Agata Fuczek z Przeciszowa to ciepła, życzliwa ludziom osoba o wielkim sercu, zawsze skora do pomocy innym. Wybrała zawód, który pozwalał jej troszczyć się o chorych i cierpiących. 30 lat przepracowała jako pielęgniarka w szpitalu powiatowym i hospicjum w Oświęcimiu. Teraz jednak sama jest pacjentką i potrzebuje wsparcia.
Gdy Agata Fuczek pochylała się nad łóżkiem chorego, za każdym razem miała dla niego ciepłe słowo i dodający otuchy uśmiech. - Jest jak anioł. Taka dobra i pełna poświęcenia. Pielęgniarka z powołania – mówili o niej pacjenci.
Ona sama wybrała ten zawód z potrzeby serca. Pozwalał jej bowiem robić to, co najbardziej chciała – pomagać potrzebującym. Niestety, ponad rok temu role się odwróciły. Wtedy to ona stała się pacjentką zdaną na opiekę innych.
13 czerwca 2021 roku jej ciało przeszył ostry ból. Udała się do lekarza, który skierował ją na badania. Diagnoza niemalże zwaliła Agatę Fuczek z nóg. - Ma pani szpiczaka plazmocytowego – usłyszała. To dość rzadko spotykany nowotwór złośliwy układu krwionośnego. Choć nieco częściej występuje u mężczyzn, kobiety również są nim zagrożone. Dwa słowa, z których składa się jego nazwa, całkowicie zmieniły jej życie. A przynajmniej tak ona to odczuła, bo – oczywiście – prawdziwym winowajcą jest sam nowotwór.
Leczenie zdawało się przynosić dobre rezultaty. Po kilku cyklach chemioterapii i dwóch przeszczepach szpiku kostnego pani Agata uwierzyła, że udało jej się wyjść zwycięsko z walki z nowotworem. Ale wtedy wszystko zaczęło się od nowa. Znów pojawił się przeszywający ból.
- Wynik badań był jednoznaczny, szpiczak wrócił, jeszcze silniejszy niż poprzednio. Mama przyjmuje kolejne cykle chemoterapii, lecz już dzisiaj wiadomo, iż wyczerpały się możliwości leczenia w ramach refundacji NFZ. Jedyna szansa na pokonanie choroby to skorzystanie z terapii CART, rekomendowanej przez instytut onkologii w Krakowie. Niestety, to leczenie nie jest finansowane ze środków publicznych, a szacowany jego koszt to około dwa miliony złotych... – martwi się córka Agaty Fuczek, Paulina.
Nawet gdyby wszyscy bliscy chorej pielęgniarki oddali na jej leczenie całe swoje oszczędności, zebrałby się tylko marny ułamek tej ogromnej kwoty. Jedyną nadzieją jest dla nich pomoc innych – tych, których pani Agata krzepiła swym uśmiechem w szpitalu czy hospicjum i tych, którzy nigdy jej nie spotkali. Kto chciałby ją wesprzeć w walce o zdrowie i życie, może to zrobić tutaj.
Brak komentarzy