W poprzednich latach pisaliśmy o wielu podobnych sytuacjach, ale zdawało się, że już przeszłość. Niestety, jak się okazuje, wciąż są ludzie, którzy wyrzucają niechciane szczenięta czy kocięta. Tym razem ktoś zapakował dwa kilkutygodniowe pieski do reklamówki, po czym zostawił ją przy ulicy Biała Droga w Choczni, koło jednej z posesji...
Teraz pracownicy Wydziału Ochrony Środowiska w wadowickim magistracie szukają dla nich dobrego domu. „Maluchy mają około sześciu tygodni. Biały piesek to samiec, a brązowy – suczka. Szczenięta są już zabezpieczone” - informuje Urząd Miejski w Wadowicach. Kto chciałby adoptować jednego pieska lub obydwa, może zadzwonić pod nr 606 319 789 lub 33 873 18 11 (wew. 212).
Zaskakujące jest to, że w dzisiejszych czasach wciąż zdarzają się takie przypadki, choć bardzo łatwo im zapobiec, kastrując sukę lub kotkę. Zabieg ten można przeprowadzić nawet gdy samica jest już w zaawansowanej ciąży. Jest to tak zwana kastracja aborcyjna. Polega ona na chirurgicznym usunięciu jajników, jajowodów oraz macicy wraz z płodami. Przeprowadzana jest w znieczuleniu ogólnym. Zarówno matka, jak i płody w jej macicy są w czasie zabiegu pod narkozą. Dzięki temu nienarodzone maleństwa umierają bez bólu.
Nie brak jest osób, które kastrację aborcyjną uważają za niehumanitarną. Ale z pewnością jest to o wiele lepsze rozwiązanie niż porzucanie na pastwę losu narodzonych już szczeniąt czy kociąt. Odebrane matce zbyt młode maluchy nie mają szans na przeżycie w nieprzyjaznym świecie, chyba że ktoś je znajdzie i zaopiekuje się nimi.
Warto też dodać, że suczka, u której przeprowadzi się kastrację aborcyjną, nie będzie cierpiała katuszy z powodu utraty potomstwa. Instynkt macierzyński pojawia się u niej dopiero, gdy urodzi szczenięta. Natomiast odebranie jej urodzonych już maleństw może skutkować u niej traumą.
Foto: UM w Wadowicach
Brak komentarzy