W gminie Mucharz dzieją się dziwne rzeczy. Odkąd jej wójtem jest Renata Galara, rotacja na ważnych stanowiskach w Urzędzie Gminy oraz jednostkach organizacyjnych jest nieprzeciętnie duża. W czasie jej rządów odeszło aż 12 osób. Większość z nich na pozór z własnej woli. Jak jednak wynika z ich własnych relacji, niezupełnie tak było… Co się wydarzyło?
Minęło niewiele ponad cztery lata kadencji obecnego samorządu, a tymczasem Urząd Gminy Mucharz doczekał się w tym czasie już trzeciego sekretarza. Oprócz dwóch osób zajmujących kolejno to stanowisko, odszedł kierownik referatu inwestycyjnego i osoba zajmująca się ochroną środowiska. Urząd stracił też inspektora do spraw promocji i pozyskiwania środków unijnych. Wójt Renata Galara całkowicie zlikwidowała to stanowisko. Zwolniła poprzedniego dyrektora Gminnego Ośrodka Kultury i Czytelnictwa, a osoba, która przejęła po nim pałeczkę, sama ostatnio złożyła wypowiedzenie. Zmienili się kierownicy Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej oraz Zakładu Wodociągów i Kanalizacji, a także dyrektorzy wszystkich szkół – w Świnnej Porębie nawet dwukrotnie.
Większość ze wspomnianych osób odeszła z własnej, lecz niekoniecznie nieprzymuszonej woli. Jak bowiem twierdzą te z nich, które zechciały z nami na ten temat porozmawiać, wszystkie lubiły swoją pracę, ale nie mogły wytrzymać kreowanej przez panią wójt atmosfery. Każda z nich ma wykształcenie, doświadczenie i nigdy nie brakowało jej pewności siebie ani wiary w swoje możliwości, do czasu, aż przyszło im współpracować z Renatą Galarą. Tak przynajmniej mówią te osoby. Nie podajemy ich nazwisk, aby chronić je przed ewentualnymi reperkusjami, jednak są to ludzie, których wiarygodność jest nie do podważenia, cieszący się szacunkiem w gminie.
- Odkąd zmieniłem pracę, nie mogę uwierzyć, że tak długo byłem w stanie pracować z tą panią. Nie zdawałem sobie sprawy, że to przez nią byłem tak zestresowany. Uświadomiłem to sobie dopiero po odejściu, gdy znów zacząłem bez problemu przesypiać całe noce – mówi jedna z tych osób. Jak twierdzą nasi rozmówcy, "wójt jest osobą apodyktyczną, konfliktową, a przy tym emocjonalną, która raz potrafi jawnie okazywać komuś niechęć i publicznie go łajać, a innym razem traktuje go jak najlepszego przyjaciela".
Podkreślają, iż Renata Galara za wszelką cenę forsuje swoje pomysły, nie bacząc na to, czy są możliwe do realizacji w zgodzie z przepisami prawa. A jeśli ktoś próbuje jej coś wyperswadować, lepiej od niej znając mechanizmy funkcjonowania samorządu terytorialnego, naraża się na jej gniew. Ci którzy odeszli, nie boją się użyć nawet mocniejszych słów. Jak twierdzą, byli wręcz ofiarami zastraszania czy mobbingowania.
- Pani wójt nie potrafi przyjąć żadnej porady. Nie chodzi o to, żeby stosowała się do tych rad, ale żeby po prostu rozmawiała z ludźmi. A ona traktuje to od razu jak krytykę. Wystarczy jej cokolwiek zasugerować, by uznała to za rzucanie jej kłód pod nogi. W takiej sytuacji ci, którzy mają odwagę, odchodzą i znajdują inną pracę, w której są doceniani. Niestety, poza gminą - mówi jeden z naszych rozmówców. - Odkąd pracuję, to takiego exodusu pracowników nigdzie nie widziałem. Ani o nim nie słyszałem.
Jedną z metod stosowanych przez Renatę Galarę miało być degradowanie pracowników. Proponowała im stanowiska niższe od dotychczas zajmowanych, co też nie pozostawało bez wpływu na ich decyzję o odejściu.
Każda z osób, z którymi rozmawialiśmy, mówi, że włożyła dużo serca w swoją pracę i nie odeszłaby, gdyby nie czuła się do tego poniekąd zmuszona. - Można być rygorystycznym i surowym, ale każdemu człowiekowi bez względu na pozycję i stanowisko należy się szacunek. A tam nie można na to liczyć. Trzeba w każdym momencie spodziewać się wbicia kolejnej szpilki. Pewne sytuacje wzbudziły mój głęboki niepokój emocjonalny, zaburzyły równowagę, rozbiły mnie psychicznie. I nie tylko w moim przypadku tak było. Inna z tych dwunastu osób, które spadły ze stołka w ostatnich latach, w czasie niedawnej rozmowy ze mną powiedziała, że do dziś ma wielką traumę związaną z pracą pod rządami pani wójt. Ba, nie musiała nawet tego mówić, wystarczyły łzy płynące z jej oczu. A od czasu jej odejścia minęło już sporo czasu – twierdzi jedna z nich.
Gdy radni pytali na sesji o liczne zmiany w Urzędzie Gminy i jednostkach organizacyjnych, wójt gminy Mucharz Renata Galara tłumaczyła im, że ludzie, którzy odeszli, zrobili to dlatego, iż znaleźli lepszą pracę. Jednak żaden z naszych rozmówców w momencie składania wypowiedzenia nie wiedział jeszcze, gdzie będzie zatrudniony. Każdy miał tylko świadomość, że przy jego wykształceniu i doświadczeniu zawodowym nie grozi mu bezrobocie.
W korespondencji z nami Renata Galara wyjaśniła tę sytuację w podobny sposób. „Zmiany w zatrudnieniu były spowodowane normalnymi ruchami kadrowymi – odejścia na emerytury, rozwiązania umów za porozumieniem stron, poszukiwanie przez pracowników lepszych warunków pracy i płacy, zakończenie umów terminowych, wypowiedzenia zmieniające warunki pracy itp. Wszystkie powyższe zdarzenia odbyły się zgodnie z przepisami prawa pracy, Kartą Nauczyciela itp.” – napisała.
Dodała, że nie jest w stanie odnieść do zarzutów naszych rozmówców, nie wiedząc, o jakie sytuacje i osoby chodzi. „Ponadto udzielanie informacji w konkretnej sprawie wymagałoby uzyskania zgody pracownika. Nadmieniam, że jako wójt i równocześnie pracodawca, mam prawo, a nawet obowiązek, przydzielać zadania zgodnie z kompetencjami i predyspozycjami pracownika, w celu sprawnego działania urzędu i prawidłowego wypełniania nałożonych na niego zadań. Jakiekolwiek wskazywanie innych przyczyn zmian jest po prostu nieprawdą” – stwierdziła.
Foto: Google Street View
Brak komentarzy