reklama
reklama

Ekspres Miłości w HBO prosto z Andrychowa. Rozmowa z Kubą Mikurdą

Kultura - Rozrywka, Wiadomości, 28.05.2018 20:10, DK
Już 10 czerwca premiera filmu "Love Express. Zaginięcie Waleriana Borowczyka ” dokument zostanie wyemitowany przez stację HBO.
Ekspres Miłości w HBO prosto z Andrychowa. Rozmowa z Kubą Mikurdą

Koprodukowany przez Instytut Adama Mickiewicza "Love Express. Zaginięcie Waleriana Borowczyka ” pochodzącego z Andrychowa Kuby Mikurdy, zdobył nagrodę na Festiwalu Docs Against Gravity w kategorii filmów o sztuce.


dr Kuba Mikurda - psycholog i filozof, filmoznawca. Pracował jako krytyk filmowy, dziennikarz, wydawca i tłumacz. Od 2014 roku adiunkt na Wydziale Reżyserii Filmowej i Telewizyjnej Szkoły Filmowej w Łodzi. Absolwent Psychologii Stosowanej Uniwersytetu Jagiellońskiego (2006, dyplom z wyróżnieniem), Szkoły Nauk Społecznych przy Instytucie Filozofii i Socjologii Państwowej Akademii Nauk (2012) i produkcji kreatywnej w Szkole Wajdy (2012-2013). Zajmuje się różnymi rodzajami łączenia działalności badawczej z praktyką artystyczną. W swoich badaniach filmoznawczych sięgał m.in. po film found footage, komiks, instalację czy performance (w duecie artystycznym z Jakubem Woynarowskim). W 2018 roku zrealizował swój debiut filmowy - pełnometrażowy dokument o „Love Express. Przypadek Waleriana Borowczyka”. Film miał polską premierę na 15. Festiwalu Filmowym Millennium Docs Against Gravity gdzie zdobył nagrodę Nos Chopina dla najlepszego filmu o muzyce i sztuce. W latach 2009-2015 pełnił funkcję redaktora prowadzącego serii Linia Filmowa wydawnictwa Korporacja Ha!art, przygotowując do druku ponad dwadzieścia książek o tematyce filmowej. Opublikował m.in. „Nie-całość. Žižek, Dolar, Zupančič” (PWN, Warszawa 2015), zredagował „Wunderkamera. Kino Terry’ego Gilliama” (Korporacja Ha!art / Era Nowe Horyzonty, Warszawa-Kraków 2011) i „Boro, l’ile d’amour. The Films of Walerian Borowczyk” (Berghahn Books, New York 2015, wspólnie z Kamilą Kuc i Michałem Oleszczykiem).


Dawid Kierczak: Jesteś rodowitym andrychowianinem, jak wspominasz to miasto?

Kuba Mikurda: Mam różne wspomnienia. Przeważają dobre. Dużo zieleni, bezpieczny kwadrat między blokami, w jednym bloku jedna babcia, w drugim bloku druga babcia. Dźwięk dzwonka z „czwórki”, gdzie chodziłem do podstawówki. W zimie sanki na Pańskiej Górze, w lecie basen i frytki z bufetu. A potem biblioteka i kolejne wypożyczalnie kaset, które były moim Internetem przed Internetem. Koledzy, koleżanki. Dużo wycieczek w góry - pani Marianna Kalinowska, moja wychowawczyni w podstawówce, co miesiąc zabierała nas w inne miejsce. Trzonka, Złota Górka, Leskowiec, Potrójna. Do dzisiaj trochę mi tego brakuje. No i maratony filmowe - razem z siostrą pochłanialiśmy całe stosy VHS-ów.


DK: W Liceum im. Marii Skłodowskiej-Curie byłeś uczniem wybitnym, laureat wielu konkursów, nawet szczebla centralnego. Oczytany, dusza artysty – Tak wspominają Cię nauczyciele. Czy młode lata spędzone w szkole średniej ukształtowały Cię w kierunku sztuki, czy stało się to wcześniej

KM: Mam wrażenie, że w liceum byłem już w swoim świecie. Podstawówka była bardziej formacyjna. W czwartej klasie wymyśliłem adaptację „Tytusa, Romka i A’Tomka” - Tytus spotykał Kopernika. Kopernik jest patronem „czwórki”, więc zrobiliśmy przedstawienie. I to jakie! Z dekoracjami, z kostiumami. Była nawet bitwa na miecze z Zakonem Krzyżackim. Zagraliśmy kilka razy, dla różnych grup wiekowych. Wtedy zetknąłem się z Romanem Babskim, który prowadził kółko teatralne. Piotr Szczepański, mój nauczyciel polskiego, podsunął mi „Pulp Fiction” Quentina Tarantino. Co to był za film! No i pani Wanda Tyralik, która nauczyła mnie krytycznego myślenia - przygotowywała mnie do olimpiady z historii, była świetną opowiadaczką.


DK: Kiedy byłeś nastolatkiem, wydałeś swój tomik poezji (czytałem kilka wierszy - naprawdę dobre). Wracasz do tych wierszy? Czy „tamten” Kuba bardzo różnił się od „tego” dzisiejszego ?

KM: I tak, i nie. Pewnie znaleźlibyśmy jakiś wspólny temat. Ale to jednak dwadzieścia lat temu. Trudno w to uwierzyć. Nie wracam do tych wierszy, ale wtedy były ważne. Wiedziałem, że chcę pisać, nie wiedziałem tylko - co. Prosty przepis na grafomanię. To były próby, powtarzanie cudzych głosów - czy mógłbym pisać tak? A może tak? Nosiłem czarny sweter i byłem bardzo pochmurny. Ale z poezji wzięło się moje zainteresowanie filozofią, przede wszystkim filozofią języka - a stąd już tylko krok do psychoanalizy, do Freuda, Lacana i Žižka, o których napisałem doktorat.


DK: Jak wspominasz PIWNICĘ ART przy andrychowskim LO?

KM: Pamiętam wieczorki poetycko-muzyczne. Debiutowałem tam na gitarze - razem z moim kumplem Krzyśkiem Góreckim napisaliśmy kilka piosenek. Krzysiek śpiewał i grał, ja coś tam brzdąkałem. To było spore przeżycie. Ale ważny był też Dom Kultury - Piostur, Odeon. Zbigniew Przybyłowicz robił świetną robotę. Kręciłem wtedy krótkie filmy. Kiedy Henryk Talar wystawiał w MDKu swojego „Mistrza i Małgorzatę” z Teatru Polskiego w Bielsku-Białej, zaproponowałem, że zrobię o nim reportaż. Pan Talar zaprosił nas do siebie do domu, udzielił bardzo szczerego wywiadu. A potem okazało się, że załadowałem do kamery rozmagnesowaną kasetę.


DK: Skąd tak duże zainteresowanie twórczością Waleriana Borowczyka

KM: Bo lubię zagadki. A o Borowczyku nie było wiadomo prawie nic. Kojarzyłem jego animacje z lat 50., oglądałem „Dzieje grzechu”. Dlatego oniemiałem, kiedy w 2008 roku zobaczyłem wystawę jego prac w Centrum Sztuki Współczesnej w Warszawie. To była cała galaktyka - grafiki, plakaty, obrazy, rzeźby, filmy animowane, filmy eksperymentalne, filmy pełnometrażowe. Zacząłem szukać, czytać. Ale jak w „Kubusiu Puchatku” - im głębiej zaglądałem, tym bardziej Borowczyka tam nie było. Filmy były niedostępne, nie było pełnej biografii, źródła podawały różne daty urodzenia. Zrozumiałem, że jeśli chcę się czegoś dowiedzieć, muszę zacząć własne śledztwo.


DK: Ile trwały prace nad filmem

KM: Prawie pięć lat. To dużo. Ślady Borowczyka prowadziły nas po całej Europie - Francja, Włochy, Szwajcaria, Wielka Brytania. Żmudna, ale pasjonująca praca. Zdarzało się, że jedna linijka tekstu z lokalnego, włoskiego dziennika wyjaśniała coś, nad czym głowiłem się przez dwa lata. Kolejnym wyzwaniem były materiały archiwalne - pod koniec lat 60. był we Francji absolutną gwiazdą, krytycy porównywali go do Becketta i Ionesco, widzieli w nim kogoś, kto uchronił animację przed infantylizmem Disneya. Mimo to zachowało się bardzo niewiele materiałów z jego udziałem. Borowczyk przez całe życie był bardzo tajemniczy. Nawet jego najbliżsi współpracownicy mówili, że tak naprawdę go nie znali. Schodził z planu i znikał. Aż do następnego filmu.


DK: Czy seks w Polsce to nadal temat tabu

KM: Niestety tak. W swoich filmach Borowczyk regularnie piętnował hipokryzję w sprawach ludzkiej seksualności. Nie znosił nadętych moralistów, którzy pouczają wszystkich, a kiedy nikt nie patrzy - robią coś dokładnie przeciwnego. Podejrzewam, że w dzisiejszej Polsce wiele jego filmów ciągle wywołałoby skandal.


DK: Kiedy odwiedzisz Andrychów?

KM: Byłem w trakcie majówki! Ale moja siostra, która wróciła do Andrychowa, regularnie opowiada mi co i jak.


Zobacz także

Napisz komentarz

Redakcja mamNewsa.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy Internautów. Prosimy o kulturalną dyskusję i przestrzeganie regulaminu portalu. Wpisy niezgodne z regulaminem będą usuwane. Dodając komentarz, akceptujesz postanowienia regulaminu. Wszelkie problemy z funkcjonowaniem portalu, usterki, uwagi, zgłoszenia błędów prosimy kierować na: [email protected]

Musisz być zalogowany, aby dodawać komentarze.

Brak komentarzy