Uczniowie z Ukrainy wyrzuceni na bruk?

Poddasze budynku Szkoły Podstawowej w Jaszczurowej wynajmowane jest na internat dla ukraińskich uczniów Niepublicznej Szkoły Mistrzostwa Sportowego w Żywcu. Przebywa tam grupa nastoletnich uchodźców, której liczebność zmienia się w zależności od sytuacji w ich ojczystym kraju. Bywa ich od 20 do 50. Niedawno dowiedzieli się, że muszą opuścić budynek w ciągu zaledwie dwóch tygodni. Ten termin już minął...

Część szkolnego budynku w Jaszczurowej wynajmuje na internat dla młodych sportowców z Ukrainy LKS Łucznik Żywiec. Umowa najmu zawarta została na czas określony do 28 lutego 2025 roku. Klub w porozumieniu z dyrektorem podstawówki Robertem Kadelą i wójt gminy Mucharz Renatą Galarą wykonał adaptację poddasza, a prócz tego na własny koszt wyremontował zaniedbane przyszkolne boisko, zakupił jego wyposażenie i sprzęt do pielęgnacji murawy. Niedawno, ku swemu ogromnemu zaskoczeniu, działacze LKS otrzymali pismo o rozwiązaniu umowy najmu bez zachowania okresu wypowiedzenia, z informacją, że powinni zwolnić nieruchomość w terminie 14 dni od otrzymania pisma!

Jak wynika z uzasadnienia, jest to konsekwencja kontroli przeprowadzonej przez pracowników Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Mucharzu. Stwierdzili oni między innymi, że przebywające w internacie dzieci i niepełnoletnia młodzież nie mają zapewnionej należytej całodobowej opieki, a ponadto razem z nimi zamieszkują osoby z obsługi, w tym kucharka i sprzątaczka. „Z powyższego wynika, że najemca bez zgody wynajmującego wykorzystuje nieruchomość niezgodnie z przeznaczeniem (..). Najemca w żadnym razie nie ma prawa udostępniać przedmiotu najmu celem zakwaterowania personelu” - napisał w wypowiedzeniu umowy dyrektor szkoły Robert Kadela.

Zrozpaczeni działacze Łucznika Żywiec zaapelowali o pomoc do radnych gminy Mucharz. „Potraktowanie naszego klubu jak złoczyńców nie mieści się w głowie wobec dużej empatii i pomocy okazywanej wcześniej przez panią wójt gminy Mucharz od początku przyjazdu do Jaszczurowej uczniów-uchodźców z Ukrainy. Prosimy o zrozumienie naszej sytuacji, że zupełnie bez powodu zostaliśmy „na lodzie” wraz z poniesionymi ogromnymi kosztami i przede wszystkim z biednymi młodymi sportowcami, ukraińskimi uchodźcami” - zakończył swój apel prezes klubu Jan Lach.

Radni odwiedzili internat i byli pod wrażeniem zmian, które wprowadził w budynku podstawówki Łucznik Żywiec. - Szkoła, która była przeznaczona do zamknięcia, teraz tętni życiem nawet w wakacje. Klub płaci za wynajem 10 tys. zł miesięcznie, zainwestował w remont, porobił w środku fajne pokoiki i łazienki. A teraz zostaje stamtąd wyrzucony... – mówi jeden z nich, zmartwiony, że Rada Gminy niewiele może w tej sprawie zdziałać. - To nie leży w naszych kompetencjach.

W rozmowie z nami dyrektor szkoły w Jaszczurowej Rober Kadela powiedział, iż u podstaw sprawy, która zakończyła się wypowiedzeniem umowy najmu Łucznikowi Żywiec, leżą między innymi aspekty finansowe, ale nie one są najistotniejsze. - Podpisując umowę, nie godziliśmy się na podnajmowanie pomieszczeń osobom dorosłym, bo po pierwsze, na dole mieści się szkoła podstawowa, a po drugie, było to wynajęte na stworzenie internatu dla uczniów szkoły sportowej. Przez cały ten okres zwracaliśmy na to uwagę Łucznikowi, ale be skutku. Nadal podnajmował swoim pracownikom pokoje na górze. To są panie kucharki i sprzączka, które nie pełnią opieki nad dziećmi. Bo najważniejszy dla mnie aspekt to kwestie bezpieczeństwa. W internacie brakuje opieki nad uczniami, głównie w nocy, między 22.00 a 6.00 – wyjaśnia.

Pełnomocnik zarządu LKS Łucznik Żywiec Władysław Puda zapewnia, że klub na bieżąco reguluje wszystkie płatności, na co ma dowody. Podkreśla również, iż młodzi ukraińscy sportowcy nigdy nie są w internacie sami. - Najczęściej przebywa tam z nimi trener Vitaliy Parakhnievych. Jeśli akurat go nie ma, to na miejscu jest inny opiekun – zapewnia. Dodaje, że kucharki i sprzątaczka mają w zakresie obowiązków wpisane również sprawowanie opieki nad młodzieżą z internatu. - Dlatego nie można mówić, że podnajmujemy komuś pomieszczenia. To jest taka sytuacja, jak na przykład w czasie kolonii czy obozu. Opiekunowie śpią razem z dziećmi, a nie w zupełnie innym miejscu. Dla mnie to jest tak proste, jak dwa razy dwa – tłumaczy Władysław Puda.

Dyrektora szkoły to nie przekonuje. - Jeśli GOPS w czasie kontroli prosił o dzienniczki, podpisy wychowawców, to otrzymywał odpowiedź, że „nie dzisiaj”, „jutro, teraz nie mamy” i tym podobne. Więc kompletnie nie możemy przyjąć wyjaśnień, że te panie, które tam mieszkają, sprawują opiekę nad uczniami – podkreśla Robert Kadela. Jak dodaje, internat Niepublicznej Szkoły Mistrzostwa Sportowego w Żywcu nigdzie nie zagrzał dłużej miejsca. - Powody pewnie były różne, nie wnikam w to. Dbam przede wszystkim o uczniów swojej szkoły, ale z troską patrzę też na te dzieci z Ukrainy, które czasem w nocy włóczą się po Jaszczurowej, po stacjach benzynowych – zaznacza.

Władysław Puda wciąż liczy na to, że klubowi uda się doprowadzić do ugody. - Poprosiliśmy o wycofanie tego pisma, które dostaliśmy. Jeśli tak się nie stanie, my bez sądowej eksmisji nie opuścimy budynku w Jaszczurowej – mówi z naciskiem. Jak dodaje, pisma, które otrzymał od dyrektora szkoły nie może potraktować jako wypowiedzenia umowy najmu. Jak bowiem stwierdził pełnomocnik klubu, adwokat Wieńczysław Grzyb, zgodnie z jej treścią, jeśli najemca dopuścił się jakichś uchybień, powinien otrzymać pisemne wezwanie do ich usunięcia, w którym wyznaczony będzie na to termin nie krótszy niż 14 dni. A niczego takiego nie dostał...

Foto: SP w Jaszczurowej