reklama
reklama

TEKST CZYTELNIKA: Relacja z 12. kolejki Amatorskiej Ligi Futbolowej

Sport, Wiadomości, 19.08.2014 08:45, a

Za nami kolejna seria spotkań Amatorskiej Ligi Futbolowej na Orliku w Nowej Wsi. Przeczytaj relacje z meczów.

TEKST CZYTELNIKA: Relacja z 12. kolejki Amatorskiej Ligi Futbolowej

12 kolejka ALF

Orlik Nowa Wieś, New Village Stadium

14.08.2014

 

KCP Team – Drink Team  9:3

Bramki:

KCP Team: Kamil Kozłowski 4, Michał Pietrzykowski 3, Mateusz Błasiak 2

Drink Team: Dawid Wąsik 1, Sebastian Mysłajek 1,Adrian  Bryzek 1

Faworytem tego spotkania był zespół muzyków i rzeczywiście -intro w jego wykonaniu wypadło całkiem okazale (w 3 minucie po efektownym rozegraniu z rzutu wolnego „wariacji na  trzy klepki” gola zdobył Mateusz  Błasiak).  Co prawda  do wyrównania – i to dość szybko -  doprowadził drinkers Dawid Wąsik, ale tego dnia słynne  kontry KCP Team funkcjonowała idealnie. Uruchamiany przez kolegów z defensywy, duet Kamil Kozłowski-Michał Pietrzykowski, z podpinającymi się raz za czas Janoszem, Pałamarczukiem  i Krzysztofem „ Zalefem” Cholewką, siał w szeregach rywali  spory  wiatr i zbierał .. bramki. Do przerwy, bez tej „Rybiej”, trzy. Po przerwie wiatr wzmógł się, a momentami nawet  zamienił -  znów  za sprawa Kozłowskiego  i Pietrzykowskiego - w piłkarskie tornado. Ostatecznie licznik najdynamiczniejszych podmuchów, po których piłka lądowała w siatce, zatrzymał się na liczbie 9. Drink Teamowi ta sztuka udała się 3 razy.  I żeby czasem ktoś nie zapomniał  - to były małe derby Nowej Wsi, więc grano  twardo zadziorna, ostro, ale w „granicach prawa” i zdrowego rozsądku. Az do 42 minuty, kiedy to Rubikon raz, jedyny raz w tym meczu, został przekroczony , a brutalny faul Adriana „ Bryzy” Bryzka na  Cholewce (cóż mu Bogu ducha winny.. nawet nie nowowsianin.. a andrychowianin..zawinił?!?) wywołał - na całe szczęście tylko werbalna -  agresję, przypieczętowaną  dwoma czerwonymi kartonikami.

Ultras Kęty – Orzeł  4:1

Bramki:                                                                                                                                                                          Ultras Kęty: Wojciech Wilk 1, Grzegorz Kuder 1, Michał Karkoszka 1, Dominik Nycz 1

Orzeł: Przemek Płonka 1

Wzorcowy przykład na to jak mecz wygrany można..przegrać. Ale od początku – do gry oba zespoły przystąpiły w mocno okrojonych składach; walczaki gołą szóstką, ultrasi z jednym rezerwowym, co już na starcie dawało im metr przewagi. Z metryki też było lepiej było po stronie kęczan i to był drugi metr. A mimo to, gdyby po pierwszych , dziesięciu minutach było 3:0 dla Orła nikt nie mógłby mieć żadnych zastrzeżeń. Niestety tego wieczoru, czołowy snajper walczaków, Kuba Migdałek miał kompletnie rozregulowany celownik, a kolejny napastnik, Marcin Nowak, choć tylu „setek” co Kuba nie miał, ale karnego nie wykorzystał. Ja, co tu ukrywać, nie tyle przejmowałem się indolencją strzelecką orłów, co kondycją psychofizyczną strzegącego ich bramki Sylwka „Dziadka” Bączka, człowieka nad wyraz impulsywnego i nerwowego, bo wyczyny kolegów z pola mogły przyprawić go na poważnie o palpitacje serca. Do przerwy nie padła żadna bramka, ale po przerwie, gdy w szeregach obu ekip mocno poluzowało (przy tak  skromnych kadrach i tak szybkim, dynamicznym tempie gry innej opcji nie było) gole zaczęły padać..Strzał Grzegorza Kudra z 27 minuty  dał prowadzenie  ultrasom, ale w chwilę później wyrównał Przemek „Guti” Płonka i wszystko wróciło do..tematu z  pierwszej połowy czyli do niewykorzystanych na pęczki, stuprocentowych sytuacji  (popularny „Dziadek” widząc co się dzieje pod bramką ultrasów wręcz  wyrywał sobie resztkę włosów z głowy, a w pewnym momencie, chyba z wrażenia zaniemówił, co zdarza mu się wyjątkowo rzadko).

 Niewykorzystane sytuacje mszczą się – maksyma równie banalna jak prawdziwa. W końcówce meczu świeżsi o jednego rezerwowego, ultrasi zaatakowali i sytuacji , które sobie stworzyli nie zmarnowali. Tak  wygrywa się przegrane mecze..

 

Bianconerri – Chłopaki z Ośki  5:6

Bramki:

Bianconerri: Mariusz Bułaś 2, Daniel Boba 3

Chłopaki z Ośki:  Bartek Urbański 2, Artek Urbański 2,Łukasz Kruk 1, Szymon Gałuszka 1


Mając w pamięci przy okazji przedsezonowej pogawędki o kłopotach kadrowych zebr (w poprzedniej rundzie podstawowy skład liczył..pięciu..sześciu ludzi, a i z tych w przerwie do Hejnału i Niwy odeszło dwóch),  zbolałe i mocno zrezygnowane oblicze ich kapitana, Mariusza Bułasia z obawą  wypatrywałem przed meczem zawodników bianconerrich. A tu masz! Przyjemna niespodzianka, wręcz cud rozmnożenia! W ciągu kilku dni udało się Mariuszowi zebrać 13-osobową ekipę i taką też biało-czarni przystąpili do spotkania z Ośką (odpukać! Oby to nie była tylko niesławna powtórka z wiosennej rozrywki, gdzie na pierwszym meczu było ich też „od groma”). Chłopaki z Ośki wystąpiły w swoim „normalnym” zestawie, choć kilku podstawowych nazwisk zabrakło.

Mecz w pierwszej odsłonie od początku toczył się pod dyktando kęczan i znalazł wymierne przełożenie na wynik. 3:0 do przerwy to była spora i solidna zaliczka na ostatnie 25 minut.

Druga połowa odmieniła statyczne i dość jednostronne oblicze tego meczu. Kapitan Bułaś odczarował bramkę Ośki i pociągnął za sobą kolegów, a szczególnie kolegę Daniela Bobę, który w ciągu jednej minuty popisał się dwoma, niecodziennymi uderzeniami.. niecodziennymi, bo w obu przypadkach były to kopnięcie: raz - z połowy boiska, dwa - ze szpica i  trzy - z jakąś dziwną, dziką rotacją, sprawiająca, że piłka stojącemu na szóstym metrze (!) bramkarzowi  wpadała tuż za „kołnierz”. Dziwne, ale ładne  bramki Boby doprowadziły do remisu (3:3),  a to oznaczało twardą, zaciętą walkę i wymianę ciosów z obu stron. Taką wedle kodeksu Hammurabiego: oko za oko..ząb za ząb.. bramka Bułaś za bramkę Urbańskiego..Wrony za Boby..a Kruka  za..Kruk  już z nikim nie stworzył pary i tym samym cały mecz zakończył się minimalnym, ale jednak zwycięstwem Chłopaków z Ośki.

 

15.08.2014

 

Oldboys Beskid Andrychów – Niezniszczalni  5:1

Bramki:                                                                                                                                                                                

Oldboys Beskid Andrychów: Janusz Cholewa 3. Leszek Kajfasz 1,Kamil Gondko 1

Niezniszczalni: Artur Harat 1

W inaugurującej jesienną rundę kolejce to chyba oldboje  Beskidu zagrali w najbardziej przetrzebionym składzie (przypadki losowe tudzież..czerwone kartki..czerwone kartki  panowie..odbijają się czkawką i odbijać się będą, jak długo będziecie do nich lgnąć  - niczym  ćmy do światła –  na własne życzenie!)

Stop z mentorskim tonem! Stare chłopy..w końcu chyba same wyciągną konstruktywne wnioski..:- )

Zawodnicy Beskidu od pierwszej minuty meczu sprawy wzięli w swoje nogi – opanowawszy środek pola, zaatakowali i  rozpoczęli regularny ostrzał bramki przeciwnika. I to był słuszny kierunek, ale co z tego, skoro większość uderzeń blokowana była goleniami niezniszczalnych  lub też trafiała  w awaryjnego bramkarza, kapitana Krzysztofa Szumowskiego. W 18 minucie, najbardziej widoczny w ekipie andrychowian, Janusz „Balon” Cholewa, kapitalnym balansem ciała zmylił golkipera niezniszczalnych  i umieścił piłkę w siatce. Do wyrównania, po szybkiej kontrze, doprowadził Artur Harat i gdy wydawało się, ze pierwsza połowa zakończy się niezasłużonym remisem, indywidualny zryw Kamila Gondki dał zasłużone prowadzenie andrychowianom.

W drugiej połowie, na dłuższy czas, gra wyrównała się, ale im bliżej było końca, tym wyraźniej górę zaczęło brać doświadczenie i boiskowe cwaniactwo oldbojów. Ostatecznie niezniszczalni polegli w stosunku 5:1, ale jak to niezniszczalni ..tak do końca zniszczyć ich nie można, bo morale mają nadzwyczaj mocne(wręcz niezniszczalne) i zapewne w kolejnym pojedynku znów będą szukać szansy na ugranie jakichś punktów. Beskid? rozegrał niezłe spotkanie, ale to co wystarczyło na Niezniszczalnych, na przeciwników z czołówki czy nawet środka tabeli -  tym do bólu skromniutkim zestawie personalnym - może nie wystarczyć

 

Kojoty – K3  5:0

Bramki:                                                                                                                                                                        Kojoty: Jakub Gaweł 2, Bartek Witkowski1, Tomasz Błasiak 1, Mateusz Majda 1

Obie drużyny wystąpiły bez kilku podstawowych zawodników i to było widać w grze..Pierwsza połowa toczyła się pod dyktando stada, choć nie była to jakaś specjalnie duża przewaga (groźne strzały pewnie bronił Michał Wysogląd), ale – siła złego na jednego! – przy dwóch  (Mateusz Majda, Bartek Witkowski) nie dał rady i musiał wyciągać piłkę z siatki.

W drugiej odsłonie obraz gry nie zmienił się. Kojoty atakowały, kojoty strzelały  - niecelnie ( defensor Kurec „Kalosz” Mateusz upodobał sobie na przykład  słupek i poprzeczkę i tego konsekwentnie się trzymał) i celnie, ale przede wszystkim kojoty zdobywały dalsze bramki. Żeby ktoś nie myślał, księgarze w tym pojedynku nie byli tłem czy jakąś inną  tarczą strzelecką dla przeciwnika – nie! pozbawieni kilku naprawdę ważnych postaci , próbowali odgryzać „odgryzać” się . Cofnięci do obrony, kilka razy wyszli do przodu szybkimi kontrami; niestety, w kluczowych momentach piłka minimalnie mijała słupki bramki rywala.

Po meczu kapitan K3 Michał Wysogląd dość spokojnie przeanalizował przyczyny porażki (do wiadomości autora!) i wyraził nadzieję, że po uzupełnieniu kadry, gra i wyniki będą zdecydowanie lepsze. Z kolei  Mateusz Kurec, kojot, a na dodatek kalosz, w podobnej konwersacji o uzupełnieniu składu  stada nic nie wspominał, za to skarżył się, że wywarłem na niego presję..

No trudno..

Włatcy Stadionuf – Bajer  przy stanie 1:2 z powodu awarii oświetlenia przerwany

Bramki:                                                                                                                                                                                    Włatcy Stadionuf: Marcin Gumulak 1

Bajer: Jan Bogacz 1, Kamil Mas 1

 

Bajer do jesiennej batalii przystąpił tradycyjnie z mizerią kadrowa (czytaj: w sześciu chłopa). Włatcy byli na przeciwnym biegunie. Opromienieni sukcesami w  letnich turniejach na obojgu orlikach, stawili się mocną  jedenastką. I już choćby ten dwa, drobne fakty przemawiały w przedmeczowych prognozach na korzyść ekipy Legienia. Ale fakty, faktami..teoria, teorią, a praktyka nieraz pokazała, że bajerantów, żadne reguły się nie trzymają, a jeżeli już.. to w kompletnie powywracanych wersjach! Nie inaczej było i tym razem. Skazani  na niechybną porażkę w pierwszych 23 minutach  poczynali sobie nad wyraz dzielnie i prowadzili z faworytem 2:1 ( gdyby jeszcze Jan „Jasiu” Bogacz w kilku sytuacjach zachował więcej zimnej krwi, mogło być przeciekawie).

Napisałem do 23 minuty? No tak.. bo w 23 minucie zgasło światło i już nie ożyło. Pani Ula, gospodyni obiektu, robiła co mogła, by wskrzesić ktoraćś z lampek,ale próżny wysiłek, na złośliwość rzeczy martwych nie ma mocnych!

Zatem 28 minut tego dramatycznego widowiska dopełni się w innym terminie.

 

Paweł Kłaput

Szczegółowe tabele, wyniki i strzelcy bramek znajdują się na www.alfnw.futbolowo.pl

reklama

Zobacz także

Napisz komentarz

Redakcja mamNewsa.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy Internautów. Prosimy o kulturalną dyskusję i przestrzeganie regulaminu portalu. Wpisy niezgodne z regulaminem będą usuwane. Dodając komentarz, akceptujesz postanowienia regulaminu. Wszelkie problemy z funkcjonowaniem portalu, usterki, uwagi, zgłoszenia błędów prosimy kierować na: [email protected]

Musisz być zalogowany, aby dodawać komentarze.

Brak komentarzy

reklama
reklama
pełne wyniki i terminarz ›
reklama
reklama
reklama
reklama
reklama
reklama