reklama
reklama

Została mamą zastępczą dla młodszego rodzeństwa. Chce im wynagrodzić lata niedostatku

MAGAZYN, Wiadomości, 25.06.2022 18:20, Edyta Łepkowska
Odkąd 9 lat temu zmarła matka Martyny i jej siedmiorga rodzeństwa, w rodzinie źle się działo.
Została mamą zastępczą dla młodszego rodzeństwa. Chce im wynagrodzić lata niedostatku

To niezwykła historia. 26-letnia obecnie andrychowianka Martyna stoczyła trwającą rok sądową batalię, by zostać prawną opiekunką swojego młodszego rodzeństwa. Teraz oficjalnie jest już rodziną zastępczą dla brata oraz dwóch sióstr i próbuje dać im namiastkę szczęśliwego dzieciństwa, które stracili, gdy zmarła ich matka.

Martyna, która obecnie mieszka w Andrychowie, ale pochodzi z Roczyn, ma aż siedmioro rodzeństwa. Starszy od niej jest tylko jeden z braci. Gdy 9 lat temu mama całej ósemki przegrała walkę z rakiem piersi, tylko on był już pełnoletni. Najmłodsza dziewczynka miała wówczas zaledwie dwa miesiące, druga trzy latka. Następnymi w kolejności byli dwaj chłopcy – sześcio- i dziewięciolatek, potem znowu dwie siostry – jedenastolatka i piętnastolatka. Sama Martyna miała wtedy 17 lat. To głównie na nią i jej młodszą siostrę spadła konieczność opieki nad dziećmi. Szybko bowiem okazało się, że tata kompletnie nie radzi sobie z nową sytuacją. Od problemów zaczął uciekać w alkohol. Dzieciom pomagali, na tyle, na ile mogli, ich dziadkowie, rodzice ich mamy, ale obydwoje już dawno mieli za sobą młodość i sprawność, bez której trudno jest zadbać o tak dużą rodzinę.

- Musieliśmy szybko dorosnąć i się usamodzielnić – wspomina Martyna. A ponieważ tata wpadł w nałóg, z czasem było coraz gorzej. W trzy lata po śmierci mamy dziewczyna pojechała do Ośrodka Pomocy Społecznej w Andrychowie, by opowiedzieć o niedoli swego rodzeństwa. Zaowocowało to tym, że ojciec i dzieci zostali objęci nadzorem asystenta rodziny oraz kuratora. Niewiele to jednak poprawiło sytuację. Od tamtej pory tata wprawdzie niejednokrotnie podejmował leczenie, ale jeśli nawet przestawał pić, to tylko na krótko.

Gdy trzy lata temu zakochał się i przyprowadził do domu swoją ukochaną, przez jakiś czas Martyna łudziła się, iż ktoś wreszcie przejmie kontrolę nad życiem rodziny i zwyczajnie o nią zadba. Tak się jednak nie stało. Partnerka ojca również nie wylewała za kołnierz, poza tym para była zbyt zaabsorbowana sobą, by poświęcać czas komuś innemu. – Dzieciaki bały się nawet wejść do kuchni po coś do jedzenia, bo jedyna droga do niej prowadzi przez salon, w którym tata urządził sypialnię dla siebie i swojej pani. Czasami ten pokój był nawet zamknięty na klucz – relacjonuje ze łzami w oczach Martyna.


Ale nie tylko dlatego dzieci nie zawsze miały co jeść. Mimo że tata pracował, a także pobierał rentę, którą jego pociechy miały po mamie i dostawał na nie 500 plus, lodówka często świeciła pustkami. Starszym siostrom po długim czasie zmagań udało się załatwić, że część świadczeń była przekazywana do sklepu spożywczego, aby ojciec pobierał je w formie rzeczowej. – Niestety, tata znikał czasem z domu na dwa, trzy tygodnie, bo jechał do swojej pani. A jeśli nawet był na miejscu, to rzadko całkiem trzeźwy. Gdy siostra złamała rękę, to ja musiałam zabrać ją na SOR, jeździć z nią do lekarzy – opowiada Martyna.

Mężczyzna nie dbał też o dom, kilkudziesięcioletni budynek, który obecnie jest już w tragicznym wręcz stanie. - Podczas deszczu z dziurawego dachu woda lała się dzieciom na łóżka. Na ścianach jest grzyb, wszędzie panuje wilgoć. Ten budynek chyba już nawet nie nadaje się do remontu, a jedynie do wyburzenia. Gdy w końcu uprawomocnił się wyrok sądu i mogłam zabrać dzieci do siebie, jako ich rodzina zastępcza, nie miały nawet co ze sobą zabrać. Wzięły tylko ubrania, które miały na sobie i plecaki z podręcznikami szkolnymi – mówi Martyna.

Kobieta wynajęła większe mieszkanie, by zapewnić im więcej miejsca. To, w którym na razie jeszcze mieszka, ma tylko 40 m2 i jest zdecydowanie za małe dla sześciu osób. – Ja, mój narzeczony i nasze dziecko zajmujemy jeden pokój, a trójka mojego rodzeństwa drugi. Ale nowe mieszkanie jest jeszcze prawie puste. Jest tam trochę mebli i wyposażenia, jednak dużo jeszcze musimy kupić. Dzieci potrzebują też nowych ubrań, a i koszty życia bardzo nam wzrosły, odkąd wzięliśmy je do siebie – podkreśla Martyna.


Gdy trójka najmłodszego rodzeństwa trafiła pod jej pieczę, musiała też zadbać o wiele spraw, których nie umiał czy nie chciał dopilnować jej tata. Przede wszystkim kupić siostrom nowe okulary, bo dziewczynki przez dwa lata nie były u okulisty, nie miały odpowiednich szkieł i ich wady wzroku bardzo się pogłębiły. Tata nie interesował się też stanem uzębienia i ogólnego zdrowia swoich pociech. A okazało się, że choć dzieci przebywają u niej od 24 maja, kobieta nie może liczyć na żadną pomoc finansową wcześniej niż w lipcu. – Jak na razie to tata pobiera rentę sióstr i brata, a także 500 plus. Niestety, nie udało się załatwić tego tak, żebym od razu mogła dostawać te pieniądze. Oczywiście, chcąć zabrać rodzeństwo do siebie, oszczędzałam, żeby mieć na start dla nich. Ale koszty wszystkiego, co jest potrzebne, jednak mnie przerosły – wyznaje Martyna.

Dlatego, po wielu wahaniach, założyła zbiórkę pieniędzy na portalu zrzutka.pl. – Już dużo osób wpłaciło datki, za co jestem im bardzo wdzięczna. Bardzo pomogła nam też szkoła w Roczynach cieszy się kobieta. Jednak zbiórka trwa nadal, bo Martyna chce rodzeństwu choć trochę wynagrodzić lata niedostatku. - Mój najmłodszy brat gra w kosza i jest w tym bardzo dobry, w turnieju zajął drugie miejsce w powiecie. Marzą mu się takie prawdziwe buty do koszykówki, ale jak nam pokazał te, które chciałby mieć, kwota nas przeraziła. Kosztują około 500 złotych. Trochę go chyba poniosło. Ale to jego skryte marzenie i bardzo chciałabym je móc spełnić. Przez tyle lat nie miał niczego, z czego mógłby być dumny. Lilka marzy o toaletce i ozdobnych lampkach do pokoju, który będzie dzieliła z siostrą. Żeby nie musiała się wstydzić, jeśli zaprosi koleżankę, jak tam, w Roczynach. Chciałabym też móc zabrać ich na wakacje. Choćby na kilka dni. Dotąd nigdzie nie jeździli, nie byli nigdy nam morzem – mówi Martyna.

Kto chciałby pomóc jej spełnić marzenia młodszego rodzeństwa, może to zrobić, wpłacając choć drobne kwoty na zrzutkę, która odbywa się tutaj.

Na zdjęciach pokazujemy wnętrza mieszkania, do którego wszyscy już za kilka dni mają się wprowadzić.



Foto: Edyta Łepkowska


reklama
News will be here

Zobacz także

Napisz komentarz

Redakcja mamNewsa.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy Internautów. Prosimy o kulturalną dyskusję i przestrzeganie regulaminu portalu. Wpisy niezgodne z regulaminem będą usuwane. Dodając komentarz, akceptujesz postanowienia regulaminu. Wszelkie problemy z funkcjonowaniem portalu, usterki, uwagi, zgłoszenia błędów prosimy kierować na: [email protected]

Musisz być zalogowany, aby dodawać komentarze.

Brak komentarzy