Kilka dni temu Aleksandra Antoszewska z Wadowic obchodziła okrągłe urodziny. Goście życzyli jej z tej okazji dwieście lat życia. Stu nie mogli, bo tyle jubilatka właśnie skończyła... Mimo okrągłego wieku na karku, kobieta ma wciąż jeszcze przenikliwy umysł.
Aleksandra Antoszewska, z domu Andruszkiewicz nie pochodzi z Wadowic. Urodziła się 15 stycznia 1921 roku w dworku na Łobzowie w Krakowie, tam gdzie obecnie znajduje się klinika okulistyczna. W stolicy Małopolski kobieta spędziła dzieciństwo i wczesną młodość. Uczęszczała do szkoły sióstr urszulanek, gdzie zaprzyjaźniła się z Niną Macharską, siostrą przyszłego kardynała Franciszka. Na lekcjach muzyki poznała zaś Halinę Czerny-Stefańską (noszącą wówczas jeszcze nazwisko Helena Szwarcenberg-Czerny), która później została wybitną pianistką.
Do Wadowic przeprowadziła się w 1946 roku, ponieważ jej mąż został wówczas powołany na sędziego w tamtejszym sądzie. Choć w owych czasach zamężne kobiety nie musiały pracować, o ile głowa rodziny miała niezłe zarobki, Aleksandra chciała mieć własną karierę zawodową. Ukończyła Studium Nauczycielskie w Tarnowie na wydziale bibliotekarstwa, po czym podjęła pracę w szkolnej bibliotece. Uczniowie szkół podstawowych nr 2 i 5 w Wadowicach cenili ją nie tylko za to, że potrafiła wspaniale zachęcać do czytania. Lubili bardzo jej podróżnicze opowieści. A Aleksandra sporo wędrowała po świecie. Bywała między innymi w Brazylii, gdzie po II wojnie światowej zamieszkała jej siostra.
Aleksandra Antoszewska pracowała nie tylko w bibliotekach. Czasami uczyła też języka niemieckiego, którym biegle władała. Jego znajomość była dla niej bardzo przydatna w czasie okupacji. Ocaliła ją przed wywiezieniem na roboty do Niemiec.
Ponieważ jej szwagier Jan Cholewiński, znany grafolog i chemik, prowadził badania zbrodni katyńskiej, została jednym z ostatnich świadków powołanych do IPN w tej sprawie. Gdy przeszła na emeryturę, poświęciła się swojej literackiej pasji. Między innymi spisała swoje wojenne wspomnienia, za które w wieku 87 lat została nagrodzona przez redakcję „Dziennika Polskiego”. Miała też niemały udział w tworzeniu książki o swoim wuju Julianie Orkiszu, który był pierwszym polskim odkrywcą komety. Wypatrzone przez niego ciało niebieskie nazwano później jego imieniem. Aleksandra pomagała również redagować książkę o królowej Jadwidze, pisaną przez jednego z ojców karmelitów.
Jej przepis na długowieczność to długie spacery. Szczególnie chętnie krążyła po wadowickim parku, który znajduje się vis-à-vis jej domu przy alei Wolności. Obecnie jubilatka przebywa w Zakładzie Opieki Leczniczej w Krakowie.
Foto: Facebook/Bartosz Kaliński
Brak komentarzy