Dramatyczny apel mieszkanki

W naszym regionie od kilkunastu dni coraz ciężej o produkty higieny osobistej, maseczki na twarz, czy nawet... spirytus.

Żel antybakteryjny do rąk również zniknął z półek. Niektórzy w panice przed kononawirusem kupują na zapas, a są mieszkańcy którzy cierpią z powodu takiego stanu rzeczy.

Taką osobą jest pani Magdalena, której mąż uległ wypadkowi komunikacyjnemu i obecnie nadal jest w ciężkim stanie. Przebywa w szpitalu. Jego układ odpornościowy jest tak bardzo osłabiony, że nie może mieć bezpośredniego kontaktu z odwiedzającymi go w szpitalu.

Dlatego, oprócz odzieży ochronnej, pani Magdalena musi mieć również maseczkę na twarz w trakcie odwiedzin. Tutaj pojawia się problem, ponieważ maseczek nigdzie nie ma. Dlatego zrozpaczona pani Magdalena apeluje za naszym pośrednictwem:

„Ludzie! Opamiętajcie się, maseczka nie uchroni was przed wirusem. Noszenie takiej prymitywnej maseczki przez godzinę, powoduje rozwój jeszcze większej ilości bakterii, które mają się świetnie w wilgotnym środowisku. Przez panikarzy którzy twierdzą, że maseczka uchroni ich przed zachorowaniem takie osoby jak ja, nie mogą odwiedzić bliskiej osoby w szpitalu. (wypowiedź sprzed kilku dni, kiedy to jeszcze odwiedziny w szpitalach były możliwe)

Mój mąż leży na OIOMie w ciężkim stanie i nie wiem czy są to jego ostatnie dni? A jeżeli tak? Nie mogę podejść do niego i potrzymać go za rękę. Od lekarzy otrzymałam informację, że muszę mieć założoną maseczkę na twarz, ponieważ mąż ma bardzo osłabiony układ odpornościowy. Szukałam maseczek wszędzie – w Wadowicach, Kętach, Andrychowie. Byłam nawet w Suchej Beskidzkiej. Ale maseczek nigdzie nie ma. To chore, że przez ludzi siejących panikę ja nie mogę odwiedzić mojego ukochanego męża.” - mówi mieszkankia.