Stare księgarnie mają niepowtarzalny, wręcz magiczny klimat. Nawet jeśli wystrój przez lata uległ zmianie, a na półkach stoją zupełnie inne książki niż niegdyś, w powietrzu takiego miejsca jest coś ulotnego, lecz łatwo wyczuwalnego. Coś, co sprawia, że gdy raz się tam wejdzie, chce się wrócić. Taka właśnie jest księgarnia Marczyńskich przy andrychowskim Rynku, która istnieje w tym samym miejscu już 84 lata!
Tę niezwykłą książnicę założył pochodzący z Targanic Bolesław Marczyński, który urodził się we wrześniu 1915 roku. Mimo że jego rodzina żyła dość skromnie, książki w domu zawsze były i wszystkie dzieci wychowywały się na słowie pisanym. Bolesław płynnie czytał już w wieku pięciu lat. Jako nastoletni chłopiec marzył o tym, by zostać nauczycielem, ale jego rodziców nie było stać, by zapewnić mu odpowiednie wykształcenie. Zbyt dużo kosztowały ich studia jego starszego brata.
Bolesław został więc handlowcem. Po sześciu latach praktyki w Żywcu postanowił usamodzielnić się i wrócił do Andrychowa, gdzie w 1937 roku, przy samym Rynku założył sklep, jakiego w tym mieście brakowało, z towarem bliskim jego sercu - książkami. Stało się to możliwe dzięki wsparciu Księgarni Rudolfa Faruzela w Żywcu, w której młody handlowiec pozyskał wiele cennych rad, a nawet pomoc finansową w postaci kredytu towarowego.
Sporą część oszczędności przeznaczył na wystrój wnętrza, tak aby uczynić je nie tylko estetycznym, ale i bardzo - jak na owe czasy – nowoczesnym. Zadbał też o reklamę. Jak się okazało, najlepsze wyniki przynosiły ogłoszenia o nowościach wydawniczych wyświetlane w miejscowym kinie. Nie były tanie, lecz okazały się wyjątkowo opłacalne. W ciągu dwóch lat Bolesław Marczyński spłacił wszystkie zobowiązania, a przed wybuchem wojny zatrudniał już 4 osoby.
We wrześniu 1939 roku musiał jednak rozstać się z księgarnią. Na czas służby Bolesława w wojsku zajęła się nią siostra Maria. On zaś walczył w szeregach Armii Kraków, został ranny, po czym trafił do szpitala polowego. Gdy odzyskał siły i wrócił do Andrychowa, od razu podjął kroki, by ocalić książki, zwłaszcza klasykę literatury polskiej. Wiedział bowiem, że Niemcy potraktują je jak makulaturę do produkcji papieru. Ukrył woluminy w trzech miejscach: na plebani, w zakładzie fotograficznym oraz u zaprzyjaźnionego mistrza malarskiego. Potem większość z nich przeniósł na zaplecze portierni w dawnej garbarni, w której sam przez jakiś czas mieszkał.
Część z tych książek, które wpadły w ręce okupanta i poszły na makulaturę, odratował były burmistrz Andrychowa Adam Wietrzny. W czasie wojny pracował on bowiem w fabryce papieru w Czańcu. Gdy zobaczył tam książki z pieczątkami andrychowskiej księgarni, co cenniejsze z nich ładował po pracy do teczki i zabierał do domu…
W listopadzie 1941 roku Niemcy przejęli księgarnię i przekazali osiedleńcowi z Rumunii Oskarowi Beckowi. Ten jednak nie miał pojęcia o prowadzeniu takiego biznesu, więc zatrudnił cały dotychczasowy personel. Dzięki temu Bolesław nadal mógł zajmować się sprzedażą książek. W trzy lata później u jego boku stanęła Agnieszka, która potem przez wiele lat razem z nim prowadziła księgarnię. Bolesław poślubił ją z narażeniem życia, przekradając się w przez granicę na Skawie do Kleczy Dolnej, gdzie odbył się ślub.
Na początku 1945 roku księgarnia została zdewastowana, ale po oswobodzeniu Andrychowa Bolesław wraz z żoną, siostrą oraz pracownikami szybko doprowadził ją do porządku. I już w tydzień później otworzył podwoje dla klientów. Na jej półkach i w witrynie znów stały polskie książki. Te przedwojenne, ocalone przed Niemcami.
Sytuacja finansowa mieszkańców Andrychowa była w owych czasach bardzo trudna. Wycofujące się wojska niemieckie spaliły zakłady włókiennicze, przez co wiele osób straciło miejsca pracy. Bolesław też musiał wykazać się niemałą pomysłowością, co zrobić, by księgarnia nadal miała rację bytu. Poszerzył zatem jej działalność – uruchomił wypożyczalnię książek, a także małą introligatornię, a ofertę sklepu uzupełnił o przybory szkolne, artykuły biurowe i papiernicze.
Jednak najgorsze czasy nastały w latach 1947-48, kiedy to władze PRL-u zaczęły dosłownie tępić handlowców. Bolesław dość długo opierał się represjom, ale w końcu skapitulował i na początku 1949 roku oddał księgarnię do dyspozycji Gminnej Spółdzielni Samopomoc Chłopska w Andrychowie, od której następnie przejęło ją Państwowe Przedsiębiorstwo "Dom Książki". Były właściciel aż do czasu przejścia na emeryturę pozostał jej kierownikiem.
1 września 1990 księgarnia wróciła w ręce w ręce rodziny Marczyńskich. Stery w niej przejęła córka Bolesława, Krystyna, która prowadziła rodzinny biznes aż do 2005 roku. Gdy ciężko zachorowała, przekazała go szwagrowi Andrzejowi Markowi, który marzył o tym, że doczeka przynajmniej setnego jubileuszu powstania księgarni. Niestety, zmarł dużo za wcześnie – w 2018 roku. Wówczas księgarnię i marzenie przejęła jego żona Bożena Marczyńska-Marek.
Choć w księgarni nadal czuć ducha przeszłości, bynajmniej nie jest to miejsce, w którym czas się zatrzymał. Można tam kupić zarówno klasykę literatury, jak i najgorętsze nowości wydawnicze. A nawet książki niedostępne w innych miejscach. Personel jest bardzo cierpliwy i pomocny, zawsze potrafi dobrze doradzić niezdecydowanym i tym, którzy szukają czegoś na prezent. W księgarni są też dostępne reprodukcje obrazów, mapy, kalendarze i gry. Praktycznie każdy znajdzie w niej coś dla siebie.
Księgarnia Bożena Marczyńska-Marek jest beneficjentem programu własnego Instytutu Książki "Certyfikat dla małych Księgarni" i uzyskała wsparcie finansowe w kwocie 30.000 zł z przeznaczeniem na koszty konsultingu i promocji księgarni; koszty stałe utrzymania lokalu księgarni; zakup niezbędnego sprzętu i wyposażenia księgarni.
Brak komentarzy