Przez ten głupi pod koniec listopada ub. roku na nogi postawione zostały wszystkie służby w Andrychowie: policja, pogotowie ratunkowe, straż pożarna, pogotowie gazowe. Przeprowadzono ewakuację komisariatu i osób przebywających w sąsiednich budynkach.
Burmistrz Tomasz Żak powołał nawet sztab kryzysowy. Wszystko przez jeden telefon na numer alarmowy z informację, że na komisariacie policji w Andrychowie podłożony został ładunek wybuchowy. Bomby nie było, a policja szybko zaczęła szukać sprawcę fałszywego alarmu.
ZOBACZ: ewakuacja w centrum Andrychowa (27.11.2013)
Zatrzymano go 2 dni później. To 24-letni Marcin W., mieszkaniec Bielska-Białej. Prawdopodobnie wiedział, że kara go nie ominie i przez dwa dni nie pojawiał się w domu. Kiedy wrócił - od razu został zatrzymany i aresztowany na 3 miesiące.
Jak ustalono bielszczanin przebywał w Andrychowie kiedy postanowił poinformować o bombie na komisariacie. Być może nawet obserwował całą akcję policji i straży pożarnej. Później zeznawał, że do tego głupiego żartu namówiły go „jakieś głosy”, które podpowiedziały mu co ma robić.
Teraz – jak informuje Małopolska Kronika Beskidzka – sprawa znajdzie swój finał w sądzie, gdzie wpłynął już akt oskarżenia. Sprawcy grozi kara od 6 miesięcy do 8 lat więzienia. Psychiatra stwierdził, że 24-latek jest osobą poczytalną.
Brak komentarzy