Policja pod nadzorem prokuratury wyjaśnia, jak doszło do tajemniczej śmierci w Makowie Podhalańskim, w jednym z osiedli na zboczu Makowskiej Góry. Mieszkańcy okolicy, którzy 4 lutego, tuż przed północą usłyszeli głośny huk, sądzili, że doszło do wybuchu pieca centralnego ogrzewania. Tak się jednak nie stało.
Mężczyzna rzeczywiście zginął w pomieszczeniu służącym jako kotłownia, jednak nie ma w nim żadnych śladów wybuchu. Gdy strażacy przybyli na miejsce tragedii w osiedlu Na Stoku, stwierdzili, że piec centralnego ogrzewania jest cały, a szyby w oknach nie są popękane. A musiałyby ulec uszkodzeniu w czasie wybuchu. Ciało mężczyzny znajdowało się w fotelu, który z niewyjaśnionych na razie przyczyn spłonął. Częściowemu spaleniu uległa również stojąca obok wersalka. Ognia już nie było, gdy nadjechała straż pożarna. Uporał się z nim jeden z sąsiadów.
Foto: Małopolska Alarmowo
Brak komentarzy