reklama
reklama

Wzruszająca relacja mieszkańca naszego terenu z granicy polsko-ukraińskiej

MAGAZYN, Wiadomości, 01.03.2022 11:00, eł
Zawiózł do Medyki dary dla uchodźców i wracającego do ojczyzny młodego Ukraińca.
Wzruszająca relacja mieszkańca naszego terenu z granicy polsko-ukraińskiej

Michał Bartyzel z Zawoi pojechał do Medyki, by zawieźć dary dla uchodźców z Ukrainy. W podróż zabrał też młodego Tarasa Mysaka ze Lwowa, który ostatnimi czasy mieszkał i pracował w Jordanowie, a teraz wrócił do rodzinnego kraju, by walczyć o jego niepodległość. Relacja o tym, co zawojanin zobaczył i przeżył w sąsiedztwie granicy nikogo nie pozostawi obojętnym. Łzy same cisną się do oczu...

Gdy zawojanin Michał Bartyzel ogłosił na swoim facebookowym profilu, że chętnie zawiezie na granicę Ukraińca, który chce wrócić do ojczyzny, na jego apel wkrótce odpowiedział Taras Mysak, który we Lwowie ma żonę i pięcioletniego synka. Mężczyźni umówili się i wyruszyli w podróż do Medyki.

- To, że coś się dzieje, czuć już wiele kilometrów przed granicą. Co chwila policyjne patrole, co chwila kolumny aut na sygnałach. Kilkanaście kilometrów przed Medyką, w Przemyślu, każde auto jest zatrzymywane. Wycieczkowicze nie mają dalej wjazdu. Im bliżej granicy, tym patroli więcej, a kontrole jakby bardziej wnikliwe. Po chyba sześciu przymusowych przystankach dotarliśmy na parking położony kilkadziesiąt metrów od granicy. Jechaliśmy w tłumie, mimo naprawdę późnego wieczoru. Tysiące osób ciągnących za sobą torby i walizy... Mnóstwo dzieci, kobiet, ale także sporo mężczyzn, często czarnoskórych, obcokrajowców, także uciekających z Ukrainy. Kobiety z dziećmi, często w widocznej ciąży, prawie zawsze same... - relacjonuje Michał Bartyzel.

Zawojanin i Taras Musak spędzili w Medyce około dwóch godzin. Przywiezione dary przetransportowali do hali sportowej przekształconej w wielką noclegownię. Niestety, transport w głąb Ukrainy, który Michał Bartyzel – jak sądził - zorganizował dla swego pasażera, okazał się niewypałem. Kontakt z osobą, która miała zabrać do kraju młodego Ukraińca nagle się urwał...

- Większość osób przejeżdża przez granicę polskimi strażackimi autokarami, kilkanaście kilometrów sprzed granicy i kilkanaście kilometrów w głąb Polski - do Przemyśla. Są też tacy, co idą pieszo. Ledwo włóczą nogami. Wleką swoje bagaże, i swoje wielkie zmartwienia... Na odprawie paszportowej najbardziej poruszający widok - naprawdę wiele matek z małymi dziećmi. Jedne cicho śpią, wyowijane wszelkiego rodzaju kocami, inne płaczą, a jeszcze inne beztrosko bawią się piłką lub zbierają i układają znalezione pod nogami kamyki. Naprawdę ciężko tam zachować spokój i nie płakać – opowiada zawojanin.

W poszukiwaniu transportu mężczyźni wrócili do Przemyśla. Jedyne autobusy, które kursują stamtąd do Lwowa to strażackie autokary. Odjeżdżają i przyjeżdżają bardzo często, ale w każdą stronę jadą wypełnione po brzegi. W jedną wiozą uchodźców, w drugą mężczyzn wracających na Ukrainę...

- Parking usiany jest namiotami z wszelaką pomocą. Jadę na dworzec PKP, ma tam na mnie czekać troje studentów, Nigeryjczyków. Mamy do siebie telefony, ale ich angielski jest równie zaawansowany, co mój... Ciężko się porozumieć. Szukamy się dobre 10 minut, po czym okazuje się że są, owszem, na dworcu, ale w odległym o 200 km Chełmie... Zdalnie próbuję im pomóc, łączę z ludźmi z lokalnego "sztabu". Z dworca w Przemyślu wylewa się morze ludzi... W dworcowej poczekalni krzyczę w tłumie: Kraków! W ciągu chwili otacza mnie około 15 osób, wszystkie chcą ze mną jechać... - kontynuuje opowieść Michał Bartyzel.

Okazało się jednak, że był tam również inny człowiek, który wybierał się do Krakowa, dysponujący busem, do którego mógł zabrać 9 osób. Zawojanin został z dwoma rosłymi Nigeryjczykami. Kiedy już pakował do auta ich tobołki, podbiegł do niego strażak, pytając, czy zmieści jeszcze kobietę z dwoma... kotami. - Anna uciekła z Kijowa. Zabrała w dwóch torbach najważniejsze rzeczy i swoje koty. Nie może ich zostawić. Spod różowego kaptura wygląda tylko dwoje smutnych oczu... – mówi zawojanin. Choć nie planował podróży z kotami, zdecydował się je zabrać.

Po drodze pytał swoich pasażerów, czy nie zatrzymać się gdzieś w sklepie. Chciał kupić to, czego im brakuje. Cała trójka zapewniła go wtedy, że ma wszystko, co najbardziej potrzebne. Z wyjątkiem kontaktu z bliskimi na Ukrainie, bo baterie w ich telefonach zdążyły się rozładować. Zatem Michał podłączył wszystkie trzy aparaty do ładowania. Wkrótce okazało się jednak, że żaden nie ma roamingu umożliwiającego korzystanie z polskich sieci. Michał udostępnił więc pasażerom własny telefon, by po kolei zadzwonili do swoich rodzin. Na szczęście okazało się, że u ich bliskich wszystko jest w porządku.

Uspokojeni Nigeryjczycy szybko zasnęli. - A Anna pyta, czemu ich wiozę. Czemu tam byłem w środku nocy? Kolejny raz łzy spływają do oczu... "Bo tak trzeba" – odpowiadam. Anna opowiada o swojej podróży, o ucieczce z Kijowa, o kotach. Pyta też o Polskę, o ludzi, o Kraków. W końcu i ona zasypia. Wówczas towarzyszą mi tylko jej koty, które, oswojone już z sytuacją, opanowały mój samochód – relacjonuje Michał Bartyzel.

W Krakowie cała trójka uciekinierów miała znajomych, zdecydowanych przyjechać pod wskazany adres, by ich odebrać. Jednak zawojanin, zanim pożegnał się z nimi, jeszcze raz zapytał, czy na pewno niczego nie potrzebują. Anna nieśmiało zapytała wówczas, czy nie mógłby załatwić jej... klatki dla kotów, które z Kijowa zabrała w kartonowym pudle z dziurkami, owiniętym taśmą klejącą. Nie odmówił. Może transporterek dla czworonożnych towarzyszy Ukrainki nie zaliczał się do najpilniejszych życiowych potrzeb, ale dla niej był bardzo ważny.

Po powrocie do domu Michał Bartyzel z ulgą dowiedział się, że Taras Mysak cały i zdrowy dotarł do rodziny.









Foto: Michał Bartyzel


reklama
News will be here

Zobacz także

Napisz komentarz

Redakcja mamNewsa.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy Internautów. Prosimy o kulturalną dyskusję i przestrzeganie regulaminu portalu. Wpisy niezgodne z regulaminem będą usuwane. Dodając komentarz, akceptujesz postanowienia regulaminu. Wszelkie problemy z funkcjonowaniem portalu, usterki, uwagi, zgłoszenia błędów prosimy kierować na: [email protected]

Musisz być zalogowany, aby dodawać komentarze.

Brak komentarzy