Dwór w Brzeźnicy wraz z rozległym
parkiem mogłyby być prawdziwą ozdobą i chlubą miejscowości. Tak
jednak nie jest. Budynek jest zaniedbany i powoli popada w ruinę, a
wiele z otaczających go drzew jest już w całości lub częściowo
martwych. W czasie wichur grube konary spadają na okoliczne drogi, a
w ostatni czwartek potężny pień zwalił się na ulicę
Kalwaryjską.
Brzeźnica
szczyci się jedynie dwoma obiektami wpisanymi do rejestru zabytków
– osiemnastowiecznym dworem Czartoryskich i otaczającym go ponad
sześciohektarowym parkiem. Ale obydwa są w marnym stanie. Od 1998
roku należą do Zdzisława Stuglika z Inwałdu, współwłaściciela
Maspexu i jednego z najbogatszych Polaków, który jednak nic nie
zrobił, by przywrócić posiadłości dawną świetność. Od lat
próbuje ją bez powodzenia sprzedać. Tymczasem zabytkowy dwór i
park marnieją w oczach. Łamiące się drzewa stwarzają coraz
większe zagrożenie dla mieszkańców wsi, ponieważ w czasie wichur
potężne konary spadają na ulice Kalwaryjską i Parkową. A w
czwartek, 17 lutego, ogromny pień zwalił się na pierwszą z nich.
Pani Katarzynie, która akurat wtedy przejeżdżała drogą, cudem
udało się uniknąć śmierci.
- Jechałam
odwieźć córkę do przedszkola i zobaczyłam, że drzewo jakby
odrywa się od ziemi, więc zaczęłam hamować i na szczęście
zdołałam się w porę zatrzymać. Pień runął na jezdnię tuż
przed moim samochodem. Gdybym nie wyhamowała lub gdybym zrobiła to
odrobinę później, to myślę, że drzewo by nas zmiażdżyło.
Cały czas jestem jeszcze w szoku po tym wydarzeniu – opowiada
pani Katarzyna. - Z tym parkiem wiecznie jest problem. Masa ludzi
przemieszcza się ulicami wzdłuż jego ogrodzenia, dzieci chodzą
tamtędy do szkoły i na spacery, a przez te łamiące się drzewa
jest tam bardzo niebezpiecznie. Ktoś w końcu musi zrobić z nimi
porządek. Przecież nie może tak dalej być!
Konary
drzewa, które przewróciło się tuż przed maską jej auta,
uderzyły w znajdujący się po przeciwnej stronie ulicy sklep z
artykułami samochodowymi, uszkadzając jego dach i schody wejściowe.
Na szczęście nikt w tym momencie nie wchodził do budynku, ani z
niego nie wychodził.
Sołtys
Brzeźnicy Wojciech Żurek próbuje doprowadzić do tego, by ktoś w
końcu zainteresował się stanem drzew, ale na razie niewiele udało
mu się zdziałać. - Rozmawiałem z panem Józefem, zatrudnionym
do opieki nad parkiem. Powiedział, że nic nie może zrobić, bo
siedzi nad tym konserwator zabytków. Zadzwoniłem do Wojewódzkiego
Urzędu Ochrony Zabytków w Krakowie i okazało się, że nikt tam
nic nie wie na ten temat. Napisałem więc oficjalne pismo, aby
poinformować ich o zagrożeniu, ale nie otrzymałem jeszcze żadnej
informacji zwrotnej. Po ostatnim zdarzeniu wysłałem im też
zdjęcia, żeby widzieli, że faktycznie problem jest poważny –
mówi Wojciech Żurek. - W tym roku były już chyba cztery
interwencje straży pożarnej na ulicach Kalwaryjskiej i Parkowej w
związku z łamiącymi się drzewami w parku.
Próbowaliśmy
dodzwonić się do właściciela dworu i parku, ale na razie nam się
to nie udało. Pracownica Maspexu, z którą rozmawialiśmy, obiecała
jednak, że nas z nim skontaktuje. Zadzwoniliśmy również do
Starostwa Powiatowego w Wadowicach, by dowiedzieć się, czy ze
strony tej instytucji były jakieś próby kontaktu ze Zdzisławem
Stuglikiem w sprawie drzew zagrażającym użytkownikom drogi
powiatowej, jaką jest ulica Kalwaryjska.
-
My jako powiat nie mamy mocy sprawczej, by wpłynąć na
właściciela i zmobilizować go do zadbania o stan parku. Jedyne co
my możemy zrobić, aby zapewnić bezpieczeństwo, to przycinać
gałęzie znajdujące się w pasie drogowym i o to nasi pracownicy
dbają. Na tym kończą się nasze możliwości
– wyjaśnia wicestarosta Beata Smolec.
Gdy
o problem zapytaliśmy wójta gminy Brzeźnica Bogusława Antosa,
stwierdził, że niewiele może nam powiedzieć, bo w sprawę
bardziej zaangażowany jest powiat. Dodał jednak, iż zwrócił się
do niego przedsiębiorca, którego budynek uszkodziło zwalone drzewo
i poprosił o podjęcie jakichś działań. - Ustaliliśmy,
że powinien napisać jakieś pismo do gminy, a wtedy będziemy mogli
wystąpić do właściciela parku, Zarządu Dróg Powiatowych i
konserwatora zabytków, który musi wyrazić zgodę na ewentualne
usunięcie każdego drzewa. Chodzi o to, żebyśmy mieli podkładkę
do zainicjowania działań w imieniu tego prywatnego przedsiębiorcy
– podkreśla wójt.
Foto: nadesłane
Brak komentarzy