22, ostatnia kolejka ALF w sezonie 2015
Orlik Nowa Wieś, New Village Stadium
22.10 2015-10-23
Bajer – Niezniszczalni 8:6
Mocno w mecz wszedł Mariusz Bułaś z niezniszczalnych- w pierwszej minucie trzy razy pod rząd „zatrudnił” Andrzeja Sadlika, niestety bramki nie udało mu się zdobyć. W 4 minucie za to „bezpańska” piłkę przechwycił Rafał Fabia i Bajer objął prowadzenie 1:0. W 5 minucie stuprocentowej sytuacji nie wykorzystał kapitan niebiesko-czarnych , Krzysztof Szumowski, ale za chwilę zrehabilitował się, zdobywając z „dobitki” wyrównującego gola. W tej samej minucie na ponowne prowadzenie wyprowadził bajerantów Mariusz Żurek. Kolejne sytuacje też stworzyli sobie zawodnicy Bajeru – Sebastian Bryzek „urwał się skrzydłem”, uderzył jednak obok bramki, a Fabia, „obrócił ”bramkarza rywali, Kamila Leśniaka zwodem „ na zamach”, ostatecznie ten pojedynek z nim przegrał.
W 16 minucie Kamil Mas zainicjował szybką kontrę, zagrał do Żurka i było już 3:1. W 17 minucie z połowy boiska uderzył i niemal „rozerwał siatkę” Mariusz Bułaś (bramka kontaktowa na 3:2). Dwie minuty później z dystansu, z ”pierwszej piłki”, uderzył Krzysztof Szumowski i był remis.
W ostatniej minucie pierwszej połowy prowadzenie niezniszczalnym – kolejnym uderzeniem z dystansu – dał Mariusz „zebra” Bułaś.
Ledwo zabrzmiał gwizdek , obwieszczający rozpoczęcie drugich dwudziestu pięciu minut meczu, a już mieliśmy kolejny remis – strzelcem bramki był niezmordowany Rafał Fabia. Ten sam zawodnik, po kontrze Żurka i jego podaniu, wyprowadził Bajer na jedno bramkowe prowadzenie. W28 minucie ostro uderzył Tomek Sadlik, a odbitą od bramkarza piłkę do siatki posłał Krzysztof Szumowski. Remis 5:5.
Następne dwie bramki były autorstwa piłkarzy Bajeru: Pawła Chwieruta i Artura Matusiaka. Do wyrównania mógł doprowadzić siedzący tego wieczoru „na kopycie” Mariusz Bułaś, ale dwukrotnie trafił w.. słupek. Kontaktowego gola zdobył obrońca Włodzimierz Gasidło, pięknym uderzeniem w samo „okienko”, ale ostatnie słowo w tym spotkaniu należało do Bajeru – bramkę , po „zabawie Damiana Dwornika (zmienił wcześniej między słupkami Leśniaka) zdobył Paweł Chwierut.
PS. sytuacja niecodzienna: na ostatnie spotkanie Bajeru w tegorocznej edycji ALF stawiło się tylu zawodników, że coach Edward Senior Mas mógł sobie sklecić do gry dwie piątki. I sklecił.
Oldboys Beskid Andrychów – Andrychów FC 1:1
W wielkich derbach Andrychowa oldboje wreszcie wyciągnęli wnioski z ostatnich frajerskich porażek i zagrali inaczej - to znaczy mądrzej i rozsądnej w tyłach. W bramce pojawił się Marek Kudłacik , a na pozycję „ostatniego”, po długiej nieobecności spowodowanej kontuzją, powrócił Sebastian ”Seba” Pilarski. I od razu wszystko zaczęło się lepiej i sensowniej „kręcić” (choć początkowo w mecz aktywniej weszli zawodnicy lidera czyli Andrychów FC. – już w 1 minucie groźnie na bramkę oldbojów uderzył Siwek, a w 3 Grzegorz Cholewka, po odegraniu „piętą” od Przemysława Stuglika trafił prosto w bramkarza - dobitka Krzysztofa Wiktorczyka też była nieskuteczna), W 12 minucie „Pajek”, z rzutu wolego, sprytnie zagrał do Stuglika i czarne mundurki objęły prowadzenie 1:0. Beskidowcy niemal natychmiast mogli wyrównać, ale Paweł Śmiłek uderzeniem „z główki” trafił w słupek. W 15 minucie w idealnej sytuacji znalazł się z kolei Zyga Mizera, tyle, że zamiast wpakować piłkę do siatki, trafił nią w golkipera AFC.W chwilę później Leszek Książek „kropnął” z dystansu, piłka wypadła z rąk Grzegorzowi Bryzkowi, do futbolówki pierwszy doskoczył Łukasz Smaza i na New Village Stadium mieliśmy remis 1:1.
W samej końcówce pierwszej odsłony AFC miało idealną okazję na ponowne objęcie prowadzenia – jednak trójkową szarżę na bramkę Kudłacika fatalnie, jednym, bardzo nieprecyzyjnym podaniem, zmarnowało.
Druga połowa zaczęła się od sytuacji „sam na sam” Smazy z Bryzkiem – z tego pojedynku zwycięsko wyszedł golkiper AFC. „Smazik” jeszcze nie ochłonął po tej akcji a los (i koledzy) stworzyli mu kolejną szansę, której znów nie udało mu się wykorzystać ( z bliskiej odległości uderzył mocno, ale nad bramką).W 35 minucie „setkę” zmarnował Dariusz Siwek – miękko zgasił piłkę i chyba zbyt nonszalancko podszedł do tematu, bo mimo braku asysty rywali piłkę posłał nad poprzeczką (jeszcze wyżej niż „Smazik”).Nieco później aktywny Stuglik uderzył mocno (piłka - po rękach Kudłacika - wyszła poza plac), a Śmiłek trafił w Bryzka.
W tym ciekawym i wyrachowanym spotkaniu, a w którym ani jedna, ani druga drużyna, za żadne skarby, nie chciała przegrać (to był chyba ambicjonalny priorytet) bramek już nie uświadczyliśmy, ale dobrej gry i owszem. O dziwo! Obyło się tym razem bez większego iskrzenia , ale Zyga Mizera nie byłby Zygą Mizerą, gdyby nie miał jakichś pretensji do arbitra, z których najłagodniejsza i najbardziej filozoficzna brzmiała tak: „ z panem to się k… nie da nawet podyskutować..” (tę wypowiedź zapisuję w zbiorze Złotych ALFowych Myśli)
Ostatecznie mecz zakończył się skromnym remisem 1:1 i chyba żadna z andrychowskich ekip nie była tym wynikiem rozczarowana – lider zachował twarz, starsi panowie nie dali się liderowi.
Włatcy Stadionuf – Mistrzowie Osiedla 14:6
Włatcy, cały czas na „wysokiej fali”, tym meczem potwierdzili, ze tytuł „rycerzy jesieni” bezapelacyjnie im się należy – żałować tylko trzeba fatalnej wiosny, bo przy minimalnie lepszej postawie w pierwszej części sezonu i takiej jaką zaserwowali swoim kibicom jesienią, „ pudło” byłoby murowane. Póki co, jest piąte, zupełnie dobre, miejsce i efektowny finał w meczu z andrychowskim beniaminkiem , który w tej rundzie, w kilku meczach, też przeżywał pozytywna metamorfozę.
Niedawno napisałem, że strasznie męczę się z relacjami przy wysokich wynikach, bo jak opiszę jedną, ładną bramkę i pochwalę jej autora, to podobnie – wydaje się - by trzeba podejść do tematu następnego gola i następnego strzelca -robi się od razu efekt domina na którego początku i końcu stoję jak zwykle ja, nieszczęsny (z tym swoim piórem czy konkretnie z klawiaturą) I po tym krótkim wstępie, przechodząc do meritum - Paweł „Serek” Seratowicz , bo on był głównym aktorem tego widowiska daruje mi zatem opis, każdej z jego o ś m i u bramek (alf trick!!!), a osiedlowcom oszczędzi „pastwienia się” nad nimi.
W pierwszej połowie snajper włatcuf zdobył 4 gole, jednego dołożył Rafał Makowski.
Mistrzowie Osiedla, grający tym razem wyjątkowo ospale i bez„ikry” ( prosi się nawet twardsze określenie!) - zabrakło chyba „bata” w postaci dynamicznego Rafała „Chilaverta” Kiszczaka - zdołali trafić do bramki rywali raz – w końcówce pierwszej odsłony uczynił to Łukasz Ludwikowski.
W drugiej odsłonie włatcy nie zamierzali zwalniać tempa. Gola – z połowy boiska! - zdobył kapitan Artur Legień, a potem znowu pokazał się Seratowicz i dołożył swoje kolejne „dwa grosze” (w tym momencie miał ich już sześć). Następne bramki były autorstwa Mateusza „Kicka” Królickiego i Szymona Makowskiego (po pięknym, zespołowym „rozklepaniu”obrony rywali). Przy stanie 10:1 drugie oczko dla Mistrzów Osiedla zaliczył, trafieniem „okienko”, Paweł Sołtysiak.11 bramkę dla kotłów zdobył Rafał Makowski i… naraz świetnie funkcjonująca maszyna czerwono-czarnych jakby zacięła się (błąd zlekceważenia?). Andrychowianie, obudzeni z letargu, w przeciągu kilku minut zdobyli trzy gole (Andrzej Mikołajek, Łukasz Ludwikowski i – z ładnej „podcinki”- Paweł Sołtysiak).
W ekipie włatcuf zrobiło się deczko nerwowo, ale niezawodny „Serek” dwoma trafieniami (dającymi mu wysoce cenionego alftricka, uspokoił sytuację.. Czternastą bramkę dla włatcuf strzelił Szymon Makowski i był to „ostatni dzwonek” na jej zaliczenie, bo ofensywny obrońca włatcuf kilka razy przebiegł lewą flanka w ostrym tempie i na podanie od kolegów (które aż się prosiło), nie doczekał się, sfrustrowany poirytowany maksymalnie, był już na granicy rezygnacji z „syzyfowego wysiłku”.
Mecze zaległe:
20.10.2015
Andrychów FC – Kojoty 2:0
Andrychów FC cały czas pod lekką presją , bo ciągle musiał czuć oddech goniącego ich KCP Team. I chyba ta presja sprawiła, że Witold Młocek po rzucie rożnym kojotów omal nie zaliczył „swojaka” (rykoszet szczęśliwie trafił w bramkarza). Zasadniczo jednak pierwsza połowa była wyrównana, żadnemu z zespołów nie śpieszyło się do jakiejś bardziej otwartej i mocno ofensywnej gry, stąd obserwowaliśmy więcej akcji, takich na zasadzie „indywidualnych harców” , niż przemyślanych, zespołowych kombinacji – i tak w 10 minucie, Piotrka Wróbla „sprawdził” Jakub Strzeżoń, w tejże samej minucie groźnie uderzył na bramkę Grzegorza Bryzka Arek Orlicki, a dobitka Kuby Gawła została zablokowana, w 15 minucie zaszarżował Dariusz Siwek, jego strzał przeszedł tuż obok słupka; podobną akcję, z połowy boiska, wyprowadził Grzegorz Cholewka, ale jego potężne uderzenie trafiło w zewnętrzną siatkę bramki, w 17 minucie z dystansu „kropnął” Paweł Puchała, piłka porękach bramkarza „poszła” na słupek, dalej, minutę później Gaweł przejał piłkę na dwudziestym metrze, pociągnął z nią i w sytuacji „sam na sam” z Bryzkiem uderzył w poprzeczkę!, niejako w odpowiedzi – w minucie 20 – Krzysztof Wiktorczyk pognał dynamiczni po przekątnej, a kąśliwy strzał Piotr Wróbel obronił nogami, w 23 minucie wybitą przez golkipera kojotów piłkę na środku boiska przejął Adrian Pękala i wykorzystując wrodzoną szybkość, nieuchwytny dla rywali, pomknął w kierunku bramki, ale jemu też nie udało się umieścić piłki w siatce.
W efekcie pierwsza odsłona zakończyła się dość niecodziennym remisem 0:0.
W drugiej połowie sytuacja stała się bardziej dynamiczna, bo skończył się czas na kalkulacje. AFC spróbowało grać „klepaną piłkę”, stado z kontry. W 29 minucie tylko „włożona” pod piłkę noga Adriana Pękali, po strzale Witolda Młocka, uratowała kojoty od utraty gola. W 33 minucie kapitan stada, Adrian Pękala został ukarany za atak od tyłu na Przemysławie Stugliku ( wyróżniającym się zawodniku andrychowian)i opuścił boisko na 2 minuty. AFC nie wykorzystało przewagi liczebnej.
Im było bliżej końca meczu tym ataki lidera ALFstawały się groźniejsze. W 39 minucie padła pierwsza bramka – „ostatni taki muszkieter pewnego tria”, „Pajek” Wiktorczyk, po rzucie rożnym , z „piątego metra” delikatnie skierował piłkę do siatki. Trzy minuty później szybką akcję przeprowadził Stuglik, w dobrym momencie zgrał piłkę do Młocka, a „uniwersalny żołnierz” z zimną krwią trafił do bramki.
Kojoty próbowały jeszcze coś zmienić (groźny strzał Orlickiego , uderzenie z dystansu Puchały i potężna „bomba” Gawła), ale bramkarza Bryzek wydzierający się jak – wypisz! wymaluj! - Rafał Kiszczak z Mistrzów Osiedla, nie dał się zaskoczyć.
21.102015
Andrychów FC – KCP Team 3:2
Muzycy mieli jeszcze teoretyczne szanse na prześcignięcie andrychowian, ale musieliby wygrać z nimi z przewagą czterech bramek, co, przy tej klasie przeciwnika, wydawało się rzeczą z pogranicza science fiction.
Zaczęło się jednak ciekawie i obiecująco, bo już na samym początku meczu dwóch najlepszych teamów ALF padła bramka - po uderzeniu Przemka Sroczyńskiego piłkę do „pustej” bramki skierował Kuba Migdałek. I gdy wydawało się, że zmotywowane tak dobrym „wejściem” KCP Team pójdzie za ciosem i spróbuje się szarpnąć na coś niemożliwego, AFC zwarło szyki i „uszczelniło” dostęp do własnej bramki ( bardzo dobrze spisywał się defensor Michał Bagierek) i samo zaatakowało - bez żadnej tam brawury, ale jednak (indywidualne akcje Witolda Młocka, Grzegorza Cholewki i Jakuba Strzeżonia). Muzycy mieli w tej odsłonie jedną, znakomitą okazję na podwyższenie rezultatu, ale Adrian „Majki” Majkuciński trafił w golkipera rywali
Druga odsłona rozpoczęła się od indywidualnej akcji Witolda Młocka, którą „skasował” golkiper Damian Pałamarczuk. W odpowiedzi KCP Team „wypuściło” dwie niebezpieczne kontry, które z kolei - tak ad vocem Pałamarczukowi - „skasował” Grzegorz Bryzek.
Później oba zespoły miały jeszcze swoje szanse (Przemysław Stuglik z dystansu, po rzucie wolnym, trafił w słupek, kapitan „Nalef” , też z dystansu, w bramkarza, a Rafał Janosz z..3 metrów przeniósł piłkę nad poprzeczką).
W 38 minucie, z szybkiej kontry, na 2:0 wynik podniósł ponownie, „szarpiący” ostro w tym meczu, Kuba Migdałek.
A że to już był niecały kwadrans do zakończenia meczu, KCP Team powolutku zaczynało się „witać z gąską” ( honorowa gąską , bo ten wynik mógł mu, rzecz jasna, dać co najwyżej satysfakcję, a nie mistrzowski laur), ale jak mawiał pewien zasłużony klasyk: „w futbolu gra się do samego końca” i ta nieskomplikowana zasada znalazła tego wieczoru na New Village Stadium absolutne potwierdzenie.
W 46 minucie Witold Młocek zdobył kontaktowego gola na 2:1, ale prawdziwym bohaterem ostatniej akcji, sorrki, dwóch ostatnich akcji, okazał się być najmniej ograny w ALF zawodnik andrychowian, Jakub Strzeżoń. Jego celne uderzenia – z 48 i 50 minuty! - przesądziły o prestiżowym zwycięstwie lidera i teraz już - można było śmiało powiedzieć – mistrza ALF sezonu 2015
Zespołowi Andrychów FC, który w swoim inauguracyjnym sezonie sięgnął po mistrzostwo, składam serdeczne gratulacje! Pokonanym muzykom dziękuję za serca do walki..efektowną, jesienną pogoń za liderem i także gratuluję! Gratuluję wicemistrzostwa - II miejsce, po tak mocnym „przemeblowaniu” składu, to według mnie, nie lada wyczyn!
AFC w sezonie 2015 reprezentowali: Grzegorz Cholewka, Witold Młocek, Krzysztof Wiktorczyk, Jeremiasz Piesko, Marcin Kaliński, Dariusz Siwek, Michał Kubacka, Kamil Gondko, Kamil Kozłowski, Grzegorz Bryzek, Marcin Rupik, Michał Bagierek, Przemysław Stuglik, Jakub Strzeżoń i Seweryn Łysoń.
Paweł Kłaput
szczegółowe tabele, wyniki i strzelcy bramek znajdują się na: www.alf.futbolowo.pl
grafika: Artur Legień
Brak komentarzy