Cztery lata temu (tutaj) pisaliśmy o tragicznym w skutkach pożarze w greckiej miejscowości Mati. Zginęły wówczas dwie osoby z Wysokiej w gminie Wadowice – młoda matka z synkiem.
„Od kilku dni w pobliżu Aten i Koryntu w Grecji w różnych miejscach płoną lasy. Sytuacja jest dramatyczna. Temperatura jest bardzo wysoka, jest sucho, wieje silny wiatr, a opady deszczu na razie nie są przewidywane. W czasie pożarów zginęło już ponad 50 osób. Niestety wśród ofiar są także turyści z naszego regionu: kobieta i jej małe dziecko. (…) Kobieta i jej kilkuletni syn, którzy zginęli w Grecji, pochodzili z Wysokiej k. Wadowic. Mężczyzna, który stracił rodzinę, jest pod opieką biura Grecos” – podawaliśmy wówczas.
Ostatnie cytowane zdanie jest - delikatnie rzecz ujmując – na wyrost. Firma Grecos, jak twierdzi mężczyzna, wręcz utrudniała mu wszelkie działania, nawet te związane z wywozem ciał bliskich. Jarosław Korzeniowski z Wysokiej, który w pożarze stracił żonę i syna, mówi: - Kontakt z biurem był utrudniony, a po powrocie do kraju nawet się ze mną nie skontaktowali, miałem wrażenie, że cały czas starają się rzucać mi kłody pod nogi. Sprawę miała wziąć prokuratura krajowa, ale okręgowa odrzuciła ją i oddała regionalnej do Wadowic. Przecież to absurd!
Minęły już cztery lata i nic w sprawie nie ruszyło. A przynajmniej po polskiej stronie. Grecka prokuratura, która wszczęła śledztwo, postawiła zarzuty oficerom policji i straży pożarnej za zaniedbania, prowadzące obrażeń ciała, a nawet śmierci ofiar pożaru.
- Nie poinformowano nas o zagrożeniu pożarem. Wyszedłem z hotelu, patrzę, a już w powietrzu unoszą się płonące strzępy. Spytałem na recepcji, co się dzieje, a pracownik powiedział: „Nic, nic, nic”. Mówię, że się pali. Cały hotel zaczął się palić. Kazano nam uciekać w ostatniej chwili. Nie było zorganizowanej ewakuacji. Wszyscy uciekali w popłochu. Widziałem wybuchające pojazdy na hotelowym parkingu. Wszędzie było pełno dymu. Ludzie dosłownie się zapalali. Widziałem płonących, biegających ludzi. To było straszne - wspomina pan Jarosław.
- Nie poddam się i będę walczył o to, aby ci, którzy są odpowiedzialni za śmierć moich bliskich, odpowiedzieli za to– dodaje. Być może w końcu po czterech latach coś w tej sprawie ruszy i dowiemy się kto jest winien zaniedbań po polskiej stronie firmy Grecos.
Do sprawy powrócimy.
Brak komentarzy