Przez jakiś czas cicho było wokół kontrowersyjnej sprawy budowy Punktu Selektywnej Zbiórki Odpadów Komunalnych w Wadowicach, przy samej granicy z Tomicami. Mieszkańcy liczyli bowiem, że burmistrz Bartosz Kaliński wywiąże się z danego im słowa, rozważy zmianę lokalizacji inwestycji i ponownie się z nimi spotka. Zamiast tego stał się nieuchwytny…
Na wiosnę tego roku wielokrotnie pisaliśmy o proteście mieszkańców Tomic i Wadowic przeciwko budowie PSZOK-u w gęsto zabudowanej okolicy. Gdy ludzie dowiedzieli się, że taki obiekt ma powstać w sąsiedztwie ich domów, szybko zaczęli się organizować, by razem sprzeciwić się jego utworzeniu w zaplanowanym miejscu. Obawiają się bowiem fetoru, hałasu i plagi gryzoni oraz insektów. W maju doszli do wniosku, że ich protest zaczyna przynosić rezultaty, ponieważ w czasie spotkania, które zorganizował w tej sprawie burmistrz Wadowic Bartosz Kaliński, mieszkańcy poczuli, iż włodarz „zaczyna się łamać”. Rzeczywiście, z jego słów wynikało, iż zamierza rozważyć zmianę lokalizacji PSZOK-u.
Protestujący zdobyli też poparcie Rady Miejskiej w Wadowicach. Samorządowcy przegłosowali rezolucję, w której apelują do burmistrza o budowę Punktu Selektywnej Zbiórki Odpadów Komunalnych w innym miejscu niż to pierwotnie zaplanowano. Nie jest ona jednak dokumentem obligującym Bartosza Kalińskiego do faktycznej zmiany lokalizacji obiektu.
- Obecnie sytuacja jest taka, że mimo zapewnień burmistrza, iż będzie się z nami spotykał w tej sprawie, od połowy czerwca nie jesteśmy się w stanie z nim umówić. Pan Kaliński nie odbiera telefonu komórkowego, którego numer nam dał, nie odpowiada na SMS-y. W sekretariacie urzędu zawsze natomiast słyszymy, że jest na urlopie. Dlatego planujemy zaostrzenie naszej akcji protestacyjnej i podjęcie działań, które mają na celu wywarcie presji na burmistrzu – relacjonuje Adam Mikołajczyk z Tomic.
Jak twierdzi mężczyzna, protestującym udało się zdobyć dokumenty, z których wynika, że dofinasowanie pozyskane na powiązany z budową PSZOK-u zakup śmieciarek zostało wykorzystane niezgodnie z przeznaczeniem. – Zakupione ciężarówki różnią się od tych opisanych we wniosku. Mają zupełnie inny tonaż, nawet ich ilość jest inna od planowanej. A co najciekawsze, cztery z pięciu nabytych śmieciarek wydzierżawione zostały innej gminie, choć miały być potrzebne w Wadowicach. Złożyliśmy zawiadomienie o nieprawidłowościach w tej sprawie do Regionalnej Izby Obrachunkowej, które są dosyć duże, bo na prawie 3,5 miliona złotych – podkreśla tomiczanin.
Jak wyjawia, jeśli burmistrz nie spotka się z protestującymi mieszkańcami, zorganizują oni pikietę przed Urzędem Miejskim w Wadowicach. – Jak słyszeliśmy, wraca on z kolejnego urlopu po ósmym sierpnia i jeśli wówczas również nie uda nam się z nim umówić, nic nas już nie powstrzyma przed tym krokiem. Planujemy też dużo więcej, ale na razie nie chciałbym odkrywać kart. Mogę jedynie dodać, że od dzisiaj staramy się zaangażować w naszą sprawę lokalnych posłów – mówi Adam Mikołajczyk.
Burakz wiejskiej , 13.08.2022 01:30
co te barany z urzędów mają że na przekór mieszkańcom , czyżby łapówki ??? nieeeeeeeeeeee