Dla pani Agnieszki z Kęt 270 zł nie jest małą kwotą. Utrata tych pieniędzy byłaby dla niej dotkliwa, więc kiedy jej mąż zgubił taką kwotę, od razu dała ogłoszenie na jednym z portali społecznościowych. Po cichu liczyła, że ten, kto znalazł banknoty, zechce je oddać.
15 września mąż pani Agnieszki pojechał rowerem do supermarketu przy ul. Żwirki i Wigury. Po powrocie do domu zorientował się, że gdzieś po drodze przepadły pieniądze, które miał przy sobie w czasie zakupów. Kieszonka, w której się znajdowały, była otwarta. Mężczyzna pomyślał, że pewnie zapomniał ją zapiąć i banknoty wypadły mu z kieszeni w aptece, do której udał się po wyjściu z marketu. Wrócił tam, ale pieniędzy nie odzyskał. Farmaceutki ani ich nie znalazły, ani nie widziały, by ktoś je podnosił.
- Opublikowałam wtedy na facebookowej grupie mieszkańców Kęt post o sytuacji, która nam się przydarzyła. Następnego dnia odezwała się do mnie pani Monika. Okazało się, że widziała, jak mojemu mężowi wypadają pieniądze z kieszeni. Razem z koleżanką Kasią jechała autem tuż za nim. Gdy panie zobaczyły, co się stało, zatrzymały się, podniosły banknoty i ruszyły za moim mężem. Ale kiedy ulicą Żwirki i Wigury dojechały do Sobieskiego, mojego męża nie było nigdzie w polu widzenia. Pojechał na skróty boczną uliczką, ale tego, oczywiście, nie mogły wiedzieć – opowiada pani Agnieszka.
Monika i Kasia zwróciły znalezioną kwotę co do grosza i nie chciały ani złotówki znaleźnego. – Nie wiedziałam, że anioły istnieją. A jednak… Te dwie panie przywróciły mi wiarę w ludzi. Okazuje się, że dobro wraca. Gdy sama znalazłam portfel z pieniędzmi czy coś innego, zawsze dawałam ogłoszenie i udawało mi się znaleźć właściciela. Teraz wiem, że dzięki temu i do nas wróciły zgubione pieniądze – zapewnia pani Agnieszka.
Brak komentarzy