Dwa tygodnie temu w całej Polsce głośno stało się o wikarym, który kilka lat temu miał dopuścić się molestowania niepełnosprawnej pacjentki w szpitalu w Makowie Podhalańskim. Sprawa wyszła na jaw dopiero niedawno, ponieważ kuria długo zwlekała z zawiadomieniem o tym śledczych. Teraz ksiądz opuścił parafię w Bachowicach, w której ostatnio sprawował posługę duszpasterską.
O tej bulwersującej sprawie pisaliśmy tutaj. Ksiądz Kazimierz K. był kapelanem odwiedzającym chorych w szpitalu w Makowie Podhalańskim. Długo nikt z personelu nie zauważył niczego niestosownego w jego zachowaniu. Podejrzenia zaczęły kiełkować, gdy pielęgniarki zaobserwowały dziwne pobudzenie starszej pacjentki po jego wizytach. Kobieta twierdziła, że odwiedza ją… diabeł. Później kapłan został już przyłapany na gorącym uczynku, po czym dyrekcja szpitala zakazała mu wstępu o placówki.
Gdy o postępowaniu księdza zawiadomiła kurię w Krakowie, został on odwołany z funkcji kapelana i przeniesiony do parafii w Bachowicach. Ale na tym wówczas skończyły się restrykcje wobec duchownego. Przez kilka lat nikt nie zawiadomił organów ścigania o zachowaniu kapłana w makowskim szpitalu. Kuria zrobiła to dopiero w tym roku.
- Ksiądz Kazimierz K. usłyszał zarzut dopuszczenia się innej czynności seksualnej wobec osoby niepoczytalnej. Trwa postępowanie w tej sprawie. Duchowny nie przyznał się do stawianych mu zarzutów – poinformował media Janusz Hnatko, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Krakowie.
Gdy mieszkańcy Bachowic dowiedzieli się o całej sprawie, zapowiadali, że zorganizują protest przed plebanią. Ale duchowny sam opuścił parafię. Nie wiadomo, dokąd się udał. Proboszcz poinformował wiernych jedynie, że wikary odchodzi i nie będzie już tam sprawował posługi.
Foto: Pixabay
Brak komentarzy