Już grubo ponad rok czekają na Internet. Jak się okazuje, jego dostawca ma poważny problem

Mieszkańcy ulicy Szewskiej w Andrychowie od około półtora roku czekają na doprowadzenie światłowodu do ich domów. Od dostawcy Internetu dowiedzieli się jedynie, że są trudności z uzyskaniem zgody na podwieszenie kabla na latarniach ulicznych będących własnością spółki Tauron Nowe Technologie.

- Pytałem na infolinii czy problemem nie jest raczej mała ilość chętnych i po prostu inwestycja nie jest opłacalna, ale odpowiedz brzmiała, że nie. Dalej jest wałkowany temat tych słupów. Najgorsze jest to, że bardzo potrzebuję dobrego Internetu, a jestem w tej sprawie bezsilny – mówi jeden z mieszkańców ulicy Szewskiej. Mężczyzna nie jest bynajmniej jedyną osobą stamtąd, która na próżno czeka na doprowadzenie światłowodu.

Zbigniew Oboza, kierownik budowy sieci w firmie Beskid Media, która ma dostarczyć Internet na ulicę Szewską, wyjaśnia: - Mamy decyzję odmowną od zarządcy latarni ulicznych, czyli spółki Tauron Nowe Technologie. Jego argumentem jest stan techniczny tych urządzeń. A po drugie, jak twierdzi, są to konstrukcje, które nie są przewidziane do podwieszania jakichkolwiek sieci, pomimo że na niektórych z nich wiszą jakieś kable. Krótko mówiąc, jeśli jest zapotrzebowanie ze strony mieszkańców, spróbujemy ponowić wniosek do Tauronu.

Jak twierdzi, Beskid Media może wybudować własną infrastrukturę dla potrzeb tworzonej sieci. Jednak nie w sytuacji, gdy chodzi o doprowadzenie Internetu do zaledwie kilku domów, jak to jest w przypadku ulicy Szewskiej... - Jeśli ktoś domaga się, dzwoni, to ustosunkowujemy się do tego i staramy się przedstawić jakieś rozwiązanie, znaleźć złoty środek. Ale aktualnie jest cisza z tamtego rejonu. Jeżeli komuś bardzo zależy na tym światłowodzie, niech się z nami ponownie skontaktuje, na pewno znajdziemy jakiś sposób, żeby go podłączyć. Nigdy nie mówimy, że się nie da. Tylko musi być jakieś przełożenie ilości klientów na koszt budowy. Ewentualnie, jeśli chodzi o pojedynczy przypadek, możemy się umówić z tą osobą, że częściowo dołoży się do inwestycji. Bo wiadomo, że perspektywie dwuletniej umowy musi to przynieść jakikolwiek minimalny zysk dla firmy, a nie stratę – tłumaczy Zbigniew Oboza.

Foto: Edyta Łepkowska