Sprawa jest owiana tajemnicą. Zdarzenie miało miejsce na początku października, a do tej pory nie pisali o niej nawet dziennikarze zatrudnieni przez wadowicką władzę. Rąbka tajemnicy uchyla dopiero reporter „Dziennika Polskiego”, który w piątkowym (26.10) wydaniu nieco sensacyjnie donosi: „Groził siekierą pani burmistrz?”.
Jak czytamy w gazecie, w Urzędzie Miejskim w Wadowicach na początku października miało dojść do bardzo nieprzyjemnego incydentu. Na dyżurze burmistrz Ewy Filipiak pojawił się pewien obywatel z Zawadki. „Chciał zakończyć sześcioletnią gehennę związaną z próbą odrolnienia działek należących do jego rodziny” - informuje DP.
Ale rozmowa z burmistrz Wadowic podobno nie potoczyła się po myśli mieszkańca. Co zaszło w gabinecie burmistrz Wadowic? Tego dokładnie nie wiadomo. DP informuje, że burmistrz wybiegła z gabinetu. „Obywatela, który na "władzę" krzyczał, że przyjdzie i zrobi z nią porządek, pojmała straż miejska w asyście urzędników.”
Prokuratura wyjaśnia teraz sprawę. Jak informuje szef wadowickiej prokuratury, w tym przypadku można mieć do czynienia ze „zmuszaniem funkcjonariusza do podjęcia określonych czynności służbowych za pomocą groźby”.
Ale to zostanie dopiero być może wyjaśnione. Dodajmy, że mieszkaniec wszystkiemu zaprzecza.
źródło: Dziennik Polski
marek-wad, 26.10.2012 17:27
nie znam sprawy, ale z relacji ludzie wiem że w urzędzie sami powodują napiętą atmosferę. Stopień nienawidzenia tych którzy myślą inaczej, czyli tzw opozycji sięga powoli zenitu. Chyba najwyższy czas przewietrzyć te gabinety.
kecki-mao, 26.10.2012 09:04
\"Sprawa jest owiana tajemnicą\" \"do tej pory nie pisali o niej nawet dziennikarze zatrudnieni przez wadowicką władzę.\",\" Rąbka tajemnicy uchyla dopiero reporter\",\" \"wydaniu nieco sensacyjnie donosi \",\"pojawił się pewien obywatel \" \"Tego dokładnie nie wiadomo.\" Wy sobie jaja robicie?