Śmierdzący problem w centrum Andrychowa

Publiczne toalety znajdujące się na terenie Parku Miejskiego w Andrychowie, w sąsiedztwie pałacu Bobrowskich i kościoła, to miejsce znane z widzenia każdemu mieszkańcowi miasta. Większość z nich unika jednak korzystania z tego przybytku, jeśli tylko ma taką możliwość... Jego wnętrze nie zachęca bowiem do odwiedzin, a wręcz odstrasza, choć nie zawsze tak było.

Jedna z naszych czytelniczek, rodowita andrychowianka opowiada, że w przeszłości, gdy pracowała nieopodal, sama nieraz korzystała z miejskich toalet. - Pamiętam, że wtedy prowadziła je osoba prywatna. W środku szału nie było, ale jednak panował porządek. Można było skorzystać z tego za złotówkę. Z jakiegoś powodu, chyba po prostu zabrakło osoby, która chciałaby przejąć prowadzenie szaletów, stały się one bezpłatne, pod auspicjami gminy. Jest tam jakiś pan, który pracuje ponoć na etacie – twierdzi kobieta.

Ostatnio pilnie potrzebowała skorzystać z toalety, a że akurat była w parku, postanowiła udać się właśnie do tego miejskiego przybytku, pamiętając jak było w nim za dawnych lat. I doznała szoku. - Kible tam są obsr..e, obsikane, a smród jest taki, że się wejść nie da. Cuchnie nie tylko brudami z ubikacji, ale również papierosami. Dymu jest tyle, że siekierę można zawiesić. Bo, jak się okazuje, zrobiła się tam istna melina. Gromadzą się tam różne żule – sugestywnie opisuje sytuację pani Joanna.

Pojechaliśmy sprawdzić, jak to wygląda, ale mieliśmy okazję obejrzeć szalety tylko z zewnątrz. Drzwi wejściowe okazały się zamknięte. Zarówno te do damskiej, jak i do męskiej ubikacji. Przechodzący mężczyzna zapewnił nas, że toalety są czynne, ale trzeba zapukać. Stukanie jednak nic nie dało.

Próbowaliśmy uzyskać w Urzędzie Miejskim w Andrychowie informację, czy jest jakiś pomysł na rozwiązanie owego śmierdzącego problemu w samym centrum miasta. Nie dodzwoniliśmy się jednak do nikogo, kto mógłby nam powiedzieć coś na ten temat. Do tematu powrócimy niebawem.

Foto: Edyta Łepkowska