24 stycznia minęła 30. rocznica zaginięcia dziesięcioletniej wówczas andrychowianki Ani Jałowiczor. Dziewczynka znikła, gdy wracała do domu babci ze szkolnej zabawy karnawałowej.
Do tej pory śledczym nie udało się ustalić, co się z nią stało. Jednak rodzina dziewczynki nie daje za wygraną i chce poznać prawdę o jej losach. Jej brat oferuje 100 tys. zł nagrody za pomoc w rozwiązaniu sprawy!
Ania Jałowiczor mieszkała w Andrychowie, przy ulicy Lenartowicza, ale od września 1994 roku przebywała z bratem Dominikiem u babci w Simoradzu (powiat cieszyński). Rodzice zostawili u niej dzieci na czas zarobkowego wyjazdu do Francji.
Właśnie w Simoradzu dziewczynka zaginęła. Zdarzyło się to 24 stycznia 1995 roku, gdy Ania wracała ze szkolnego balu karnawałowego.
Z zabawy wyszła z kolegą, lecz wkrótce pożegnała się z nim i dalej poszła sama. Do domu babci miała jeszcze kilkaset metrów, ale nigdy tam nie dotarła.
Niewykluczone, że została uprowadzona samochodem, który świadkowie widzieli tego wieczoru w okolicy szkoły – jasnym dużym fiatem lub ładą. Ale to tylko jedna z hipotez, których nigdy nie udało się potwierdzić.
Gdy zbliżała się 30. rocznica zaginięcia dziewczynki, w serwisie YouTube ukazał się film o jej domniemanym porwaniu. Pisaliśmy o nim tutaj. A kilka dni temu brat zaginionej wyznaczył wysoką nagrodę za pomoc w odnalezieniu siostry.
„Jeśli wiesz, gdzie możemy odnaleźć Anię – wystarczy anonim. Przerwij zmowę milczenia! Ukrywanie prawdy jest czymś gorszym, zarówno w aspekcie religijnym, jak i moralnym, niż jej wyjawienie. Gwarantuję anonimowość i nagrodę 100 tys. zł za pomoc w rozwiązaniu sprawy!” - napisał Dominik Jałowiczor na facebookowej grupie Zaginiona Ania Jałowiczor – poszukiwania.
Podał też adres e-mail, pod którym można się z nim skontaktować oraz nr telefonu: [email protected], tel. 605 272 791.
Brak komentarzy