malarski na uczelni w Cieszynie, więc postanowiłem również tam uderzyć. Moje prace zrobiły na wykładowcach bardzo dobre wrażenie, byłem prawie pewny, że się dostanę, ale oblali mnie na ruskim…– opowiada Zbigniew Bury.
Duży wpływ na rozwój Burego mieli dwaj artyści uczący go rysunku i malarstwa w prywatnej szkole w Bielsku-Białej, do której poszedł w rok po niezdanym egzaminie na studia w Cieszynie –Józef Hołard i Jerzy Czereczon. Jednak niewiele brakowało, by Zbigniew Bury nigdy nie został ich uczniem. Choć bowiem zapisał się do szkoły, nie miał pieniędzy na czesne. Naukę rozpoczął tylko dlatego, że dyrektorka placówki pozwoliła mu płacić… obrazami. Uznała bowiem, iż bez trudu je spienięży. Lecz Zbigniew Bury nie wytrwał długo w roli adepta mistrzów. Po roku poszedł własną drogą, szukając nowych inspiracji.
Z czasem zaczął się parać również rzeźbą i ceramiką. Z tą drugą zetknął się trochę przypadkiem, jednak w ostatnich latach poświęca jej znacznie więcej czasu niż malarstwu. Dominuje ona zwłaszcza w dorobku twórczym jego alter ego – Alexa Johansona. Zbigniew Bury prowadzi bowiem podwójne życie artystyczne. Obrazy i rzeźby, które podpisuje własnym nazwiskiem, pozwalają poznać tylko część jego natury, tę bardziej poważną. Są proste w formie, mocno zgeometryzowane i nierzadko niosą z sobą jakieś głębokie przesłanie.
Jako Alex Johanson maluje i rzeźbi groteskowo zdeformowane postacie ludzkie lub zwierzęce, nierzadko uwieczniając je w erotycznych sytuacjach. Te frywolne dzieła wzbudzają znacznie gorętsze i bardziej rozbieżne emocje niż wszystko, co stworzył jako Zbigniew Bury – oscylujące od zdecydowanej odrazy po niekłamany zachwyt… Mimo że wywołują tak skrajne reakcje, przyniosły autorowi komercyjny sukces. Każda wystawiona na sprzedaż praca Alexa Johansona bardzo szybko znajduje nabywcę.
Tworząc pod dwoma nazwiskami, Zbigniew Bury wypracował dwa całkowicie różne style, oba niezwykle charakterystyczne. Udowodnił w ten sposób, że prawdziwy artysta nie stawia przed sobą żadnych ograniczeń i nie musi zamykać się w ramach określonej maniery twórczej. Owszem, powinien mieć łatwo rozpoznawalny styl, ale dlaczego tylko jeden?
Za osiągnięcia artystyczne Zbigniew Bury został w 2009 roku odznaczony prestiżowym Srebrnym Medalem Towarzystwa im. Hipolita Cegielskiego „Labor Omnia Vincit”. W trzy lata później otrzymał odznakę honorową „Zasłużony dla Kultury Polskiej”, nadawaną przez Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego. A w 2020 roku przyznano mu Dyplom Honorowy Narodowej Akademii Sztuki Ukrainy w Kijowie.
Wystawa jego prac w Budapeszcie potrwa do 15 marca.
Foto: Facebook/AlexJohanson Albo ZbyszekBury
Brak komentarzy