Krzysztof Klęczar w swoim wpisie na facebooku wspomina swojego ojca zmarłego w 2011.
Jan Klęczar, podobnie jak syn, był znanym kęckim społecznikiem. Pełnił funkcję prezesa Zakładu Wodociągów w Kętach a także był radnym wszystkich kadencji Rady Powiatu. Udzielał się w lokalnych strukturach PSL.
Jak pamięta go syn, który dziś jest burmistrzem Kęt?
Dokładnie dziś mija 9 lat...
Jedni znali Go jako szefa kęckich wodociągów, inni, jako radnego powiatowego wszystkich kadencji, jeszcze inni jako dożywotniego szefa gminnych struktur PSL, jako spółdzielcę, działacza kółek rolniczych, gospodarza...
Jeśli ktoś z Was zapyta mnie, jaki był na prawdę to odpowiem, że dokładnie taki, jak widać na tym zdjęciu!
Pod powierzchownością silnego, barczystego i z pozoru groźnego faceta z wąsami krył się Człowiek niezwykle wrażliwy, odpowiedzialny i skromny. Ufny, lojalny i oddany społecznej służbie. Dobry dla innych. Czasem nawet zbyt dobry...
Przejeżdżając obok zatkanej studzienki zatrzymywał samochód, by zobaczyć, co się stało. Bo to przecież "Jego" studzienka. Wielokrotnie uderzony w lokalnej polityce, zawsze nadstawiał drugi policzek. Jeździł starym samochodem, nie dorobił się majątku, bo wszystko inwestował w ludzi. W nas, w rodzinę, w nieznajomych potrzebujących pomocy...
Zawsze szukał dobra. Nie miał w sobie złości, czy politycznego zacięcia, które - przyznam, że z niepokojem - obserwuję czasem u siebie. Chciał być dobry dla wszystkich, za co w ostatnich miesiącach życia zapłacił wysoką cenę...
Choć usilnie próbował, nie zdołał nauczyć mnie matematyki. Nauczył mnie za to, co jest w życiu ważne. Nie słowem. Przykładem.
Nauczył mnie, że rozum i silne ręce Bóg dał nam nie po to, by innych krzywdzić, ale po to, by bronić słabszych. Że warto pozostać wiernym swoim ideałom, nawet wtedy, gdy chwilowo nie jest to w modzie. Że "znajomości", społeczna pozycja czy pieniądze nie są celem samym w sobie, ale narzędziem do czynienia dobra...
Wiele jeszcze mógłbym napisać. Upamiętnię Cię jednak Tato tak, jak Ty uczyłeś nas żyć.
Czynem, nie słowem
foto: facebook Krzysiek Klęczar
Brak komentarzy