Wadowiczanka Agnieszka Bogunia to osoba, która każdego potrafi wprawić w dobry nastrój. Odwiedziny w restauracji, w której pracowała jako kelnerka, były lepsze od psychoterapii. Pani Agnieszka zawsze obsługiwała gości w taki sposób, że każdy czuł się, jakby był dla niej kimś wyjątkowym. Dzięki temu największy nawet ponurak i pesymista opuszczał lokal z uśmiechem na twarzy i pozytywnym nastawieniem do świata.
Pani Agnieszka roztaczała swą magię w popularnej restauracji Paradise przy placu Jana Pawła II w Wadowicach. Niestety, od dawna już jej tam nie widziano. Od maja 2019 roku kelnerka zmaga się z nowotworem jelita grubego, który w momencie diagnozy miał już przerzuty do innych organów. Dobrych kilka miesięcy temu kobieta wyczerpała wszystkie możliwości leczenia w ramach NFZ, a tymczasem rak nie odpuszczał. Lekarze bezradnie rozkładali ręce nad jej przypadkiem, mówiąc, że już nic więcej nie mogą dla niej zrobić. Agnieszka Bogunia trafiła jednak do prywatnej placówki, pod opiekę specjalistów, którzy dali jej nadzieję na przyszłość. Problem w tym, że leczenie tam jest zbyt kosztowne jak na jej możliwości.
Gdy w styczniu opisaliśmy sytuację pani Agnieszki, znalazło się ponad 700 osób, które zechciały wspomóc zbiórkę pieniędzy na jej terapię. Wpłaciły w sumie ponad 60 tys. zł. To wystarczyło na pierwszy etap leczenia. - Całość zebranych środków została już wykorzystana. Aby móc kontynuować terapię, potrzebuję więcej pieniędzy... Dziękuję wszystkim za hojność, dzięki której mogłam przejść pierwszy etap leczenia. Ale choroba nie czeka, więc nie mam wyboru, muszę prosić o dalsze wsparcie – apeluje pani Agnieszka.
Zbiórka na kolejny etap jej terapii odbywa się tutaj.
Brak komentarzy