reklama
reklama

Do tej tragedii mogło nie dojść, gdyby nie błąd lekarza

Region, Kęty, Zator MAGAZYN, Wiadomości, 18.12.2024 19:30, eł

Kobieta straciła męża, a dziewczynka tatę...

Do tej tragedii mogło nie dojść, gdyby nie błąd lekarza

Ponad rok temu w weekend Mariusz Hodel poczuł się tak źle, że żona musiała zawieźć go do poradni nocnej i świątecznej opieki zdrowotnej w Oświęcimiu. Lekarz, który go tam przebadał, stwierdził przeziębienie i odesłał pacjenta do domu. W dwie godziny później mężczyzna zmarł. Postępowanie w tej sprawie przeprowadził Rzecznik Praw Pacjenta. Wydał decyzję, w której negatywnie ocenił działania lekarza.

Okoliczności śmierci Mariusza Hodela obszernie opisaliśmy w artykule „Pacjent miał objawy jak przy zawale serca, a lekarz stwierdził... przeziębienie”. Przypomnijmy. Mariusz Hodel poczuł się źle w piątek, 24 listopada 2023 roku. Odczuwał dziwny ból w okolicach dolnej szczęki i szyi, rozprzestrzeniający się na klatkę piersiową. Mężczyzna nie poszedł do lekarza, bo sądził, że to wynik zmęczenia i wysiłku fizycznego. Jednak dolegliwości tak bardzo nasiliły się w nocy z soboty na niedzielę, że w końcu musiał poprosić żonę, by zawiozła go do poradni nocnej i świątecznej opieki zdrowotnej przy oświęcimskim szpitalu.


Gdy wrócił od lekarza, zaczął charczeć i zrobił się siny...

Pana Mariusza przyjął tam lekarz, który uznał, że pacjentowi nie dolega nic poważniejszego niż przeziębienie. Zalecił mu picie dużej ilości płynów, przepisał leki, po czym odesłał go do domu. Mężczyzna był jednak tak słaby, iż z trudem wspiął się po schodach wiodących do mieszkania, które dzielił z żoną i córeczką. Gdy tam dotarł, od razu się położył. W dwie godziny po wizycie w poradni zaczął charczeć i zrobił się siny. Przerażona żona zadzwoniła na numer alarmowy, po czym – gdy przekonała się, że mąż już nie oddycha - sama próbowała przywrócić mu funkcje życiowe. Ale ani jej wysiłki, ani późniejsze ratowników i lekarza ze Szpitalnego Oddziału Ratunkowego nie przyniosły rezultatów.

Po śmierci pana Mariusza ekipa ambulansu, który po niego przyjechał, powiadomiła o zdarzeniu policję. Uznała, że mężczyzna miałby szanse na przeżycie, gdyby lekarz z poradni nocnej i świątecznej opieki zdrowotnej nie zbagatelizował jego objawów i od razu skierował pacjenta na SOR. Po wykonaniu sekcji zwłok okazało się, że przyczyną śmierci Mariusza Hodela było pęknięcie tętniaka aorty piersiowej.


Rzecznik Praw Pacjenta negatywnie ocenia działania lekarza

Wdowa po nim, Sylwia Hodel, napisała skargę do Rzecznika Praw Pacjenta. Decyzja w tej sprawie wydana została dopiero w tym miesiącu. Jolanta Wysocka, która ją podpisała, stwierdziła, że w ocenie Rzecznika Praw Pacjenta „postępowanie lekarza nie spełniało kryteriów staranności i ostrożności w zakresie przeprowadzonego wywiadu z pacjentem, a podjęte czynności diagnostyczne nie miały charakteru weryfikującego jego faktyczny stan”.

Z decyzji wynika, że nie ma dowodów na to, by lekarz dokonał analizy takich zgłaszanych przez pana Mariusza dolegliwości, jak ból w klatce piersiowej czy dolnej szczęce. W dokumentacji brak jest adnotacji dotyczącej tych objawów. Nie ma nawet informacji, że pacjent je zgłaszał.

Decyzja jest ostateczna. Zespół Opieki Zdrowotnej w Oświęcimiu nie ma możliwości odwołania się od niej i musi w ciągu 30 dni poinformować Rzecznika Praw Pacjenta o wykonaniu wymienionych w niej zaleceń. Zobowiązują one dyrekcję do przeszkolenia personelu medycznego o obowiązujących regulacjach dotyczących praw pacjenta, przeanalizowania z nim okoliczności sprawy pana Mariusza (by wykluczyć w przyszłości podobne uchybienia) i do prowadzenia dokumentacji medycznej zgodnie ze standardami określonymi w rozporządzeniu ministra zdrowia.


- Czekamy, ciągle czekamy... - mówi wdowa

Postępowanie w sprawie śmierci Mariusza Hodela prowadzi także Prokuratura Rejonowa w Oświęcimiu. - Początkowo zostało umorzone, jednak wznowiono je, kiedy złożyłam zażalenie do sądu i zostało ono rozpatrzone na moją korzyść. Dokumenty ponownie przesłano do Zakładu Medycyny Sądowej w Krakowie. Ale z tego, co wiem, dali tam sobie czas do dwunastu miesięcy na rozpatrzenie sprawy. Tak że na razie czekamy, ciągle czekamy... – mówi Sylwia Hodel.

Zobacz również: Pacjent zmarł, szpital zasłania się tajemnicą lekarską...

Foto: nadesłane przez Sylwię Hodel

reklama

Zobacz także

Napisz komentarz

Redakcja mamNewsa.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy Internautów. Prosimy o kulturalną dyskusję i przestrzeganie regulaminu portalu. Wpisy niezgodne z regulaminem będą usuwane. Dodając komentarz, akceptujesz postanowienia regulaminu. Wszelkie problemy z funkcjonowaniem portalu, usterki, uwagi, zgłoszenia błędów prosimy kierować na: [email protected]

Musisz być zalogowany, aby dodawać komentarze.

Brak komentarzy