reklama
reklama

Lekarz wyjaśnia dlaczego wezwał policję, zamiast zająć się pacjentką

MAGAZYN, Na sygnale, Wiadomości, 07.09.2021 19:00, Edyta Łepkowska

Dalszy ciąg bulwersującej sprawy, którą opisaliśmy kilka dni temu.

Lekarz wyjaśnia dlaczego wezwał policję, zamiast zająć się pacjentką

W tekście „Wstrząsające zdarzenie w szpitalu. Nastolatka mogła umrzeć” relacjonowaliśmy dramatyczne przeżycia pani Aleksandry z Wadowic, która nie mogła doprosić się o natychmiastową pomoc dla ciężko chorej piętnastoletniej córki.

Przypomnijmy. Dziewczyna cierpi na rzadką metaboliczną chorobę przejawiającą się zaburzeniami beta-oksydacji (czyli przekształcania) kwasów tłuszczowych. 30 sierpnia doszło u niej do sytuacji zagrożenia życia, w której jedynym ratunkiem jest podłączenie kroplówki z dziesięcioprocentowym roztworem glukozy. Matka wezwała karetkę pogotowia, która mimo jej nalegań na pośpiech, przyjechała dopiero po upływie 45 minut. Potem kobieta godzinę czekała razem z córką w Szpitalnym Oddziale Ratunkowym na podanie nastolatce preparatu ratującego życie. Wszystko dlatego, że dyżurujący lekarz (nota bene ginekolog), zamiast udzielić pomocy pacjentce, zajął się pacyfikowaniem wzburzonej matki. Wezwał w tym celu policję.

W poprzednim artykule opublikowaliśmy również odpowiedź Barbary Bulanowskiej, dyrektorki Zespołu Zakładów Opieki Zdrowotnej w Wadowicach na nasze pytania dotyczące tego zdarzenia. Powiadomiła nas ona tylko, że w szpitalu wszczęto procedurę mającą na celu wyjaśnienie sprawy. Teraz wiemy już, jak dyżurujący na SORze lekarz wytłumaczył swoje zachowanie. Pod artykułem zamieszczamy treść jego odpowiedzi skierowanej do dyrekcji ZZOZ.

Sterroryzowała wszystkich?

Sami również spotkaliśmy się z tym lekarzem, aby wysłuchać jego wersji wydarzeń. Bardzo różni się ona od tej, którą zrelacjonowała nam matka chorej nastolatki, ale jest z nią spójna w jednym. Lekarz nie ukrywa, iż wezwał policję, by spacyfikować zdenerwowaną kobietę. Lecz przedstawił panią Aleksandrę jako niemal demoniczną postać, harpię w ludzkiej skórze. Tak agresywną, że sterroryzowała zarówno ratowników w karetce pogotowia, jak i personel SORu...

- Gdy ją grzecznie zapytałem, czy ma przy sobie kartę informacyjną z leczenia córki, już skoczyła na mnie z agresją. Zaczęła mi rozporządzenia wydawać, tłumaczyć, co trzeba podać. Narobiła takiego wrzasku, że szkoda gadać. A na oddziale leżą pacjenci, którzy wymagają spokoju. Rzadko spotykane są osoby z takim tupetem, jak ta pani. Jednak panowie policjanci nie spisali protokołu, ponieważ ona stwierdziła, że skoro nie użyła niecenzuralnych słów, to mnie nie znieważyła – mówił lekarz w rozmowie z mamNewsa.pl.

A dlaczego nie udzielił chorej nastolatce natychmiastowej pomocy? Jak stwierdził, zawiniła temu sama matka, która nie zgodziła się, by pobrać córce wymaz do testu na koronawirusa. Wedle obowiązujących przepisów, bez jego wyniku pacjentki nie można było wysłać na oddział pediatryczny. Lekarz dodał, że również na SORze nie mógł nastolatce pomóc z powodu zachowania jej matki. - Pani Aleksandra domagała się, aby jej córce podać dożylnie stężony roztwór glukozy, ale nie mogłem tego zrobić bez wykonania pomiaru poziomu cukru we krwi. A matka na to również się nie zgodziła – mówił. Sam jednak przyznał, że choroba jej córki jest ciężka i nieuleczalna. – Ta dziewczyna dożyje pewnie najwyżej dwudziestu, trzydziestu lat - powiedział.

Testu nie było, ale jego wynik - owszem

Choć jednak lekarz twierdzi, że pacjentka nie miała przeprowadzonego testu na COVID-19, to jednak w końcu nastolatka trafiła na oddział pediatryczny z jego ujemnym wynikiem... Pani Aleksandra sama nam o tym opowiedziała, gdy rozmawialiśmy z nią bezpośrednio po zajściu na SORze. Skąd więc wziął się ten wynik? Ratownik medyczny, który tamtego dnia miał dyżur w Szpitalnym Oddziale Ratunkowym twierdzi, że to efekt pomyłki, o jaką nietrudno w panującym tam zamieszaniu.

- Mieliśmy tego dnia sporo pacjentów, jak to zazwyczaj bywa na dyżurach. Ani ja, ani koleżanka nie dosłyszeliśmy, czy był pobrany wymaz do testu antygenowego. Ale każda karetka przyjeżdżająca na SOR musi mieć pacjenta wymazanego. Nie dosłyszałem od ratownika przekazującego nam chorą, że matka nie zgodziła się na wykonanie testu, bo musiałem zajmować się innymi pacjentami. I wklepaliśmy przez pomyłkę, że wynik był ujemny. Potem zostało napisane sprostowanie do dyrekcji szpitala, że doszło do naszego błędu, jeśli chodzi o test – mówi mężczyzna.

Zarówno on, jak i ratownik z karetki, która przywiozła chorą piętnastolatkę, jednogłośnie popierają lekarza w jego zapewnieniach o agresji pani Aleksandry. – Matka nie zgadzała się na zbadanie dziecka ani zmierzenie jej żadnych parametrów. Nawet na pomiar ciśnienia, saturacji i tętna. Gdy ją zapytałem, kto będzie odpowiadał, jeśli córce stanie się coś po drodze, to odparła, że ona sama – twierdzi ratownik z karetki. Zapytaliśmy go również, dlaczego pani Aleksandra musiała czekać aż 45 minut na przyjazd ambulansu. – My pojechaliśmy od razu, gdy dostaliśmy zgłoszenie. Wcześniej widocznie nie było wolnych karetek – podkreśla.

Matka złoży skargę

Zrelacjonowaliśmy pani Aleksandrze przebieg rozmów z lekarzem i ratownikami. Kobieta była zszokowana ich treścią. – Nie zgodziłam się jedynie na to, by ratownik medyczny założył mojej córce wenflon, ponieważ jej żyły są bardzo zniszczone po piętnastu latach ciągłego niemal podkłuwania. Chciałam, żeby zrobiła to doświadczona pielęgniarka z pediatrii. Ratownik nie mówił o żadnym wymazie, a na zmierzenie ciśnienia i tętna się zgodziłam. Wiem, że oni teraz będą się bronić. Ale ja nie zamierzam się wycofać, bo nie mam nic na sumieniu i nie muszę się z niczego tłumaczyć. Prawda jest po mojej stronie – zapewnia kobieta.

I dodaje, iż zamierza złożyć skargę do szpitala, gdy tylko stan zdrowia jej córki wróci do normy. Na razie bowiem obie pojechały do Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie, gdzie nastolatka leczy się od urodzenia.

Wyjaśnienia lekarza skierowane do dyrekcji ZZOZ w Wadowicach:

reklama

Zobacz także

Napisz komentarz

Redakcja mamNewsa.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy Internautów. Prosimy o kulturalną dyskusję i przestrzeganie regulaminu portalu. Wpisy niezgodne z regulaminem będą usuwane. Dodając komentarz, akceptujesz postanowienia regulaminu. Wszelkie problemy z funkcjonowaniem portalu, usterki, uwagi, zgłoszenia błędów prosimy kierować na: [email protected]

Musisz być zalogowany, aby dodawać komentarze.

Zakolog, 08.09.2021 10:41

No to podsumujmy – uniemożliwienie ratownikom założenia dostępu naczyniowego, było grubym błędem opiekunki chorej, jeśli ktoś decyduje się na interwencję jednostki ratownictwa medycznego, musi konsekwentnie przyjąć procedury obowiązujące ratowników. A teraz clou problemu ! Tłumaczenie dyżurnemu na SOR mechanizmów tego akurat zaburzenia chorobowego, rzeczywiście mija się z celem. Taką dyskusję raczej powinno prowadzić się z biologiem molekularnym i genetykiem, ale żądanie podania wlewu z glukozy, już powinno być uzasadnione z określeniem jego celu. Z relacji matki i lekarza nie wiemy, czy taka próba została podjęta ? Po fakcie z wyjaśnień lekarza wiemy, iż chciał on zmierzyć poziom glikemii, co sugeruje, iż nie rozumiał powodu podania tej kroplówki. Obrażanie się lekarza na opinie pacjenta, jest z kolei bardzo grubym błędem i brakiem poczucia własnej wiedzy i profesjonalizmu. Niestety ta maniera coraz częściej występuje u dużej części medyków i potwierdza lichy stan ich wiedzy, także psychologicznej. Wezwanie Policji do ustalenia racji medycznych, jest skrajnym przypadkiem tego zjawiska. Ale powyższe nie miałby miejsca, gdyby nie folwarczny i pańszczyźniany model zarządzania tym szpitalem. Ta jednostka nie jest powołana do leczenia chorych, tylko do realizacji różnymi sposobami wyniku finansowego, zabezpieczenia stanowisk pracy dla powiatowej nomenklatury ich protegowanych oraz jako przechowalnia politycznych działaczy, którym macierzysta partia nie jest wstanie zapewnić zajęcia. Czyli porzućcie wszelką nadzieję, ci którzy przekraczacie jej progi.

cath, 07.09.2021 20:56

Prawda zapewne leży pośrodku.Można monitoring sprawdzić bo chyba jest z tego co wiem .Inna sprawa ze powinniście chyba zamazać dane osobowe .Stężona glukoza w żyłę obwodowa to dobry sposób na zniszczenie żył -glukozę powinno podawać inaczej tak mi się jeszcze przypomniało .