reklama
reklama

Przedwczesna śmierć. Pacjent miał objawy jak przy zawale serca, a lekarz stwierdził... przeziębienie

Na sygnale, Wiadomości, 29.04.2024 20:19, eł

Do sytuacji, która w konsekwencji zakończyła się zgonem 38-letniego mężczyzny, doszło w poradni nocnej i świątecznej opieki zdrowotnej.

Przedwczesna śmierć. Pacjent miał objawy jak przy zawale serca, a lekarz stwierdził... przeziębienie

Jeszcze kilka miesięcy temu Sylwia i Mariusz Hodelowie byli szczęśliwym małżeństwem, któremu udało się spełnić swe wielkie marzenie. Otworzyli własny warzywniak i liczyli na to, że ten mały biznes wkrótce się rozwinie. Nie spodziewali się nieszczęścia, które spadło na nich jak grom z jasnego nieba. Mariusz, dotąd zdrowy i sprawny 38-latek, nagle poczuł się bardzo źle. Zmarł w dwie godziny po wizycie u lekarza...

Mariusz Hodel pracował na etacie, a oprócz tego pomagał żonie w sklepiku z warzywami, który razem założyli. W piątek, 24 listopada ubiegłego roku, po sporej dawce pracy fizycznej poczuł się bardzo źle. - Uskarżał się na ból dolnej szczęki (jakby zębów) oraz gardła i szyi, schodzący do klatki piersiowej. Był też bardzo osłabiony i mocno się pocił. Te dolegliwości pojawiły się nagle. Mariusz nigdy wcześniej czegoś takiego nie odczuwał. Cały czas ,,gładził” się dłonią po prawej stronie szyi i mówił, że ten ból jest bardzo dziwny, trudny do opisania. Nie miał gorączki, kataru ani kaszlu – mówi Sylwia Hodel.

Jej mąż nie miał zwyczaju chodzić do lekarza z każdym drobiazgiem. Do przychodni zdrowia udawał się tylko wtedy, gdy rzeczywiście była taka potrzeba. Bardzo rzadko bywał na L4. Tym razem również nie zamierzał panikować, tym bardziej, że ból zaatakował go już po godzinach pracy ośrodka zdrowia, w piątkowy wieczór. Jednak dolegliwości nie ustępowały, a w nocy z soboty na niedzielę wyraźnie się nasiliły.

- Poprosił, abym zaraz rano zawiozła go do lekarza. Zazwyczaj to mąż prowadzi samochód, ale tym razem nie chciał. Z powodu osłabienia i bólu nie czuł się na siłach. Tuż po 8.00 pojechaliśmy do szpitala w Oświęcimiu, do całodobówki. Zaparkowaliśmy około 200 metrów od punktu przyjęć. Po pieszym pokonaniu trasy do poradni mąż musiał usiąść, bo wysiłek związany z chodzeniem sprawił, że jego dolegliwości jeszcze bardziej się nasiliły. Sama poszłam go zarejestrować. Potem razem weszliśmy do gabinetu – relacjonuje Sylwia Hodel.

Lekarz osłuchał pana Mariusza i zajrzał mu do gardła. Następnie wypisał e-receptę i kartę z wizyty, którą pan Mariusz schował do kieszeni. Po wyjściu od niego para od razu pojechała do apteki po przepisane lekarstwa, a następnie udała się do domu. Mężczyzna był tak osłabiony, że z dużym trudem wszedł po stopniach do mieszkania. - Schody w naszym budynku są dość specyficzne - drewniane i wyjątkowo strome. Ich pokonanie bywa problemem nawet dla zdrowej osoby, a co dopiero chorej... W domu byliśmy przed 9.00. Mąż się położył. Około 10.20 zaczął charczeć i zrobił się siny, nie reagował na to, co mówiłam... – opowiada roztrzęsiona pani Sylwia, nie bacząc na łzy płynące jej po twarzy.

Kobieta ukończyła kurs kwalifikowanej pierwszej pomocy i ma tytuł ratownika, więc nie tylko zadzwoniła na numer alarmowy, ale też sama podjęła się ratowania życia męża. Rozpoznała, że doszło u niego do nagłego zatrzymania krążenia i zabrała się za uciskanie jego klatki piersiowej. Jednocześnie dziewięcioletnia córeczka Hodelów pobiegła do sąsiadów, licząc na to, że pomogą mamie w akcji ratunkowej.

- Gdy na miejsce dotarł ambulans, na życzenie ratowników wyjęłam z kieszeni męża kartę z wizyty na całodobówce i doznałam szoku, gdy przeczytałam, co tam jest napisane. Lekarz stwierdził u mojego męża przeziębienie. Napisał ,,Pacjent z kaszlem, ogólnym osłabieniem od wczoraj”, chociaż o kaszlu Mariusz w ogóle nie mówił, bo przecież go nie miał! Ratownicy byli oburzeni faktem, że lekarz odesłał męża z bólami w klatce piersiowej i nie zrobił mu EKG. Powiedzieli, że takie objawy są typowe dla zawału serca – szlochając mówi pani Sylwia.

Ambulans zabrał pana Mariusza do Zespołu Opieki Zdrowotnej w Oświęcimu, ale lekarze ze Szpitalnego Oddziału Ratunkowego, jak i Centrum Kardiologii Inwazyjnej Carint nie widzieli powodu, by przyjąć go do szpitala. 38-latek zmarł w karetce... Wkrótce po tym zdarzeniu ratownicy z ambulansu powiadomili o nim policję. Uznali, że mężczyzna miałby szanse na przeżycie, gdyby lekarz z poradni nocnej i świątecznej opieki zdrowotnej nie zbagatelizował jego objawów i od razu skierował pacjenta na SOR w celu przeprowadzenia diagnostyki.

Jak się później okazało, przyczyną śmierci pana Mariusza było pęknięcie tętniaka rozwarstwiającego aorty piersiowej, które doprowadziło do tamponady serca, bo w worku osierdziowym, w którym znajduje się ten jakże ważny organ, zebrało się aż 750 ml krwi! Tamponada spowodowała zatrzymanie krążenia. - Do pęknięcia tętniaka doszło już po powrocie Mariusza do domu, w wyniku wysiłku związanego z chodzeniem, a zwłaszcza pokonywaniem naszych koszmarnych schodów. Gdyby lekarz postąpił prawidłowo, jest duże prawdopodobieństwo, że mąż zostałby uratowany. Ale on nawet nie zmierzył mu ciśnienia... Jak się dowiedziałam, tętniaki aorty, nawet rozwarstwiające się, od lat są w Polsce operowane i to z dość dobrym skutkiem. Może nadal miałabym miałabym męża, a moja córeczka, która w tym roku idzie do pierwszej komunii świętej - tatę. Mariusz umierał na jej oczach i ten widok cały czas ją dręczy – rozpacza pani Sylwia.

Prokuratora Rejonowa w Oświęcimiu zadecydowała o umorzeniu postępowania w sprawie śmierci Mariusza Hodela, uznając ją za nieszczęśliwy wypadek. Ale to jeszcze nie koniec, bo pani Sylwia złożyła na to postanowienie zażalenie do sądu. - 25 kwietnia odbyła się rozprawa, na której pani sędzina cofnęła decyzję prokuratora rejonowego. Zatem sprawa będzie się nadal toczyć. Dodatkowo Rzecznik Praw Pacjenta wszczął postępowanie wyjaśniające - podkreśla Sylwia Hodel.

Kobieta nawiązała też kontakt z partnerką 43-letniego mężczyzny, który kilka lat temu zmarł na zawał serca po wizycie u tego samego lekarza. Tamta sprawa nie doczekała się finału w sądzie, bo została umorzona już na wstępnym etapie. Pogrążona w żałobie życiowa towarzyszka zmarłego nie miała w sobie dość determinacji, by drążyć temat. - Ale teraz nam pomaga, przesłała mi wszystkie dokumenty z tego czasu i będzie też zeznawać jako świadek w mojej sprawie – podkreśla pani Sylwia.

Lekarz, który przyjął pana Mariusza w poradni nocnej i świątecznej opieki zdrowotnej w Oświęcimiu ma w Internecie bardzo złe opinie. „Po tym, jak cały dzień pobolewał mnie brzuch i w nocy ból się nasilił, postanowiłam poszukać pomocy w opiece całodobowej w Oświęcimiu. Lekarz przyjął mnie z wielkim fochem. Był niemiły i przebadał mnie byle jak. Miał pretensję, że przyszłam o takiej porze, tj. w godzinach porannych w sobotę. Poinformował mnie, że nie mam szans na szczegółowe badania. Zbył mnie, przepisując No-Spę i leki na trawienie. W takich miejscach pacjent z dolegliwościami oczekuje przynajmniej przyzwoitego traktowania, a ja miałam wrażenie, że komuś tam chyba przeszkadzam” - napisała o nim jedna z pacjentek.

Inna kobieta skomentowała wizytę u niego w ten sposób: „Lekarz niekompetentny, niemiły, na wizycie nie zalecił nic oprócz Apapu przy wysokiej gorączce i objawach grypo- lub covidopodobnych, które nagle się nasiliły, mimo tygodniowej kuracji. Stwierdził, że wszyscy chorują. Nie wróżę temu panu wielkiej kariery w ochronie zdrowia z takim nastawieniem i podejściem do pacjenta!”.

Napisaliśmy do lekarza e-mail z prośbą o wyjaśnienie, dlaczego odesłał pana Mariusza Hodela do domu i nie skierował go na SOR, pomimo że pacjent zgłaszał silne bóle w szyi i klatce piersiowej. Jeśli dostaniemy odpowiedź lub nastąpi jakiś przełom w toczącym się w tej sprawie postępowaniu, powrócimy do tematu.

News will be here

Zobacz także

Napisz komentarz

Redakcja mamNewsa.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy Internautów. Prosimy o kulturalną dyskusję i przestrzeganie regulaminu portalu. Wpisy niezgodne z regulaminem będą usuwane. Dodając komentarz, akceptujesz postanowienia regulaminu. Wszelkie problemy z funkcjonowaniem portalu, usterki, uwagi, zgłoszenia błędów prosimy kierować na: [email protected]

Musisz być zalogowany, aby dodawać komentarze.

cath, 02.05.2024 08:40

Heparyna w krwotoku????? To mógł być gwóźdź do trumny!!

cath, 02.05.2024 08:40

Heparyna w krwotoku????? To mógł być gwóźdź do trumny!!

Czesia, 02.05.2024 01:17

Sam to proszę do niej najlepiej napisać .

Czesia, 02.05.2024 01:15

Ludzie od początku mieli pecha najpierw ten lekarz , potem brak karetki wiec przyjechali strażacy. Karetka z ratownikami była aż z Zatora Ratownicy zas uznali się że ma typowe objawy zawału . No bol w klatce piersiowej to nie tylko zawały . Wiec dali Heparyne i wpadli na genialny pomysł żeby reanimować i jechać do szpitala nie ustalając tego z żadnym z lekarzy. Powiadomili policję bo lekarzowi,,pokażą " . Nie wzięli pod uwagę , że sami się też moga podtopić .

Sam, 01.05.2024 14:39

Mam podobną i również tragiczna historię gdzie młody pacjent zmarł ponieważ nie doczekał pomocy i postawiono źle diagnozy. Jeśli mogę to również pomogę pani Sylwii w sądzie

Sam, 01.05.2024 14:39

Mam podobną i również tragiczna historię gdzie młody pacjent zmarł ponieważ nie doczekał pomocy i postawiono źle diagnozy. Jeśli mogę to również pomogę pani Sylwii w sądzie

cath, 01.05.2024 07:25

@Czesia Tak z ciekawości pytałem bo zaintrygował mnie artykuł.W wersji wyświetlanej na moim ekranie nie ma nic o strażakach .. Podobnie o heparynie…- w tętniaku… I jeszcze jedno to że jak pisze w artykule „ lekarze ze Szpitalnego Oddziału Ratunkowego, jak i Centrum Kardiologii Inwazyjnej Carint nie widzieli powodu, by przyjąć go do szpitala. 38-latek zmarł w karetce..” nie wynika ze złej woli w/w tylko z faktu że ratownicy przywieźli zmarłego .On nie zmarł czekając na pomoc pod szpitalem w karetce co sugeruje autor artykułu tylko prawdopodobnie zmarł w domu.Gdyby były tylko oznaki życia lekarze by go przyjęli.Skoro wg ratowników był to obraz typowego zawału . Carint go nie przyjął to znaczy ze nie był.

Czesia, 30.04.2024 23:50

cath jak mogli zrobić ekg skoro było zatrzymanie krążenia a pierwsi na miejscu byli strażacy bo widocznie nie było karetki . Skoro ratownicy byli tacy pewni zawału to i dali heparynę . Pretensje do lekarzy że nie przyjęli pana Mariusza ? A na jakiej podstawie w ogóle go zabrali z domu w trakcie reanimacji ?

Skalpel, 30.04.2024 10:42

W Wadowicach też jest niepolecany gość https://www.znanylekarz.pl/janusz-pustula/ginekolog/wadowice

Feel Free, 30.04.2024 10:29

@znanywmiescie - to nie rozwiązałoby problemu. Po prostu studiowałby kto miałby pieniądze, i to w naszych warunkach duże pieniądze. A nie ten kto ma predyspozycje i możliwości. Pomyśl jaka to byłaby weryfikacja przed studiami, przelew odpowiednio wysokiej zaliczki na konto ? Mamy sporo studentów medycyny spoza Polski, dla nich u nas jest akurat tanio i chwalą niezły poziom, mimo, że mają wybór. W wielu zawodach konieczna jest weryfikacja, kontrola, narzędzia prawne, ustawiczne dokształcanie i to przez cały czas aktywności zawodowej, ale nie da się tego skutecznie robić bez aktywności świadomego społeczeństwa i konkurencji. Nikt nie zadba o nas lepiej niż my sami. Liczenie na opiekę państwa w każdej sprawie i sferze jest nierealne i szkodliwe, bo rodzące bierność i niesamodzielność, uczy bezradności. Swoją drogą zastanawiam się jaki procent społeczeństwa w opisanej sytuacji wezwałoby od razu pogotowie ratunkowe? Świadomość zdrowotna jest u nas średnia, a mężczyźni niestety nie dbają o siebie, grają twardzieli... A sama sprawa jest oczywiście dla sądu i prokuratury. Oby chociaż artykuł o tej tragedii był przestrogą: i dla pacjentów i dla lekarzy. Podobnie jak nikt nie wymyślił idealnego ustroju, tak w żadnym kraju nie istnieje idealna ochrona zdrowia. Polski system na pewno mógłby być lepszy, gdyby NFZ kontrolował jakość świadczeń, a nie stawiał na ilość, żeby się "w papierach" zgadzało. W wielu miejscach systemu nie mi limitu czasowego porady... NFZ płaci za dwuminutową poradę tyle samo co za godzinną, płaci za procedury, a nie za dobre leczenie. Zapewnili dostęp ? Zapewnili. Jakość ? Wyegzekwujcie sobie sami drodzy Świadczeniobiorcy. Dla NFZ-tu jesteśmy Świadczeniobiorcami... nie pacjentami, nie ludźmi. To ułatwia przedmiotowe traktowanie. P.S. To tak jakby państwo pozwalało wykonać 30 badań technicznych autobusu na godzinę i uważało, że taki przegląd zapewnia bezpieczeństwo ich pasażerom.

Jan_Korba, 30.04.2024 09:35

W artykule nie ma nazwiska tego lekarza, ale w internetach można znaleźć opinie o lekarzach, którzy zostali źle ocenieni przez pacjentów. Pod tym adresem znalazłem opinię identyczną z tą w artykule. https://www.lokmed.pl/karta/borys-roman-zapala-miasto-pszczyna/

Jan_Korba, 30.04.2024 09:27

@znanywmiescie Znaczy się, student medycyny z biednego domu będzie złym lekarzem? Właśnie wtedy zaostrzy się patologia, gdzie rodzice-lekarze, u których forsy nie brakuje, będą wypychali swoje dzieci bez powołania i talentu na studia do zawodu, który przyniesie im grubą kasę. Taka kolejna w Polsce kasta, tak jak kasta sędziowska.

cath, 30.04.2024 08:42

Żeby być w Polsce lekarzem nie trzeba znać języka polskiego.Taki był pomysł i to obowiązuje od poprzednich rządów .A ci mądrzy ratownicy zrobili EKG czy tak z buta rzucili tym rozpoznaniem zresztą jak się okazało błędnym?

Zibi33, 30.04.2024 07:56

Co narzekacie już niedługo będą lekarze uczący się i zdający egzaminy online w tzw. pandemii dopiero będą cyrki. Homosowietikus w umysłach ludzi w tej ziemi dalej nie rozumieją że 9 procent zdrowotnej składki za nic bo nic nie poprawia to w gabinetach nie skraca kolejek do lekarzy , przemęczeni lekarze , pielęgniarki a bez przymusu mają standard 2 albo 3 umowy godzin przespanych nie liczy nikt i kasa się zgadza po co coś zmieniać skoro jest dobrze. Durny naród dalej nie rozumie że ubezpieczenie z odpowiednim pakietem i wymagamy a za błędy i niedopatrzenia bądź zaniechanie obowiązków powinno skutkować pozwami sądowymi i odbieraniem prawa wykonywania zawodu

znanywmiescie, 30.04.2024 06:46

Już dawno mówiłem że studia medyczne powinny być płatne. Nie bylo by tylu konowałów tylko byli by lekarze z prawdziwego zdarzenia.

Ptak_Re, 29.04.2024 23:55

W Kętach konowały są nie lepsze na nocnej opiece. Pani powiedziała, że nie zrobi EKG bo nie ma lekarza który by to odczytał a na dyżurze był rzekomo tylko pediatria. A pod budynkiem coraz to droższe samochody. Pytanie za co im się płaci ? Za bycie tylko i spanie ? Żałosna ta "służba zdrowia". :(