Paweł Chwała z Barwałdu Dolnego, zawodnik klubu Aquila Peleton Wadowice porwał się na karkołomny wyczyn – wystartował w Maratonie Rowerowym Dookoła Polski. Jego uczestnicy mają do pokonania 3200 km w 10 dni. W tym roku ukończyło go w wyznaczonym czasie 29 osób, w tym właśnie Paweł Chwała. Zawodnik z Barwałdu Dolnego zajął drugie miejsce.
Maraton Rowerowy Dookoła Polski w kategoriach open i solo jest zaiste morderczy, ponieważ uczestnicy pokonują trasę non stop, bez jakiejkolwiek pomocy z zewnątrz - bez samochodów z obsługą techniczną, masażystów, lekarzy i całego tabunu ludzi, który towarzyszy zawodnikom przy typowych wyścigach szosowych. Są zdani tylko na siebie, własny rower i ekwipunek zabrany ze sobą na starcie, a na ewentualną pomoc mogą liczyć jedynie od innych uczestników lub przypadkowo napotkanych po drodze ludzi. Zawodnicy samodzielnie ustalają czas, miejsce i długość trwania odpoczynków.
- Wynik zawodów uzależniony jest więc od aktualnej formy i dyspozycji, ale również od taktyki i logistyki. W moim przypadku decyzja o starcie była spontaniczna. Zapisałem się zaledwie tydzień wcześniej, startując bez żadnego planu na pokonanie trasy – wyznaje Paweł Chwała. Wprawdzie w ubiegłym roku, po ukończeniu ultramaratonu kolarskiego Bałtyk-Bieszczady Tour 1008 km non stop, powiedział sobie: „nigdy więcej!”, ale zupełnie nie przeszkodziło mu to w tym, by teraz porwać się na dużo trudniejsze zadanie.
Trasa maratonu prowadzona jest możliwie najbliżej granic Polski. Na mecie zlokalizowanej na Przylądku Rozewie przy latarni morskiej stawiło się 76 zawodników. Wyruszyli stamtąd na wschód, by okrążyć kraj zgodnie z ruchem wskazówek zegara. Jechali niezależnie od warunków pogodowych.
- We Włodawie, na 900. kilometrze spadł pierwszy deszcz – ok, byłem przygotowany, że prędzej czy później to nastąpi. Jako że mieliśmy możliwość zdawania relacji live z trasy, napisałem na ogólnodostępnym kanale: „Mamy to! W końcu ciepły, letni deszcz”. Jak się później okazało, było to jednak jedynie preludium do późniejszego armagedonu pogodowego. Początkowy śmiech, przerodził się więc w śmiech przez łzy – opowiada Paweł Chwała. Wodooporna torba, w której wiózł ekwipunek i odzież, nie poradziła sobie z ulewą i cała jej zawartość doszczętnie przemokła.
Przed Przemyślem zdarzyło mu się pobłądzić i miał potem duży problem z powrotem na trasę, ponieważ w padającym deszczu trudno było posługiwać się nawigacją w telefonie. Pierwszej kontuzji Paweł Chwała nabawił się znacznie później niż wielu innych zawodników, bo dopiero na 800 km przed końcem trasy. Mimo dotkliwego bólu w prawym udzie, jechał dalej, ale próba oszczędzania tej nogi zakończyła się urazem kolana w drugiej. Mocno we znaki dawały mu się również… pośladki.
- Ale najciekawsze w tym wszystkim było to, że mimo tylu przeciwności, mimo ciągłej jazdy w deszczu, za każdym razem, kiedy wychodziło słońce, dalej czerpałem z tego wszystkiego przyjemność. Dalej jazda na rowerze sprawiała mi niemałą frajdę i dalej byłem ciekawy co przyniosą kolejne kilometry. A przynosiły również niesamowite krajobrazy. Miałem okazję poznać Polskę z innej perspektywy niż dotychczas – podkreśla Paweł Chwała.
Zawodnik z Barwałdu Dolnego przejechał całą trasę w 9 dni, 15 godzin i 39 minut. Tylko 28 innych uczestników zmieściło się w limicie czasowym, który wynosił 10 dni. Paweł Chwała dotarł do mety jako drugi w kategorii open. Przekroczył ją ramię w ramię z jeszcze jednym zawodnikiem – Piotrem Baranowskim.
Foto z archiwum Piotra Chwały
Brak komentarzy