Przy ulicy Krasińskiego w Wadowicach powstaje coraz więcej budynków wielorodzinnych. Ale chyba budowa żadnego innego nie wzbudzała tylu emocji, co bloku stawianego przez spółkę z o.o. Czuma. W ubiegłym roku kilka razy pisaliśmy o problemach z tą inwestycją, zgłaszanych nam przez mieszkańców budynków 13A, 13B, 13C i 13D. Jak twierdzili, inwestor bez ich zgody prowadził prace na ich działce. Teraz z taką samą sprawą zwrócili się do nas mieszkańcy innych bloków...
Poprzednią sytuację opisaliśmy między innymi w artykule „Niepotrzebny nam parking, chcemy odzyskać naszą działkę! - mówią mieszkańcy”. Tym razem chodzi o podobną sprawę dotyczącą innej parceli, zlokalizowanej z drugiej strony powstającego nowego bloku. O interwencję zwrócili się do nas przedstawiciele wspólnot mieszkaniowych obejmujących budynki o numerach 15,17,19,21,23,25,27 i 29, które tworzą osiedle Czumówka. -
- Mamy tam tereny zielone, na działce nr 4013/5, która stanowi naszą wspólną własność. Deweloper zajął jej część, wybudował na niej filar ogrodzenia, a ponadto żąda wycięcia przez nas drzewa, które na niej się znajduje. To zdrowy dąb, który w żaden sposób nie zagraża niczyjemu bezpieczeństwu, jednak inwestor twierdzi, że spadają z niego gałęzie, które uszkodziły samochód jednego z wykonawców. Wysłał w tej sprawie pismo do naszego zarządcy. My się nie zgadzamy na wycinkę drzewa, chcemy też, aby inwestor zwolnił zajętą część naszej działki – mówi mieszkaniec jednego z wymienionych powyżej budynków.
Zarządca nieruchomości pod adresami Krasińskiego 15,17,19,21,23,25,27 i 29, którym jest Komwad Sp. z o.o., w imieniu działających tam wspólnot mieszkaniowych przesłał spółce Czuma pismo, w którym zamieścił cytat z jednego z e-maili wysyłanych przez mieszkańców. „Dąb, o którym tutaj mowa, jest całkowicie zdrowym okazem, a gałęzie, które spadały na działkę inwestora, zostały przez niego uszkodzone w trakcie wykonywanych przez niego prac budowlanych. Prosimy o zorganizowanie ekipy, która przytnie gałęzie wykraczające poza granice naszej działki, dodatkowo prosimy o wystąpienie do spółki Czuma o natychmiastowe usunięcie nielegalnego składowiska odpadów na naszej działce, jak również wybudowanego na niej betonowego filara” - czytamy w tym piśmie. Inwestor dostał czas do 29 listopada, by zastosować się do tych uwag.
Jeden ze współwłaścicieli działki mówi: - Obawiamy się, że spółka Czuma chce przejąć część naszego terenu zielonego. Filar powstał bez naszej zgody i nawet bez powiadomienia nas o tym. Będzie on stanowił część ogrodzenia inwestycji i kiedy zostanie ono wybudowane, dąb, który rośnie na naszej działce, znajdzie się wewnątrz tego ogrodzenia...
Aleksander Madyda, współwłaściciel spółki Czuma jest zdziwiony zarzutami mieszkańców. - Nie chcę wchodzić z ludźmi w konflikty i nie jestem też fanem wycinania drzew. Mało tego, sam je tam posadziłem w czasie, gdy tam jeszcze były ogrody działkowe. Zanim powstały tam bloki, opiekowałem się tym terenem na podstawie pełnomocnictwa otrzymanego od ich ówczesnego właściciela, pana Czumy. Robiłem to, dopóki większość tego obszaru nie została sprzedana spółce Inwado. I to również ja ratowałem drzewa, które tam rosną do tej pory, bo cała ta górka miała być wyplantowana, żeby powstał płaski teren. A skoro mieszkańcy nie zgadzają się na usunięcie tego konkretnego, mogą napisać w tej sprawie do Urzędu Miejskiego, który wydaje zgodę na wycinkę drzew. Jeśli nie chcą, to go nie wytniemy. Po prostu budowlańcy poprosili nas, abyśmy zgłosili potrzebę jego usunięcia - podkreśla.
Zapewnia też, że filar zostanie rozebrany na wiosnę po zakończeniu prac, ponieważ jest potrzebny tylko na czas budowy. - Filar powstał, gdy Inwado zaczynało budować pierwszy blok na górze i potrzebowali koniecznie mieć chodnik. A ja im się grzecznościowo cofnąłem, żeby mieszkańcy mogli mieć dojazd do swoich domów. Bo ta droga, która tam jest, idzie po mojej działce. I filar powstał, żeby odgrodzić od niej teren budowy. Dzięki temu nikt nie wpadł do dziury. I dzięki temu można było zrobić chodnik. Ale wokół bloku żadnego ogrodzenia nie będzie. I filar nie będzie tam miał racji bytu – podkreśla Aleksander Madyda.
Foto: nadesłane
Brak komentarzy