Straż Miejska w Andrychowie ma w czasie pandemii więcej obowiązków, bowiem musi też sprawdzać, czy ludzie noszą maseczki tam, gdzie to jest wymagane. Ale mimo tych dodatkowych zadań, nie zaniedbuje bynajmniej pozostałych. W tym sezonie grzewczym przeprowadziła już 147 kontroli palenisk w budynkach na terenie całej gminy. 9 % z nich wykazało, że mieszkańcy spalają to, czego nie powinni.
- To były kontrole kompleksowe. Do każdej z nich dołączane są świadectwa jakości paliwa i ewentualne inne dokumenty, na przykład faktury za zakup opału, jeśli właściciel nimi dysponuje. Z każdej sporządzany jest też protokół – wyjaśnia komendant Straży Miejskiej w Andrychowie Krzysztof Tokarz.
Z 19 palenisk strażnicy pobrali próbki popiołu do badań laboratoryjnych. Zazwyczaj decydowali się na to wtedy, gdy wprawdzie nie było w nim widać resztek niedopalonych odpadów, jednak funkcjonariusze mieli powody, by przypuszczać, że właściciel je spalał. W siedmiu przypadkach ich podejrzenia okazały się uzasadnione. - Mieszkańcy spalali albo butelki typu PET czy worki foliowe, albo folię metaliczną do żywności, a także lakierowane drewno – informuje Krzysztof Tokarz.
Prócz tego strażnicy wykryli jeszcze nieprawidłowości w sześciu miejscach, gdzie niepotrzebne było pobieranie próbek popiołu. - Mieliśmy na przykład przypadek spalania zużytego oleju silnikowego. Można go utylizować tylko w specjalnych piecach, pod żadnym pozorem nie wolno używać go do ogrzewania budynku. Tymczasem my znaleźliśmy kocioł domowej roboty, w którym był on spalany – podkreśla komendant.
Funkcjonariusze wystawili w sumie 10 mandatów, a w pozostałych trzech przypadkach ograniczyli się do pouczenia właścicieli kotłów. Taką łagodniejszą formę zastosowali na przykład tam, gdzie jako opał stosowane było drewno o zbyt dużej wilgotności.
Oczywiście, kontrole palenisk nadal trwają, więc w każdej chwili można się spodziewać wizyty strażników miejskich...
Foto: Pixabay
Brak komentarzy