Władze Zatora planują budowę okazałego gmachu Miejskiego Ośrodka Sportu. Wedle założeń, obiekt miałby mieścić szatnie i łazienki dla zawodników klubu Zatorzanka i ich gości, ale również między innymi siłownię, salę konferencyjną, pomieszczenia biurowe oraz magazynowe. Okazuje się jednak, że wszystkie oferty złożone w przetargu opiewają na kwoty dużo wyższe od tej, którą inwestor zamierza przeznaczyć na realizację przedsięwzięcia.
Piłkarze z LKS Zatorzanka w Zatorze już od wielu lat narzekają na fatalne warunki sanitarne w budynku, w którym mają szatnie i łazienki. Ale ich apele o budowę nowego obiektu zawsze przegrywały z innymi, pilniejszymi i ważniejszymi inwestycjami. Teraz jednak zdawało się, że ich prośby wreszcie mają szansę na realizację. Władze gminy zleciły wykonanie projektu Miejskiego Ośrodka Sportu, który miałby nie tylko spełnić potrzeby Zatorzanki, lecz stać się również miejscem animacji życia sportowego mieście i jego okolicach. A ponadto przyciągać wzrok niezwykłym wyglądem. Bryła obiektu ma bowiem przypominać kształtem łódź, by nawiązywać do rybackich tradycji Doliny Karpia.
Część gminnych radnych nie jest jednak zachwycona pomysłem. Uważają, że „moloch” (jak nazwali budynek Miejskiego Ośrodka Sportu w Zatorze) pochłonie zbyt dużo pieniędzy. Nie tylko sama jego budowa, która ma być w większości dofinansowana z Rządowego Funduszu Polski Ład. Martwią ich przede wszystkim koszty utrzymania tak dużego obiektu. Teraz okazuje się, że również realizacja inwestycji będzie kosztowała znacznie więcej niż wynikało z kosztorysu inwestorskiego.
Na jego podstawie burmistrz Zatora Mariusz Makuch zaplanował, że na budowę wyda niespełna 14,2 mln zł. Do przetargu przystąpiły cztery firmy. Różnice w ich ofertach są kolosalne. Najtańszą od najdroższej dzieli ponad 3,2 mln zł. Ale nawet najniższa z proponowanych cen jest o około 1,1 mln zł wyższa od kwoty, którą włodarz zamierzył przeznaczyć na budowę i wynosi prawie 15,3 mln zł. Na razie nie wiadomo, jaką decyzję podejmie włodarz w takiej sytuacji. Może unieważnić przetarg i ogłosić kolejny, z nadzieją na to, że ktoś złoży tańszą ofertę (choć przy ciągle rosnących cenach szanse na to są marne), albo szukać dodatkowych pieniędzy na realizację przedsięwzięcia, co może oznaczać rezygnację z innej inwestycji... W tym przypadku musiałby jeszcze uzyskać zgodę radnych na wprowadzenie zmian w budżecie, a to niekoniecznie spotka się z ich przychylnością...
Brak komentarzy