Morsowanie to forma rekreacji, którą wiele osób odrzuca już na wstępie, jako kompletnie niedorzeczną. Inni chcieliby spróbować, lecz obawiają się, jak to zniosą. Ale ci, którzy już ją uprawiają, twierdzą, że zimowe kąpiele uzależniają.
- To fajny nałóg. Gdy tylko zbliżam się do miejscówki, jestem podekscytowany jak dziecko – podkreśla Damian Wicher, miłośnik morsowania z powiatu suskiego (na zdjęciu).
Choć kąpiele w lodowatej wodzie raczej nie skuszą tych, którzy zimą nie wyjdą z domu bez kilku warstw ciepłej odzieży, morsowanie fascynuje coraz więcej osób. Polega ono na krótkotrwałym zanurzeniu się w rzece, jeziorze czy morzu, gdy temperatura spada poniżej 5°C.
Fani tej formy rekreacji zapewniają, że to świetna rozrywka, która dostarcza mnóstwo pozytywnej energii i wielu korzyści zdrowotnych. Morsowanie to bowiem doskonały sposób na hartowanie ciała i zwiększenie tolerancji zimna, a także poprawę wydolności fizycznej.
- Doznałem ostatnio kontuzji kolana i przekonałem się, że zimne kąpiele bardzo mi pomagają. Uśmierzają ból – podkreśla pragnący zachować anonimowość mors z Juszczyna w gminie Maków Podhalański. Damian Wicher z Jordanowa dodaje: - Morsowanie wzmacnia odporność, stany zapalne znikają, krążenie w kończynach się poprawia. Zauważyłem nawet ostatnio, że bardzo łagodzi zakwasy po treningu karate.
Miejscem, które dość chętnie wybierają miłośnicy morsowania z powiatu suskiego, jest dzika plaża nad potokiem Skawica w Białce. Właśnie tam przeżył swój pierwszy raz (jeśli chodzi o zimową kąpiel) Damian Wicher.
- Od dłuższego czasu morsowanie siedziało mi w głowie i bardzo chciałem tego spróbować. Poznałem kolegę, który postanowił mnie wdrożyć i 10 stycznia tego roku pojechaliśmy do Białki. Tam pierwszy raz, po lekkiej rozgrzewce wszedłem do zimnej wody. Wytrzymałem około minuty. Było to bardzo silne doznanie i ogromna dawka bólu. Ale ten ból stopniowo ustawał z każdym kolejnym razem, aż za czwartym praktycznie przestał mi doskwierać. Wtedy zacząłem odczuwać tylko i wyłącznie przyjemność, a po wyjściu z wody euforię – opowiada Damian Wicher.
Wśród morsów z powiatu suskiego nie brakuje też kobiet. W tym gronie jest Justyna Jędrzejak ze Stryszawy.
- Mnie i moją koleżankę morsowanie już od dłuższego czasu kusiło. To była taka ciekawość i chęć zaserwowania sobie sporej dawki adrenaliny. W październiku ubiegłego roku zaczęłyśmy odwiedzać dziką plażę w Białce i niesamowicie nam się to spodobało. Przez cały ubiegły sezon morsowałyśmy co tydzień aż do kwietnia. Z początku tylko Białce, później też w Zawoi koło Mosornego Gronia, bo tam chłopaki przygotowywały fajny przerębel. W tym roku również zaczęłyśmy już w październiku – mówi Justyna Jędrzejak.
Jak tłumaczy stryszawianka, przygotowanie do lodowatej kąpieli trzeba zacząć od rozgrzewki, następnie należy szybciutko zrzucić ubranie i uspokoić oddech, by w czasie zanurzenia nie doszło do bezdechu. - Zaczynałyśmy od kilkudziesięciu sekund, a teraz wytrzymujemy w wodzie już nawet po cztery minuty. Planujemy w tym roku zamoczyć również głowy, tylko nie do końca wiemy, jak to technicznie zorganizować. Mężczyznom jest łatwiej, bo mają krótkie włosy. Po wyjściu z wody szybko osuszą je samym ręcznikiem. Długie włosy po wytarciu nadal będą mokre – rozważa kobieta.
Na Facebooku powstała strona Morsowanie Białka, która ma na celu zrzeszyć osoby zafascynowane lodowatymi kąpielami.
- Zawsze zanurzałem się sam, ale byłem ciekaw, jak by to było w grupie. Dlatego utworzyłem stronę, aby nawiązać kontakt z innymi morsującymi osobami. Mimo że powstała dopiero 5 grudnia, coraz więcej ludzi o niej wie. Teraz umawiamy się, żeby spotkać się w jednym czasie – wyjawia administrator strony. Jest ona również miejscem, gdzie można dowiedzieć się, jak morsować bezpiecznie i wymieniać poglądy z innymi miłośnikami tej formy rekreacji.
Foto: Justyna Jędrzejak, Damian Wicher, Morsowanie Białka
Brak komentarzy